najlepsze♥ |
(który był z nami już prawie cały wieczór) i Adę, też obsypałyśmy ich brokatem, i poszłyśmy na koncert Hurts. Tak w wielkim skrócie. Znałam tylko jedną ich piosenkę (Wonderful life), jeszcze jedna mi się całkiem spodobała (Stay), ale poza tym nie bawiłam się zbyt dobrze. Czekałam na 23.10, na koncert mojego życia. W międzyczasie robiliśmy sobie dużo selfie i wciąż sypaliśmy się brokatem. A na 40 minut przed koncertem weszliśmy na płytę, próbując utorować sobie drogę. Ja i Karolina... no, nie jesteśmy najwyższe, więc miałyśmy dość ciężko, ale w miarę koncertu posuwałyśmy się systematycznie do przodu. Przynajmniej na telebim miałyśmy idealny widok, a czasem widziałam Florence całkiem wyraźnie! Rafał też nas podsadzał... no i na ostatniej piosence, Dog days are over, stałyśmy pod samą barierką i nawet z moim niecałym metr sześćdziesiąt wzrostu widziałam Flo nawet bez stawania na palcach! ♥
Zaczęło się od Between two lungs, czyli jednej z moich ulubionych piosenek. Wykonanie było cudowne, ale czego innego miałam się spodziewać? Wszyscy podnieśliśmy do góry kartki z napisami "welcome back" i wtedy Flo po raz pierwszy tego wieczoru powiedziała że kocha nas, kocha Polskę. Ale w ciągu dwóch godzin powiedziała to chyba z milion razy. Cały czas się śmiała do nas, cieszyła swoim występem. Zakładała wianki, które ludzie rzucali jej na scenę, obsypywała swoją publikę (i Isę♥) brokatem. Wciąż biegała po całej scenie, żeby wszyscy mogli ją zobaczyć. Kazała nam skakać, tańczyć. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałam. Grała na bębnach, i nie mogła uwierzyć, kiedy zobaczyła te wszystkie serca podczas You've got the love (warto wspomnieć, że podczas tej piosenki chłopak stojący obok mnie padł na kolana przed swoją dziewczyną i oświadczył się jej! - lepszego miejsca niż koncert Maszyn nie znam!). Z Karoliną tylko patrzyłyśmy na siebie i wymieniałyśmy spojrzenia, a Rafał się z nas śmiał. Wszyscy śpiewali. Shake it out, Spectrum, Sweet nothing, Cosmic love... naprawdę, było idealnie. Florence ma tak niewyobrażalny głos, że po prostu stałam słuchając i nie mogąc uwierzyć. Jeden dźwięk ciągnęła w nieskończoność. Ze trzy razy dłużej niż ktokolwiek inny... pod koniec stała już na palcach, ale nie przestawała. Potem zaczęła szybko oddychać, ale chyba nawet nie zmęczyło jej to specjalnie. I wciąż nie wiem jak to możliwe. Czy ona na pewno jest człowiekiem?
Moje największe marzenie się spełniło. Bo wiecie, ja właściwie nawet nie liczyłam na to, że usłyszę Over the love. Przecież do tej pory śpiewała to tylko dwa razy. Dwa! A dla nas zaśpiewała trzeci... Przed wykonaniem znowu zaczęła mówić, jak bardzo nas kocha, jak dobrze jest wrócić, mówiła o tym, że ją prosiliśmy i że to specjalnie dla nas... A za chwilkę usłyszałam Ever since I was a child... i po prostu osłupiałam. Ja nawet nie miałam łez na tę piosenkę, może skończyły się już przez te miliony razy, które już ją słuchałam... Ja się po prostu cała trzęsłam. Jakbym miała malarię. Parkinsona. Cokolwiek. Karolina może to potwierdzić, bo trzymała mnie wtedy za rękę. Dobrze to określiła: byłam w takim stanie, że gdybym tylko miała miejsce, to przewróciłabym się. Z wrażenia. To wykonanie było... tak bezbłędne, tak idealne, tak piękne... Sama Florence po zaśpiewaniu ukryła twarz w dłoniach. To dla niej też musiało być dużo emocji. To jest tak piękna, smutna, prawdziwa piosenka... Podziwiam ją strasznie, że w ogóle dośpiewała ją do końca. A zaśpiewała lepiej niż w studiu nagraniowym... Wszyscy byli tak oszołomieni po wykonaniu, że zaczęli skandować "dziękujemy! dziękujemy!" w ogóle nie myśląc o tym, że krzyczymy po polsku...
tuż po koncercie. dowód na to, że na Dog days stałyśmy tak blisko:) |
Nie mam słów na ten koncert. Był najlepszy, jedyny. Niepowtarzalny. Mogę być na innych koncertach, może nawet na innym koncercie Flo - ale żaden nie będzie lepszy niż ten. Najlepszy koncert w towarzystwie najlepszych ludzi. Nigdy nie tego nie zapomnę! Nigdy nie wyrzucę wianka, opaski "płyta", biletów... I nigdy nie wytrzepię brokatu z ubrań, hahah.
Dziękuję, Flo. Za Over the love i za wszystko.
Potwierdzam wszystko! Oprócz tego, że jestem dziwna. Może trochę, ale nie aż tak :D
OdpowiedzUsuńZanim przeczytam post: zginiesz. (Dlatego, iż będę jeszcze bardziej rozpaczać, nad tym, że miałam tam być, ale nie byłam.)
OdpowiedzUsuńPopłakałam się.
OdpowiedzUsuńWyobraziłam sobie, że ja też tam byłam, że usłyszałam "Ever since I was a child..." i popłakałam się.
Dobra, brak słów.
Idę schować się pod koc. I słuchać Flo.
Nie jestem jakąś wielką fankm tego zespolu, ale lubie ich posuchac i na koncert pewnie z checia bym pojechala :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię jej piosenki, chociaż fanką nie jestem. Tyle radości w tym poście, że jest ona wręcz namacalna <3 Chyba mi się udzieliła nawet, bo aż się uśmiechnęłam do monitora :) Zazdroszczę koncertu, widać, że świetnie się bawiłaś.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę ♥ też chętnie bym się wybrała ;)
OdpowiedzUsuńWIELKIE ZAZDRO ♥
OdpowiedzUsuńno ale, dziękuję! Nie mogę przestać jej słuchać...
Idę płakać do kąta :3
OdpowiedzUsuńBardzo bym chciała pojechać tam i posłuchać jej na żywo, jednak - w tym roku nie było mi to pisane.
Cóż... :D
Florence słucham od kilku dobrych lat. Jest niesamowita po prostu. Nic tylko zazdrościć. :P
OdpowiedzUsuńNie czytam tego. Nienawidzę każdego, kto tam był! TO TAKIE NIESPRAWIEDLIWE! :o
OdpowiedzUsuń