niedziela, 7 października 2012

McDusia

Z twórczością pani Musierowicz jestem związana od dzieciństwa; już jako kilkulatce czytano mi "Znajomych z zerówki". W czwartej  klasie sięgnęłam po pierwszą część Jeżycjady - "Szóstką klepkę" (niech wszyscy sobie mówią co chcą, ale "Małomówny i rodzina" to tej serii nie należy i tyle!). Z czasem dowiedziałam się, że miałam mieć na imię Ida, ale tata wyperswadował to mamie. Do tej pory nie mogę odżałować... ;)
"McDusię" czytałyśmy z mamą naraz, na szczęście to ja miałam pierwszeństwo - książka była spóźnionym prezentem urodzinowym (we właściwą datę po prostu jeszcze jej nie było).
Od pierwszych stron ogarnęło mnie wzruszenie; spojrzenie na pierwszą ilustrację było pierwszym kamykiem wywołującym lawinę wspomnień związanych z Jeżycjadą - wszystkie smutki, radości, tęsknoty i niepowodzenia. Czytając o rodzinie Borejko, nie jest się tylko postronnym obserwatorem. Jest się zwyczajnie członkiem tej sympatycznej rodziny!
W dziewiętnastym tomie Jeżycjady spotykamy się z Borejkami w okresie Bożego Narodzenia.
Czeka na nas przybycie Magdusi - córki Kreski i Maćka Ogorzałki (najbardziej lubianej pary serii!) - a także długo wyczekiwany ślub Laury.
Jak wiedzą wierni czytelnicy Jeżycjady, nad ślubami kobiet w tej rodzinie ciąży fatum. Czy tym razem też się coś stanie? A może wszystko pójdzie po myśli spokojnej i odmienionej przez miłość Laury?
Pierwsze kilkadziesiąt stron "McDusi" czyta się z pewnym oporem, ale z czasem akcja zaczyna się rozwijać.
Czytanie umilają ilustracje rysowane przez pani Musierowicz; przy nich też zawsze oczy robią się mokre - w "McDusi" wiele z nich poświęconych jest Laurze - dorosłej, zakochanej i szczęśliwej - a ja nadal pamiętam jak wyglądała jako mała dziewczynka.
Chociaż to może tylko ja jestem taka wrażliwa na coś takiego.
Koniec jest dosyć przewidywalny, ale nie mniej jednak wzruszający (mnie zawsze zakręci się łezka w oku przy samotnych dialogach Mili I Ignacego; chyba każdy chciałby być szczęśliwy z tą osobą jak oni razem..).
Zgadzam się z opiniami, że poprzednia część - "Sprężyna" - była lepsza od "McDusi", ale i tak pozostaje fanką tej drugiej i czekam z niecierpliwością na najnowszą opowieść - "Wnuczkę do orzechów"!
"McDusi" daję 8/10 :)

2 komentarze:

  1. Jakoś nie należę do fanów pani Musierowicz

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Jeżycjadę, czytałam wszystkie tomy, niektóre po kilka razy, a McDusię zamierzam kupić w najbliższym czasie :) Ciekawa jestem, czy ślub Laury będzie równie spektakularny jak kiedyś Idy :D

    OdpowiedzUsuń