Dwóch naukowców wraz z żonami, służbą i ogrodnikiem mieszka na odludziu. Podejmują właśnie gościa -amerykana reprezentującego jeden z wielkich koncernów pragnących zwerbować chemików w swoje szeregi. Dosyć niecodzienny widok, nieprawdaż? A żeby było ciekawiej.. do Scotland Yardu dociera list informujący o niebezpieczeństwie grożącym dwójce naukowców...
Choć to pierwszy tom opowiadający o dokonaniach pisarza-detektywa, to przeczytałam go dopiero teraz, jako siódmą książkę serii. A jak to w seriach często bywa, pierwszy tom jest najsłabszy. Oczywiście może być też najlepszy. A jak ja odebrałam pierwszą przygodę kryminalną Alexa?
Maciej Słomczyński jak zwykle stworzył doskonałą scenerię miejsca zbrodni: odludzie, zacieśniony krąg podejrzanych. Ponadto każdy z nich jest doskonale wykreowany - ma swoją osobowość, historię, ewentualny motyw.
Zabójstwo, które siłą rzeczy będzie tutaj głównym wątkiem na którym opiera się cała fabuła, nie jest jedynym aspektem tej książki. Spotykamy się również z zagadnieniami takimi jak wojna, czy - obowiązkowo - miłość. Być może dla niektórych będzie to wadą; ja jednak nie odebrałam tego w ten sposób.
"Nagle roześmiała się. - Ale z nas kłamcy! Przecież człowiek przez całe życie, od chwili kiedy zaczyna rozumieć, do chwili kiedy przestaje czuć, widzieć i słyszeć, nie robi nic innego, tylko szuka miłości!"
Autor bawi się z czytelnikiem przebiegle zrzucając podejrzenia na wszystkich po kolei.
W nieodzownym momencie przesłuchań pojawiła się sytuacja, w której kilku podejrzanych przyznaje się do winy. Okazuje się również, że wszyscy domownicy widzieli zmarłego, po czym odchodzili bez słowa. Mało tego, wszyscy się do tego przyznali - a przecież przy tak małym gronie potencjalnych zabójców powinni starać się załatwić sobie jak najlepsze alibi. Przyznam, że jeszcze nigdy nie spotkałam się z czymś takim.
Pan Maciej zostawia po drodze wszystkie niezbędne poszlaki, ale te zbędne niestety też. Można nieźle się namęczyć, próbując odkryć tożsamość zabójcy. Rozwiązanie jest natomiast tak proste, że wręcz bezsensowne. Szkoda, że po raz kolejny nie udało mi się odkryć tej grzesznej persony.
Po raz kolejny ukazał się komizm sytuacyjny w postaci zawodu Alexa - Joe Alex (Maciej Słomczyński) pisze o Joe Aleksie, który również pisze o Joe Aleksie (mam tylko nadzieję, że "prawdziwy" Alex nie pisał z przymusu, by zarobić - jak ten książkowy ;) ). Na przykład - pierwszy rozdział nosi nazwę "Przed uniesieniem kurtyny". W pewnym momencie podczas akcji książki Joe siada do maszyny i czując twórczą wenę nadaje rozdziałowi pierwszemu tytuł "Przed uniesieniem kurtyny". Jedno w drugim. Jeśli chodzi o ten pomysł, Słomczyński jest niezaprzeczalnie mistrzem!
Jedynym rzucającym się w oczy mankamentem jest długa nieobecność trupa. Pojawił się on dopiero w połowie książki, także dopiero wtedy akcja zaczęła nabierać tempa. Przyznaję, że wolę, kiedy morderstwo zostaje popełnione na początku, a nawet zupełnie od początku - jak to było np. w "Jesteś tylko diabłem".
Nie jest tajemnicą, że nie jestem wielką fanką kryminałów. Jednak te autorstwa Alexa mają w sobie to coś.
Do ukończenia serii został mi tylko jeden tom. Myślę, że nie ma potrzeby zapewniać nikomu, że kiedy tylko opublikuję tego posta, zabieram się za ten tom.
Serię o Joe Aleksie polecam wszystkim - fanom kryminałów czy nie.
"Powiem wam, jak zginął" oceniam na 7/10.
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu -> 1,7 cm