Wczoraj, w dniu premiery, miałam okazję obejrzeć Kosogłosa. A wiecie, ja nie lubię science fiction. Nawet bardzo nie lubię. No dobra, według mnie to właściwie najgorszy gatunek filmowy, jaki tylko istnieje. A jednak... jak na razie lubię wszystkie trzy adaptacje książek z serii Igrzyska Śmierci. Zapraszam na recenzję najnowszej z nich! Jak się okazuje, to, co reżyser (Francis Lawrence) wyprawia na ekranie, nie może nie poruszyć nawet mnie.
Katniss Everdeen trafia do Dystryktu 13, który funkcjonuje i ma się dobrze. Dziewczyna niechętnie zgadza się zostać Kosogłosem i kręcić tzw. propagity, w których namawiać będzie ludność z pozostałych dystryktów do buntu. Jednocześnie nie przestaje myśleć i Peetcie, który pozostał na arenie i prawdopodobnie nie żyje.
Nie myślcie, że zakochałam się w tym filmie bez pamięci, że stał się moim ulubionym, i że mam po nim kaca niepozwalającego mi sięgnąć po żadną książkę czy film przez miesiąc. Nie. Mówię otwarcie, że były długie momenty, kiedy nic się nie działo i zwyczajnie się nudziłam, marzyłam o zakończeniu. Chociaż "nic się nie działo" to chyba złe określenie. Może i działo się, ale raczej nic wartego uwagi. Nie wiem też, czy tylko ja i Karola jesteśmy tak nieogarnięte, ale miejscami naprawdę trudno było się połapać, co się właściwie dzieje oraz kto jest kim. Poza tym, choć poniekąd jest to całkowicie niezależne od jakości filmu, te wszystkie nowoczesne technologie w Panem wydawały mi się kompletnie absurdalne po po pierwsze ze względu na panującą wokół biedę, no i swoją drogą przez ich zupełnie nieprawdopodobieństwo.
Nie mogę nie przyznać jednak, że chwilami zapominałam o bożym świecie i gapiłam się w ekran jak sroka w gnat. Udało mi się tak wciągnąć, że w pewnym momencie pod koniec Kosogłosa aż podskoczyłam! No i straaasznie poruszały mnie momenty takie jak te, kiedy Katniss oglądała zgliszcza Dystryktu 12, czy gdy budziła się z krzykiem z koszmarów dotyczących areny. Wtedy przypominałam sobie, że fantastyka fantastyką, ale prawdziwe wojny wywołują w ludziach podobne uczucia. Okropność. A poza tym, wreszcie polubiłam parę Finnick i Annie. Pewna scena pod koniec - nie spoileruję - była przecudowna i stała się moją ulubioną.
Nie zachęcam tak, jak robią to inni, ale miejcie też na uwadze moje zwykłe gusta filmowe. Jeśli macie podobne do moich, śmiało możecie obejrzeć Kosogłosa (a jeśli nie macie, tym bardziej powinniście to zrobić). Jest to dobry film, mimo wszystko naprawdę warty obejrzenia, nawet tylko dla kilku momentów. I uwierzcie, nie wypowiadałabym tych słów, gdyby był to jakikolwiek inny film science-fiction.
Mam nadzieję, że w nadchodzącym tygodniu też się wybiorę, chociaż Kosogłos w wersji książkowej podobał mi się średnio. No i nie kumam tej maniery rozbijania filmu na milion części, tzn. rozumiem że ma to wyciągnąć maks kasy z widza, ale często dzieje się tak, że nic się nie dzieje bo akcja jest sztucznie rozciągana
OdpowiedzUsuńKsiążka "Kosogłos" niestety, w moich oczach wypadła słabo - jednym słowem byłam rozczarowana. Mam nadzieję, że film będzie lepszy, aczkolwiek zwiastun zachęca :)
OdpowiedzUsuńJejuśku, nie mogę się doczekać. Zazdroszczę, że już widziałaś! :)
OdpowiedzUsuńIdę we wtorek i już normalnie umieram z podekscytowania! Tym bardziej nie mogę się doczekac, gdy czytam na blogach recenzje tego filmu, a są same pozytywne!
OdpowiedzUsuńA ja idę dopiero w piątek... Mam nadzieję, że mnie oczaruje, a nie tylko się spodoba. Boję się, że to przedłużenie może nie wyjść na dobre, może nie będę się jednak nudzić. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Właśnie planuję się wybrać, ale teraz panuje istny szał na punkcie Kosogłosa, więc nie wiem, czy jestem gotowa na tłumy fanów przelewających się przez sale kinową i pozostawiające mi jedynie siedzenia w pierwszym rzędzie ;_; Ale skoro Tobie się podobało, a Ty nie gustujesz specjalnie w takich gatunkach, to coś w tym musi być :)
OdpowiedzUsuńobejrzę i się pojaram tym ^^
OdpowiedzUsuńMam w planach pójście do kina na film :)
OdpowiedzUsuńZa niedługo także pójdę na Kosogłosa! :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to poprawnie nakręcony dwugodzinny trailer właściwego Kosogłosa, którego zobaczymy dopiero za rok ;)
OdpowiedzUsuńJa jadę na ''Kosogłosa'' do kina w czwartek ze szkołą, wszyscy chcieli jechać i zgłosiło się coś ok. 100 osób, haha.
OdpowiedzUsuńA mnie w ogóle nie interesuje seria Igrzysk Śmierci. Ta seria nie dla mnie, choć lubię fantastykę. [ Szept Myśli ]
OdpowiedzUsuń