Nie ma osoby, która choć trochę interesuje się współczesną literaturą i nie zna nazwiska Sparksa. Autor ten został okrzyknięty 'królem romansów'. Niestety do tej pory nie miałam przyjemności zetknięcia się z jakimś spośród jego licznych dzieł; pod każdą recenzją któregoś z nich pisałam ze wstydem "przygodę z autorem mam dopiero w planach". Z satysfakcją stwierdzam, że nareszcie się to zmieniło. A jak wrażenia? Powiem wprost: tylko ochota na więcej.

Zaczyna się zwyczajnie. Poznajemy starego mężczyznę, który codziennie czyta chorej na Alzheimera kobiecie historię miłosną dwojga młodych ludzi - Noah oraz Allie. Wkrótce okazuje się, że ani historia ani jej czytanie ani nawet przebieg choroby starszej pani nie są takie zwykłe jak się wydaje... Spiritus movens?Oczywiście miłość.
Fabuła książki jest niewątpliwie dość szablonowa... Ale to się nie liczy. Podobnie jak jej przewidywalność; zbyt szybki (i przez to trochę nienaturalny) wybuch uczucia między Noah i Allie... A co się liczy?
Przepiękne myśli, wzniosłe metafory, atmosfera pełna miłości i dzięki temu magii. Poezja. Cudne wrażenie, jakby rzeczywiście było się na moim ukochanym Południu. Zrozumiały, nietrudny w odbiorze styl. Płynność, spójność i klarowność.
Nie skłamię mówiąc, iż było perfekcyjnie. Nikt więc nie powinien się dziwić, że książkę przeczytałam jednym tchem, na dwa razy. Chociaż swoją rolę miała tu też stosunkowo mała objętość powieści - czyli w sam raz wakacyjna.
"Jestem zwyczajnym człowiekiem o zwyczajnych myślach i wiodłem zwyczajne życie. Nikt nie postawił pomnika ku mej czci, a moje imię szybko pójdzie w zapomnienie, lecz kochałem - całym sercem i duszą - a to, moim zdaniem, wystarczająco dużo."
Przedstawione w historii różnice warstw społecznych w powojennej Ameryce, a także przebieg choroby Alzheimera dodały jej realizmu. Ponadto słynny talent Sparksa do wyciskania łez został sprawdzony - i potwierdzony. Ryczałam przez całą drugą połowę. Książka porusza i wzrusza i... tego nie da się opisać.
Autor spisał się dobrze także pod względem kreacji bohaterów. Postacie nie są papierowe - bynajmniej, przerażająco prawdziwe, wraz ze swoimi prawdziwymi uczuciami, cechami, wadami, słabościami. Noah to wręcz ideał mężczyzny. Romantyk, artysta, czuły, pomocny, ale emanujący też siłą, męskością, pewnością siebie. Wyjątek od reguły mówiącej, iż kobieta pragnie tylko typów spod ciemnej gwiazdy.
O wiele mniej ciepło wspominam Allie, gdyż swoim niezdecydowaniem przypominała mi Ashleya
Wilkesa. Na szczęście i ona w końcu zyskała moją sympatię, czego nie powiem o tym bohaterze "Przeminęło z wiatrem".
"Tata mawiał, że kiedy człowiek pierwszy raz się zakochuje, jego życie nieodwracalnie się zmienia i choćby nie wiedzieć jak się próbowało, to uczucie nigdy nie zniknie. Ta dziewczyna, o której opowiadasz, była twoją pierwszą miłością. I cokolwiek byś zrobił, zostanie z tobą. Na zawsze."
Jeśli mam się do czegoś przyczepić, to będzie to duża dbałość o szczegóły: opisy jak kto był ubrany, co jadł na śniadanie, co robił w łazience... Tego akurat nie odbieram jako pozytyw, ale naprawdę mało która książka jest idealna. A przez wzgląd na wymienione przeze mnie superlatywy, wystawiając ocenę końcową nawet nie patrzę na ten ostatni mały mankament.
Podsumowując: "Pamiętnik" to książka zwyczajna, a wywołująca lawinę łez. Prosta, a w niezwykły sposób ukazująca potęgę pierwszej miłości. Czyli krótko: genialna. Obowiązkowa dla każdego, kto jeszcze się z nią nie zetknął. Miłość dotyczy przecież każdego z nas. Gorąco polecam!
Moja ocena: 9/10
Wyzwania:
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu!: 1,5 cm