Był czas, kiedy 3/4 publikowanych w blogosferze recenzji dotyczyło debiutanckiej powieści Veroniki Rossi. Mimo, że wyglądała ona na kolejną, podobną do innych antyutopię, większość blogerów twierdziła, iż książka jest niezwykła; różni się od innych. Jeśli chodzi o moje gusta literackie, to czasem pokrywają się z upodobaniami ogółu, czasem wręcz przeciwnie. A tym razem? Zobaczcie sami.
Aria żyje w Reverie - sztucznym, lecz bezpiecznym, rozwiniętym technologicznie świecie, umieszczonym pod Kopułą. Pewnego dnia dochodzi do wypadku, a dziewczyna zostaje wygnana za przestępstwo, którego nie popełniła. Czeka na śmierć.
W tym czasie Peregrine, mieszkaniec Umieralni, robi wszystko by ocalić zagubionego bratanka. Ucieka z terytorium swojego plemienia, gdyż uznany zostaje za winnego porwania. Drogi nastolatków krzyżują się...
Przyznam, że na początku baaaardzo ciężko było mi ogarnąć, o czym tak właściwie opowiada ta historia. To nie było zbyt zachęcające, kiedy przez pierwsze, powiedzmy, 60 stron nie wiedziałam o czym czytam. Wtedy siłą rzeczy zaczęłam w myślach przekreślać tę historię. Po części również dlatego, że wydawała mi się schematyczna. Ona mieszka w tym złym świecie, on w tym dobrym, ona nagle trafia do dobrego, zakochuje się i w świecie i w chłopaku. Było, chociażby w "Delirium". Na szczęście im dalej w las, tym "Przez burze ognia" wydawała mi się lepsza. Burze eterowe, dominujące zmysły Dzikusów, zmiany ciała i umysłu Arii przystosowujące ją do nowej rzeczywistości. Z tym jeszcze się nie spotkałam - ale dlaczego musiałam czekać tak długo? W pewnym momencie naprawdę wciągnęłam się w tę historię. Niestety to wciąż nie było to, czego oczekiwałam po tych wszystkich pełnych samych superlatyw not.
"Jak można tak po prostu zranić kogoś, kogo się kocha? - Dla tych, których kochamy, potrafimy być najokrutniejsi."
Styl autorki być może i jest nienaganny, ale nadal mi czegoś brakowało. Wszystko niby było bardzo dokładnie opisane i nie było żadnego problemu z wyobrażeniem sobie każdej sceny, miejsca czy postaci. Styl cechował się, owszem, lekkością i z pewnością idealnie wpasowuje się w gusta młodzieży. Czyta się dość płynnie, ale bez większego entuzjazmu. Zazwyczaj po rozdziale, bo ten kolejny wcale nie jest taki kuszący. Jak mówiłam - bez zarzutu, ale również bez tego czegoś.
Dość dobrym posunięciem było stworzenie dwóch narracji - z perspektywy Arii i Perry'ego, obie trzecioosobowe... to ostatnie nie wydawało mi się do końca na miejscu w książce tego typu, ale w sumie też mi nie przeszkadzało.
Arię odbierałam jako dziewczynę bez wyrazu, charakteru... Często mnie irytowała swoimi humorkami. W ogóle ciężko było ją przeniknąć. Co innego Perry - odważny, trochę impulsywny ale w ważnych momentach opanowany, emanujący siłą i pewnością siebie młody mężczyzna, czasem odznaczający się próżnością. Nie obdarzyłam go jakąś szczególną sympatią, ale tak, polubiłam go. Wreszcie męski główny bohater nie był ironiczny, a zwyczajnie szczery. Jednak paradoksalnie ciekawsze wydawały mi się rozdziały dotyczące Arii.
Poboczne postacie także nie zostały pominięte czy zapomniane. Roar, Cinder - to były bardzo dobrze nakreślone persony. Trochę tajemnicze, ale skrywające swoje prawdziwe ja pod maskami humoru/ironii.
Wątek miłosny (a w każdym razie relacja Peregrine i Arii) trochę przysłaniał inne wydarzenia, i tego nie odbieram na plus. Przy tym wydaje m się nie do końca naturalny, może nawet sztuczny? - a na dodatek banalny i przewidywalny. Podobnie jak przebieg akcji. Bo choć jest całkiem dynamiczna, to jednak dość nieskomplikowana.
"Przez burze ognia" pod pewnym względem mnie rozczarowało. Książkę, fakt faktem, czytało się dość przyjemnie... ale bez rewelacji. Mimo to, jestem pewna, że historię pokochają wszyscy zagorzali fani gatunku.
Moja ocena: 6/10
Wyzwania: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu!: 2,5 cm (w sumie 141,2 cm)
Hm.. pod pewnymi względami się zgadzam, a pod innymi, zupełnie nie! Kolejny dowód na to, że mamy odmienne gusty i zapatrywania na literaturę :D
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z Nie Wiem! Piękne miejsce swoją drogą <3
No fakt, dobrze się przyjęła ta książka wśród czytelników i teraz mnie nawet nie zdziwiło że wystawiłaś taką dość niską ocenę. :D Lubię czytać Twoje recenzję bo widać że nie próbujesz szukać samych plusików książki, nie ignorujesz niczego :D A już jak czytam u Cb jakąś recenzję odnośnie książki która jest lub była"na topie" to zawsze przeczucie "o! Ema tu skrytykuje!" :D Ale "Przez Burze Ognia" mam i tak ochotę przeczytać, jak dla mnie wydaje się bardzo ciekawie :)
OdpowiedzUsuńNie dla mnie, nie przepadam za tym gatunkiem, a poza tym już sam opis mnie nie zainteresował, chociaż jeszcze niedawno nawet chciałam po nią sięgnąć. Recenzji wiele było niepochlebnych, a Twoja upewniła mnie, że podjęłam właściwą decyzję :)
OdpowiedzUsuńMożliwe, że masz racje, ale i tak się nie zgadzam(trochę jak w DA;3)
OdpowiedzUsuńCzyli nie ma co liczy, że przeczytasz drugą część?
Trochę mi się przypomniała sytuacja z DA;3
OdpowiedzUsuńCzyli, nie ma co liczyć, że przeczytasz drugą część?
Czytałam różne opinie, od zachwytów nad tą książką po całkowicie ją negujące. Nie wiem, jakie będą moje odczucia. Nie lubię takiego wątku miłosnego, jaki tu występuje, ale może jakoś to przeżyję...
OdpowiedzUsuńHm... gdzie nie wejdę to muszę znaleźć recenzję tej książki, nigdy mnie do niej jakoś specjalnie nie ciągnęło, więc chyba jednak "Przez burze ognia" sobie odpuszczę, no chyba, że byłaby okazja przeczytać, to wtedy, może, może... :)
OdpowiedzUsuńByłam kiedyś bardzo, jak to powiedzieć, napalona (?) na tę książke, ale teraz chyba nie warto.
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, może :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam okazji zapoznać się z tą pozycją, chociaż posiadam ją w swojej biblioteczce. Aż korci mnie, by jak najszybciej się przekonać, co sama sądzę o tej powieści.
OdpowiedzUsuńCzytałam, jak pewnie wiesz i nie mogę się w pełni zgodzić, bo mnie historia oczarowała. Takie nowe spojrzenie, nowa wizja przyszłości. ;) Ja nie zauważyłam tej sztuczności, a bohaterów, zwłaszcza głównych, ale i nie tylko bardzo polubiłam. ;) Ja uwielbiam tę książkę. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Raczej się nie skuszę :) Tym razem chyba nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i zapraszam do mnie :)
Mam wrażenie, że wątek miłosny był tu tylko po to, żeby być.
OdpowiedzUsuńOgólnie mówiąc książka mi się podobała, jednak tak jak wspomniałaś bez rewelacji. Fajnie się czytało, ale na listę ulubieńców na pewno nie trafi:)
Ja byłam zadowolona z lektury tej książki i wyczekuję drugiego tomu :)
OdpowiedzUsuńMi się podobała ;)
OdpowiedzUsuńMimo wszystko i tak chętnie przeczytam ): Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jak najbardziej w planach :)
OdpowiedzUsuńPewnie będę zaliczać się do tej grupy ludzi szalejących za gatunkiem :) Ale co tam, w planach na pewno :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam