Są książki, które wielokrotnie wspomina się w nowszych utworach. Książki-historie. Potocznie: klasyka... czyli coś, co Ema uwielbia! No i jak mogłabym nie sięgnąć po "Wichrowe wzgórza"? Zwłaszcza po pozytywnym spotkaniu z "Dziwnymi losami Jane Eyre", czyli owocem pracy siostry autorki "Wzgórz". Niestety muszę przyznać, że przeliczyłam się. Co nie oznacza też, że lekturę wspominam źle.
Lockwood wynajmuje Drozdowe Gniazdo od tajemniczego pana Heathcliffa, właściciela Wichrowych Wzgórz. Po pierwszej konfrontacji z wydzierżawiającym nie może zrozumieć napiętej atmosfery w domu tego ostatniego. Zaraz po tym zapada na chorobę i jest zmuszony spędzić całą zimę w nowym domu, pod czujną opieką gospodyni zwaną Ellen Dean. Kobieta pragnie zabawić chorego i opowiada mu historię Heathcliffa - jak to znaleziono go jako roczną sierotę i przygarnięto; jak gardzono nim przez całe dzieciństwo; o jego szalonej miłości do przybranej siostry, która wyszła za jego wroga... Widmo nieszczęśliwej miłości wisi nad Wichrowymi Wzgórzami.
Styl Emily Bronte jest nienaganny. Widać, że nie współczesny, a jednocześnie zrozumiały, zgrabny i wdzięczny. Czyli dokładnie tak jak lubię.
Niestety jeśli treść nie będzie interesująca, na nic się on nie zda... A żeby zaciekawić się i prawdziwie wciągnąć w tę historię, trzeba przebrnąć przez okrutnie powolną akcję na początku i okropnie zawiłe koligacje rodzinne, jasne dopiero po kilkudziesięciu stronach. Niektórzy mogą porzucić lekturę w tym miejscu. I niech żałują, bo ominął ich przysłowiowy "jeszcze jeden rozdział".
Pomysł na narrację powieści jest niesamowicie oryginalny i nietuzinkowy. Czy opowieść z punktu widzenia osoby, która brała udział w wydarzeniach, ale nie odgrywała niemal żadnej roli może być ciekawa? Jak najbardziej! Pani Dean opowiada barwnie, żywo i szczerze. Nie obędzie się bez subiektywizmu i to dodaje jej historii realizmu. Jest jednak jeden minus - wiemy tylko o zdarzeniach, które odbyły się w jej obecności. Reszta zostaje spowita intrygującym woalem tajemnicy... a może wcale nie minus?
Bronte dodaje wielu sytuacjom nuty groteski, co nie raz doprowadzało mnie do ponurego śmiechu. Trzeba jej też przyznać - umie wywoływać intensywne emocje w czytelniku. W przerwach czytaniu moją rozrywką często było wymyślanie, w jaki sposób zadałabym ból synowi Heathcliffa. Nie lubiłam bowiem wielu osób, niemalże wszystkich, ale on działał mi na nerwy w szczególności.
Główny bohater, czyli Heathcliff, jest nader interesującą, złożoną i przemyślaną postacią. Cechował się gwałtownością, brutalnością... i wrażliwym sercem. Które niestety twardniało z biegiem lat.
Jak wspomniałam, w tej historii nie polubiłam prawie żadnej postaci. "Prawie", bo Heathcliff jest wyjątkiem. Do jego jednego czułam cień sympatii, co nie oznacza, iż nie irytował mnie on wcale. Jednakże tylko on był gotów ryzykować w obliczu miłości, nie potrzebował mocnego gruntu pod stopami. Wszyscy inni bohaterowie są przedstawiani jako nieszczęsne ofiary nietrafionej miłości. Według mnie prawda jest taka, że sami są sobie winni. W końcu jesteśmy kowalami własnego losu.
Jest jeszcze jedna osoba, którą pragnę wyróżnić. Mówię o Józefie, starym służącym w Wichrowych Wzgórzach. Nie mogę powiedzieć, że lubiłam go, ale nieustannie bawił mnie jego fanatyzm religijny. Józef bowiem uważał, że jego powołaniem jest uświadamianie grzeszników dookoła (czyli wszystkich prócz niego), jak wielka kara spotka ich po śmierci, a wręcz cieszyła go sama myśl o tym. Jego kreacja prześmiewa postawy obłudnych chrześcijan, ich paradoksalne działania.
Dlaczego więc przeliczyłam się? Bo byłam przygotowana na nader romantyczną i porywającą opowieść. Natomiast "Wichrowe wzgórza" to smętna opowieść opowiadająca o samych nieszczęściach. Nie ma w sobie cienia optymizmu! To prawda, że czasem w życiu układa się i tak... ale przyznajmy: nie czyta się o tym przyjemnie, a na pewno już lekko.
Reasumując: nie powiem, że rozczarowałam się na tej książce. Przeciwnie, jestem pod wrażeniem talentu autorki; możliwe nawet, że kiedyś wrócę do historii. Ona mnie po prostu zdziwiła. Spodziewałam się czegoś diametralnie innego. Nie powiem jednak też, że było to miłe zaskoczenie... Mimo to, "Wichrowe wzgórza" polecam wszystkim, ponieważ po prostu warto znać tę historię. Na pewno nie będę wspominała jej źle.
Moja ocena: 8/10
Wyzwania:
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu!: 2,3 cm
***
Uff, zdążyłam! Cały dzień czytałam zamiast pakować się, byle książkę skończyć, zrecenzować i pożegnać się z Wami. Jutro wyjeżdżam na wakacje i od tej pory czytać będę na plaży nad Morzem Śródziemnym :)
Recenzje oczywiście będę pisać, tyle że w zeszycie. Powrzucam je (i nadrobię zaległości w odwiedzaniu Waszych blogów), kiedy tylko wrócę, czyli za dwa tygodnie. Może nawet dostaniecie jakieś zdjęcia z Włoch?
No cóż, życzcie mi miłego wypoczynku. Myślę, że zasłużyłam;)
Miłego wieczoru!
Ema :*
Mimo pewnych mankamentów, o których wspominasz, pragnę przeczytać tę książkę. W zasadzie znajduje się ona na mojej liście "must read", dlatego w najbliższym czasie rozejrzę się za "Wichrowymi wzgórzami" w bibliotece.
OdpowiedzUsuńCóż, książka jest bardzo gotycka :) Znam ją od dawna i ma swój mroczny, pociągający urok. I tak tryska optymizmem w porównaniu z taką Narzeczoną z Lammermore Waltera Scotta :)
OdpowiedzUsuńmatko :o
Usuńto chyba jednak sobie odpuszczę tę Narzeczoną ;D
Nie czytam zbyt wielu książek klasyczny, ale mam zamiar to zmienić.
OdpowiedzUsuńŻyczę miłych wakacji!
Miłego odpoczynku! Od pewnego czasu jestem ciekawa tej książki, lecz nie udało mi się jeszcze po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńPo tą książkę nie sięgnę. Wiesz, że lubię sporo akcji, fantastyczne momenty i moce, a tu na pewno tego nie znajdę. Choć pewnie kiedyś przeczytam, w końcu to klasyka ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
PS. Miłego wyjazdu, słonecznych dni i wiele ciepła. Będę Cię trzymałą za słowa o te zdjęcia ;)
Dzięki za przypomnienie o tej książce...
OdpowiedzUsuńHistoria wydaje mi się ciekawa, ale na pewno nie na teraz (wakacje), ponieważ nie mam zamiaru czytać książki opowiadającej o samych nieszczęściach ;)
OdpowiedzUsuńChyba pogody udanej nie muszę życzyć :D
Udanego wypoczynku :*
Mi "Wichrowe wzgórza" o wiele bardziej się podobały :)
OdpowiedzUsuńMiłego wypoczynku! :)
Mi książka też się podobała, choć początek trochę mi się dłużył:)
OdpowiedzUsuńMiłego wypoczynku:)
Już tyle raz próbowałam przeczytać tę książkę, ale coś mnie ciągle od niej odrywa. Trzeba będzie spróbować kolejny raz. :)
OdpowiedzUsuńUdanych wakacji Ci życzę. :)
Bardzo chciałabym przeczytać tą książkę. Szkoda tylko, że nie za bardzo cię pozytywnie zaskoczyła, ale tak jak pisałaś trzeba znać tę historię. I ja mam nadzieję, że niedługo to zrobię :)
OdpowiedzUsuńŻyczę ci miłych wakacji. Matko, jak ja ci zazdroszczę tych Włoch! :P
czytałam tę książkę w ubiegłe wakacje i na początku trudno było mi się wczytać w całą historię ale później nie mogłam przestać, mimo że nieszczęść jest w niej naprawdę sporo :)
OdpowiedzUsuńDopiero niedawno zapoznałam się z "Przeminęło z wiatrem", którym byłam urzeczona. Myślałam, że "Wichrowe Wzgórza" są podobną historią o wielkiej miłości. Jednak swoją recenzją nie zniechęciłaś mnie, dalej chętnie się z nią zapoznam.
OdpowiedzUsuńPS Miło trafić na kogoś, kto również nie "czepia" się nowości, tylko czyta również starsze powieści. :)
Nie ciągnie mnie teraz do tej książki, ale to nie znaczy że nie znajdę czasu dla niej w przyszłości :)
OdpowiedzUsuńOjej jak Ci zazdroszczę! :c Korzystaj z takich wakacji ! *o*
Pozdrawiam z nudnego domku w którym spędze wakacje c; :x
Koniecznie musze przeczytac! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam "Przeminęło z wiatrem", więc postanowiłam sięgnąć po inne klasyki, ale "Wichrowe Wzgórza" rozczarowały mnie nawet nieco bardziej niż Ciebie, gdyż oprócz tego, że to smętna opowieść, to jeszcze ja jakoś nie czułam tych uczuć, tej miłości.
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Versatile Blogger. Szczegóły u mnie na blogu :)
OdpowiedzUsuńMuszę przeczytać! : D
OdpowiedzUsuńjako fanka sióstr Bronte oczywiście polecam książkę każdemu w każdej chwili, być może trzeba ją przeczytać wielokrotnie, by odszukać w niej to, co najważniejsze - powiedziałabym, że bohaterowie nie są ofiarami nietrafionej miłości, lecz społecznych norm i więzów, które determinują i ograniczają buntowniczą, niemal pierwotną naturę samego Heathcliffa jak i Katarzyny - dzieci burzy i niedającej się niemal okiełznać wolności, która na każdym kroku jest im odbierana, można by tu wiele pisać o niemal symbolicznych światach Drozdowego Gniazda i Wichrowych Wzgórz, o wspaniałej narracji, o śnie Katarzyny i rozmowie z Panią Dean - które są moim zdaniem kluczowymi momentami w powieści, przejawem wielkiej miłości, cierpienia i rozdarcia, ja daję jej 10/10 i gorąco polecam:)
OdpowiedzUsuńmoim zdaniem obie mamy racje. to prawda, że wszystko zaczęło się przez to, iż nie mogli być razem.. ale ja wciąż uważam, że gdyby naprawdę chcieli, to mogli by wszystko. nie ma rzeczy niemożliwych;)
UsuńChciałabym przeczytać w końcu! :)
OdpowiedzUsuńJeszcze raz życzę udanego wypoczynku. :*
Czytałam ją już dość dawno i planuję powtórzyć. Dobrze wspominam :)
OdpowiedzUsuństo lat temu zakochałam się w klimacie tej książki, trzyma mnie do dziś :)
OdpowiedzUsuńNajpiękniejsza klasyka :)
OdpowiedzUsuńnaczytane.blog.pl
Oglądałam film i bardzo mi się spodobał, więc z książką też zapewne się zapoznam :-)
OdpowiedzUsuńCzeka w kolejce na przeczytanie :) Miłam wziąć się za nią jeszcze w ubiegłe wakacje, ale wybrałam "Przeminęło z wiatrem" :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:)
Kiedyś z ciekawości oglądnęłam film. Cathy była istnym potworem. Heathcliff też stał się bezwzględną istotą bez serca. Mimo tego, że jak piszesz jest to bardzo przygnębiająca historia to jednak mam zamiar ją przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńMam ją już dawno w książkach do przeczytania, a jakoś nie umiem się za nią zabrać - muszę to jak najszybciej zmienić. Trochę klasyki przyda mi się :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie :)
Hmm... powiem, że i chcę przeczytać tę książkę, i nie :/ Ale w gruncie rzeczy nie sięgnę po nią za szybko. Nie przekonałaś mnie :P
OdpowiedzUsuńP.S. Młahahaha!
Trudno żeby majstersztyk powieści gotyckiej był pełen światła i optymizmu. A powiedzenie, że nie ma rzeczy niemożliwych to straszny komunał :-)
OdpowiedzUsuńW pierwszej kwestii masz niewątpliwie rację i wiem o tym - po prostu nie ukrywam że wolę te optymistyczniejsze utwory. A co do drugiej - jak to nie? Czytałaś przecież Przeminęło z wiatrem. Czy Scarlett mogła zrzucić żałobę tak wcześnie? A zrobiła to i w niecały rok po śmierci Karola tańczyła galopa z Rettem na wencie.. Prowadziła te tartaki mimo tego że praca kobiety była wręcz niedopuszczalna... a mam więcej przykładów :) czyli jednak pozostanę przy tym, że nie ma rzeczy niemożliwych ;)
UsuńMuszę przyznać, że nie znam jej. Nigdy mnie nie pociągala, dlatego nie pożyczałam.
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę książkę! Jedna w moich ulubionych :)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do The Versatile Blogger. Szczegóły u mnie na blogu:D
OdpowiedzUsuńNie czytałam i choć nie moja kategoria zainteresowań, to kiedyś może sięgnę, żeby nie było wstydu, że nie znam klasyki:)
OdpowiedzUsuńJa również nominowałam Cię do TVB: http://dzieciemroku94.blogspot.com/2013/07/versatile-blogger-award-liebster-award.html