Wenecja. Pary kryjące się w klimatycznych uliczkach, obserwujące gołębie na placu Świętego Marka. I oczywiście korzystające z usług gondolierów przepływających pod licznymi mostami. Dla niektórych szczyt marzeń, prawda?

Szczerze mówiąc nie spodziewałam się rewelacji po "Magicznej gondoli". Moje serce podbiła przepiękna okładka i mnóstwo pozytywnych recenzji. Miałam też miłe wspomnienia z wydawnictwem, któremu zawdzięczamy niezastąpioną Trylogię Czasu.
Tak, niezastąpioną. Uważam tą historię za niezwykle podobną do historii Gwendolyn. Zdecydowanym błędem było mianowanie jako tłumaczki Agaty Janiszewskiej, która tłumaczyła również i wyżej wspomnianą Trylogię. Przez to styl jest bardzo podobny do znanej już mi przecież powieści.
Bohaterki nie lubiłam od początku i niezbyt się to zmieniło nawet po niecałych pięciuset stronach... denerwowała mnie swoim uzależnieniem od iPoda (swoją drogą, dlaczego w niemal wszystkich książkach PR bohaterki posiadają mp4 od apple'a? -,-), nadmiernym używaniem współczesnego słownictwa... nie byłam w stanie się z nią utożsamić. Poza tym Anna to kolejna bohaterka, która nigdy nie miała chłopaka, która czeka na pierwszą miłość. Litości, ile jeszcze będzie takich postaci?...
Początek uważam za fatalny. Potem akcja toczyła się coraz szybciej, ale mimo to nadal była niewiarygodnie powolna. Pierwszą połowę książki czytałam znużona, z poczucia obowiązku dokończenia zaczętej opowieści. Jednak później - przyznaję - nawet mnie zainteresowała.

Żebyście nie myśleli: zalet też trochę było. Koncepcja na tzw. blokadę - kiedy Anna chciała wypowiedzieć jakieś słowo z przyszłości, zamieniało się ono na odpowiednik z przeszłości (np. zamiast iPod - lusterko, zamiast film - sztuka kostiumowa). Uważam to za świetny pomysł. Dalej: akcja tocząca się w Wenecji, zamiast w Londynie czy Nowym Yorku - nareszcie coś świeżego. Dla mnie to dodatkowy plus, ponieważ miałam przyjemność zwiedzać Wenecję. Wiedziałam o czym mowa :) Ah, zapomniałam o najważniejszym: o humorze. Muszę przyznać, że co jak co - ale poczucie humoru to Eva Voller ma :) Nawet najnudniejsze sceny zaopatrzone były w porcję żartów, czego skutkiem było moje ryczenie ze śmiechu przez całą długość książki. :)
Podsumowując: nie powiem, że "Magiczna gondola" specjalnie mi się podobała. Były momenty, w których chciałam ją cisnąć na drugi koniec pokoju i nie podnosić... jednak ma w sobie pewien rodzaj specyficznej magii, która mnie przed tym powstrzymywała. Koniec nie był ani zaskakujący, ani nieprzewidywalny, ale nie był zły i podniósł moją ocenę dzieła pani Voller.
Koniec końców "Magiczną gondolę" oceniam na 6/10. Jeśli nie czytaliście jeszcze Trylogii Czasu, "Gondola" może się wam wydać oryginalniejsza i ciekawsza niż mi :)
Do wyzwania "Przeczytam tyle, ile mam wzrostu": książka ma 3 cm :)
Do wyzwania "Przeczytam tyle, ile mam wzrostu": książka ma 3 cm :)
PS. Biorę udział w konkursie <KLIK>, w którym można wygrać "Ostatnią spowiedź"! Zapraszam tam wszystkich! :D