Czerwiec zeszłego roku kojarzy mi się kolejno z: 1) koncertem Florence + The Machine, 2) wyjazdem do Hiszpanii z zespołem i 3) lekturą Ech pamięci, które zupełnie spontanicznie pożyczyłam od nauczycielki. Doskonale pamiętam, jak pochłonęłam je w jeden spędzony na leżaku w pełnym słońcu weekend. Cóż to była za książka! Zdecydowanie jedna z lepszych, jakie przeczytałam w 2014 roku. Całe szczęście, że dorobek literacki pani Webb nie kończy się na tej jednej pozycji. Czy druga książka autorki ma szansę stać się jedną z lepszych w roku obecnym? Tak! Chociaż pogoda nie rozpieszcza nas jak w upalne czerwcowe dni, to słowa pisane przez Katherine Webb wzbudzają identyczne emocje!
Rok 1902. Caroline Fitzpatrick wbrew woli oschłej ciotki Bathildy zakochuje się w Corinie Massey i porzuca Nowy Jork, aby zacząć życie na ranczu pośród dzikich prerii hrabstwa Woodward. Nie czuje się tam jednak szczęśliwa. Popełnia czyn, który ma prześladować ją do samej śmierci.
Kilkadziesiąt lat później Erica Calcott próbuje przybliżyć sobie sylwetkę swojej prababki Caroline i jednocześnie rozwiązać zagadkę zaginięcia kuzyna Henry'ego 23 lata wcześniej. Czy jego zniknięcie i przeszłość Caroline w jakiś sposób się ze sobą łączą? A może pewne rzeczy nigdy nie wychodzą na jaw?
Są książki, które czyta się bez zainteresowania; takie, które czyta się przyjemnie, ale bez większej fascynacji i wreszcie te, które pochłania się za jednym zamachem, nie bacząc na świat wokół. Ostatnia kategoria to prawdziwa rzadkość. Całe szczęście nazwisko Webb jest właściwie jej synonimem. Dziedzictwo, podobnie jak Echa pamięci, jest niesamowicie wciągające. Wszystko za sprawą mistrzowsko skonstruowanej wymyślnej fabuły oraz niezwykle dynamicznej akcji. Jakkolwiek język zdecydowanie nie należy do banalnych i wydawać by się mogło, że nuta poezji zawarta w nim może utrudniać płynne zapoznawanie się z losami Calcottów, to nic bardziej mylnego! 500-stronicową książkę pożera się w kilka godzin, a wyjątkowo barwne pióro autorki jest dodatkowym przepysznym daniem na uczcie literackiej, jaką jest Dziedzictwo.
Narracja znowu prowadzona jest dwutorowo. Nie przepadam za taką formą, gdyż bardzo łatwo jest wypaść z rytmu, ale pani Webb świetnie sobie z nią radzi. Nie sposób wskazać, która z historii - Eriki czy Caroline - jest ciekawsza. W jednej i drugiej atmosfera jest napięta do granic możliwości, a w powietrzu wisi gorzka woń nienawiści wymieszanej z gorącą miłością. Jednak chociaż na brak emocji z całą pewnością nie można narzekać, to niechętnie muszę przyznać, że Echa pamięci obfitowały w jeszcze większą dozę namiętności. Czytelnik wraz z bohaterami unosił się do samego nieba w euforii i razem z nimi spadał na samo dno. Dziedzictwo zdominowało raczej współczucie dla postaci, które radzić muszą sobie z sytuacjami bez wyjścia i zmagać się z wypalającym uczuciem nienawiści; zalążkami szaleństwa. Oczywiście, są czyny, dla których nie ma usprawiedliwienia, ale Bóg mi świadkiem, że Katherine Webb potrafi tak omotać swojego odbiorcę, że ten jest w stanie pokochać nawet największe z wykreowanych suk! A choć fabuła Dziedzictwa może wydawać się nieco naciągana, to jestem przekonana, że niejeden taki scenariusz napisało życie. Szkoda tylko, że wielu jego aspektów nietrudno się jest domyślić. To jedyna wada debiutu pani Webb - i to wada niebagatelna, gdyż to właśnie element zaskoczenia był jedną z mocniejszych stron cudownych Ech pamięci. Na szczęście to chyba dowodzi tylko, jak fantastyczną pisarką jest pani Katherine - skoro wychwalam jej dzieło pod niebiosa, a połowę tajemnic bez trudu rozwiązałam.
Nie czytałam tak fenomenalnej książki od czasów ostatniego tomu Marii Antoniny! Poza tym upewniłam się tylko, że wszystko co wyjdzie spod pióra Katherine Webb jest pierwszorzędne. Oczywiście pani Webb wskakuje na moją listę ulubionych autorów, a jej dwie inne książki - The Unseen i The Misbegotten - na listę książek, na których wydanie mam gorącą nadzieję. Serdecznie polecam!
Jak mogłabym przejść obojętnie obok twórczości Webb po przeczytaniu Twojej recenzji? Nie ma takiej opcji! :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci że udało Ci się przeczytać taką książkę. Jutro idę do biblioteki, więc rozejrzę się za jakimś dziełem autorki. Takie emocje jakie biją od tego tekstu są niesamowite :)
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie przeczytać. Już od dłuższego czasu mam ochotę na "Echa pamięci".. Z recenzji wnioskuję, że jednak "Echa" są lepsze, tak? Bo zastanawiam się od czego zacząć..
OdpowiedzUsuńOd kilku miesięcy "chodzą" za mną Echa Pamięci. Niestety jeszcze nie udało mi się nawet rozejrzeć za tą książkę. Po Twojej recenzji widzę, że muszę pomyśleć także o "dziedzictwie" tej autorki:)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzje!
Pozdrawiam
Koniecznie muszę się za nią rozejrzeć. Z pewnością jest fenomenalna!
OdpowiedzUsuń