Wydaje mi się, że jestem dość wybrednym czytelnikiem. Książki, które przez większość blogosfery zostały okrzyknięte genialnymi, dla mnie niejednokrotnie są po prostu przeciętne. Istnieje jednak pewien "gatunek" dzieł pisanych, który mogę czytać bez końca i za każdym podejściem jestem równie zachwycona. Mianowicie jest to klasyka. Książki, które się nie zestarzały, które przewyższają poziomem niemal wszystkie współczesne dzieła i wciąż pozwalają na odkrycie w nich czegoś nowego. Tym razem przyszła dla mnie kolej na "Annę Kareninę", która określana jest jako romans wszech czasów stojący obok "Wichrowych wzgórz" i mojego ukochanego "Przeminęło z wiatrem". To, że książka mi się spodoba było pewne - ale czy Tołstoj spełnił wszystkie moje oczekiwania?
Anna Karenina przyjeżdża w odwiedziny do brata, Stiepana Arkadjicza, aby pogodzić go z żoną. W międzyczasie udaje się na miejscowy bal, na którym poznaje Wrońskiego - adoratora siostry swojej szwagierki. Anna czuje, że między nią a mężczyzną (zwanym także Aleksy'm Kriłłowiczem) zaistniało coś, co nie powinno mieć miejsca - i właśnie dlatego szybko opuszcza Moskwę. Aby nie dopuścić do czegoś, czego potem by żałowała. Do zdrady męża i ukochanego synka. Kobieta nie przewiduje jednak, że miłość - mimo jej ucieczki - doścignie ją sama.
Już pierwsze strony "Anny Kareniny" uświadomiły mi, że z Tołstojem jest jak z miłością, nienawiścią, czy paraliżującym lękiem - spotkania z nim nie da się opisać, dopóki się go nie doświadczy. Nie ma słowa, którym dałoby się opisać jego pióro - jest jednocześnie obrazowe, klimatyczne, bogate, miejscami humorystyczne i przede wszystkim pełne rozmachu. Charakteryzuje się wyjątkowo długimi zdaniami i całą masą zbędnych, ale jakże przyjemnych opisów. Atmosfera dziewiętnastowiecznej Rosji została oddana idealnie, wraz ze wszystkimi szczegółami - całymi dyskusjami na temat ówczesnych problemów, czy salonowymi konwersacjami. Inaczej niż "genialne" określić się go nie da - no chyba, że ktoś podsunie mi jeszcze bardziej wzniosłe słowo.
"Po to człowiekowi dany jest rozum, by mógł się pozbyć tego, co mu jest przykre"
Chciałabym jakoś dobitnie ująć to, co sądzę o rewelacyjnej kreacji bohaterów, ale chyba znowu mam problem z wysłowieniem się. Wszystkie postacie (a było ich od groma! - Anna, Wroński, Stiwa, Dolly, Kitty i Lewin to dopiero główni bohaterowie!) zostały nakreślone iście mistrzowsko. Każda ma swój indywidualny charakter, emocje, myśli, poglądy i wspomnienia; każda budzi w czytelniku inne uczucia. Dodatkowo narracja między nimi przeskakiwała w odpowiednich momentach - tak, że nie sposób jest znudzić się zbyt długim ciągnięciem jednego tematu. No, może na początku. Ale im dłużej przebywa się w świecie Anny Kareniny, tym bardziej się do niego przyzwyczaja - aż w końcu czuje się łzy w oczach na myśl o rychłym rozstaniu. A może po prostu była to wina zakończenia? Poruszającego, wstrząsającego, niesprawiedliwego... i uosabiającego całe przesłanie tej książki.
Chyba trochę zboczyłam od tematu i w sumie nie powiedziałam ani słowa o głównej bohaterce. Należy zacząć od tego, że Anna jest postacią niezwykle złożoną. I wcale nie lękliwą, skromną i pokorną (jak mają w zwyczaju główne bohaterki ówczesnych książek) lecz przeciwnie - wyrazistą, odważną, zawsze pogodną i nie ukazującą światu swoich łez. Biorąc pod uwagę także jej gorące serce - jest to dla mnie postać niemalże idealna. Natomiast jej zachowanie, myśli, odczucia w ostatnich rozdziałach... za to mogłabym przyznać autorowi własnoręcznie zrobiony medal.
Jedynym mankamentem "Anny Kareniny" jest jej długość - 900 stron to nie przelewki. Wiąże się z nimi także dość rozwleczona akcja: fakt faktem czytałam "Annę..." całe trzy tygodnie! Jednakże teraz, gdy po skończeniu lektury patrzę na nią perspektywicznie, to uwierzcie - naprawdę jestem gotowa wybaczyć Tołstojowi dosłownie wszystko.
Jestem niewypowiedzianie szczęśliwa, że sięgnęłam po "Annę Kareninę". Już od kilku miesięcy nie czytałam tak doskonałej książki! Zawiera ona w sobie dokładnie wszystko, czego poszukuje w literaturze. Jestem pewna, że spodoba się ona każdemu wielbicielowi romansów i zapewni mu kilkanaście godzin naprawdę dobrej rozrywki. Gorąco, gorąco polecam.
Moja ocena: 8,5/10
Zaczęłam oglądać film, ale nie dotrwałam do końca... Czuję jednak, że książka bardziej przypadnie mi do gustu.
OdpowiedzUsuńZ chęcią, w wolnej chwili wybiorę się na randkę z Tołstojem i Anną Kareniną :D
OdpowiedzUsuńJakos nie jestem do końca przekonana. Ale kto wie, może los postawi ja na mojej drodze. :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńhttp://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/
Jak dla mnie te opisy za długie :D trochę się zawiodłam
OdpowiedzUsuńOch, ANNA, mi na pewno się spodoba, jak mówiłam, czytam w wakacje i nic absolutnie mnie od tego nie powstrzyma, zwłaszcza, że tak Ci się ta książka spodobała! Prawdę mówiąc, to najchętniej teraz już rzuciłabym wszystko, aby to przeczytać! ;-) A jeśli chodzi o zakończenie, to natrafiłam na LC na bardzo piękny spoiler, zero kultury. :<
OdpowiedzUsuńWiesz, że nie mój gatunek, ale może po przeczytaniu PZW spodobają mi się klasyki? Jeśli tak to i po Annę sięgnę.
OdpowiedzUsuńJuż wcześniej słyszałam o tej książce.
OdpowiedzUsuńTeraz widzę, że powinnam nie tylko o niej słyszeć, ale również przeczytać :D
koniecznie muszę kiedyś przeczytać, ale po "Mistrzu i Małgorzacie" boję się klasyki jak ognia, za to np "Damę Kameliową" uwielbiam
OdpowiedzUsuńNa Annę Kareninę mam ochotę już od bardzo dawna. Jakoś nie było nam po drodze do tej pory, ale mam nadzieję, że w tym roku się to zmieni.:)
OdpowiedzUsuń"Annę..." mam w domu już od dawna i zabieram się za jej przeczytanie, jednak chcę się tą książką delektować, a to na razie przy moim napiętym grafiku jest niemożliwe. Tymczasem jednak po Twojej recenzji czuję tęsknotę. I chcę już być po maturze, żeby w końcu przestać się przejmować terminami.
OdpowiedzUsuńTom pierwszy wypozyczylam, ale książka poczeka na luty z powodu braku czas :(
OdpowiedzUsuńNoszę się z zamiarem jej przeczytania i jakoś... nie wiem. Chcę ją przeczytać, ale ta jej obszerność i pewnie niezbyt lekki styl pisania jakoś mnie powstrzymują. Jednak mimo wszystko będzie trzeba nadrobić braki, takie dzieło trzeba w końcu znac :)
OdpowiedzUsuńPrzerabialiśmy na zajęciach, potem obejrzałam najnowszy film, ale nie oddaje tak w pełni treści. A nowe wydanie książkowe też mam, jest przepiękne ;)
OdpowiedzUsuńWiele razy słyszałam o tej książce, nawet wypożyczyłam ją z biblioteki, ale dalej nie przeczytałam. Kiedyś przeczytam, to na pewno, ale jakoś nie umiem się za nią zabrać :)
OdpowiedzUsuńTa książka intryguje mnie od czasu przeczytania Trylogii czasu ^^ Z pewnością kiedyś się do niej dobiorę :)
OdpowiedzUsuńMam zamiar zmierzyć się z książką, a następnie obejrzeć film :)
OdpowiedzUsuńWiesz że ja kocham takie filmy ale najbardziej książki! :)
OdpowiedzUsuńDuma i Uprzedzenie czy nawet Kochanek królowej zawsze są w mojej głowie i sercu!
Po książkę jak najbardziej sięgnę! Zaciekawiłaś mnie recenzją :)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
Chętnie przeczytam, a następnie obejrzę film. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńCzytałam już jakiś czas temu i ogromnie mi się spodobała.
OdpowiedzUsuńMoże i ja się skuszę i rozpocznę swoją przygodę z klasyką? :) Na początek jednak chcę przeczytać "Dumę i uprzedzenie" czy "Przeminęło z wiatrem". Jeśli te pozycje mi się spodobają to nic nie będzie stało na przeszkodzie bym zapoznała się z tym obszernym tomiskiem "Anny..." :)
OdpowiedzUsuńPięknie opisałaś swoje spotkanie z Tołstojem!! Również lubię klasykę i jestem zła na siebie, że tak rzadko po nią sięgam . A "Annę Kareninę" posiadam i przymierzam się do niej. Tylko te 900 stron troszkę mnie odstrasza:)
OdpowiedzUsuńPrzeczytam na pewno, ale wątpię, by wpłynęła na mnie tak mocno jak na Ciebie, gustuję w innych gatunkach. A co do długości, 900 stron to sporo, ale jak przyjemnie czytać tyle czasu książkę, można dogłębnie poznać bohaterów, świat i zdarzenia. Nie lubię, gdy historia kończy się za szybko. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.