wtorek, 9 lipca 2013

Marina

Najlepsze książki recenzuje się najtrudniej. Niby żadna tajemnica. Po przeczytaniu świetnej książki każdy bloger obawia się zepsucia swojej opinii. Niektóre uczucia po prostu ciężko jest ująć w słowa. Ale coś takiego, co zdarzyło mi się po lekturze "Mariny" przytrafia mi się naprawdę rzadko. Po zamknięciu książki nawet nie pomyślałam "jak ja napiszę recenzję?", nie. Pisanie tej recenzji wydało mi się po prostu absurdem! Wydawało mi się oczywistością, że każdy wie, iż utwór jest doskonały...

Zaczyna się zwyczajnie. Oscar Drai jest zaciekawiony starym, porzuconym pałacykiem i dlatego wchodzi do środka. Okazuje się, że budynek wcale nie jest opuszczony. Spanikowany chłopak odruchowo zabiera leżący na stole zegarek z niejasną inskrypcją. Po kilku dniach Oscar odnosi przedmiot. Poznaje mieszkańców pałacyku - piękną i tajemniczą Marinę oraz jej schorowanego ojca Germana. Niedługo po tym Marina pokazuje przyjacielowi zagadkową kobietę w czerni, regularnie przynoszącą czerwoną różę na bezimienny nagrobek. Widnieje na nim tylko tajemniczy znak przypominający czarnego motyla. Nastolatkowie postanawiają śledzić kobietę. I tak zaczyna się mrożąca krew w żyłach, niebezpieczna przygoda rodem z Frankensteina.

Zafon posługuje się bogatym, ozdobnym słownictwem. Przez to styl nie jest najprostszy, ale zrozumiały. Dialogi przesycone były humorem, często czarnym. Mroczna atmosfera natomiast - tajemnicami, zagadkami. Wątek miłosny był niezwykle subtelny i stworzony z wyczuciem. To wszystko wraz z niezwykle dynamiczną akcją daje świetne połączenie. Dodatkowo klimat dwudziestowiecznej Barcelony został doskonale oddany i jestem pewna, że jeśli kiedyś odwiedzę to miasto, będzie mi się kojarzyło właśnie z "Mariną". I powiedzcie, czy nie warto sięgnąć po książkę chociażby ze względu na wymienione zalety? A to dopiero początek...
"Czasami to, co najbardziej prawdziwe, dzieje się tylko w wyobraźni - odparła. -Wspominamy tylko to, co nigdy się nie wydarzyło."
Spodobał mi się pomysł na narrację - pierwszoosobową z perspektywy czasu, prowadzoną przez chłopaka! Nie mam pojęcia, dlaczego zazwyczaj to dziewczęta zostają głównymi bohaterkami. Okazuje się, że świat postrzegany przez płeć brzydką jest trochę inny, aczkolwiek równie interesujący.

Oscar Drai to piętnastolatek sympatyczny, odważny, ale i potrafiący się odszczeknąć. Nie potrafił sprecyzować, co czuje do Mariny i dlatego o tym nie mówił, a co za tym idzie - nie denerwował odbiorcy. Co prawda czasem irytował mnie tym, że nie umiał wysłuchać czyjegoś polecenia, nawet danego w dobrej intencji. Mimo to, nie odgrywa to większej roli w tym, jak postrzegam bohatera. Podsumowując: nie sposób było go nie lubić! Jednak jeszcze większą sympatią obdarzyłam Marinę. Cechowała się ona inteligencją, sypała wieloma mądrościami życiowymi niezrozumiałymi dla jej przyjaciela. Tak jak Oscar - mogła pochwalić się odwagą, a dodatkowo także i ciętością w rozmowie. Słowem: niesamowicie zagadkowa i intrygująca postać. 

Dopatrzyłam się jednakże jednej nieścisłości: uciekając z internatu Oscar zostawił za sobą plamy krwi. Powracając do pokoju następnego dnia, nie było po nich śladu. A szczerze mówiąc nie sądzę, żeby woźna wytarła je ot tak, bez zdziwienia. Autor musiał o nich zapomnieć. Nie wyrzucam mu jednak tego jakoś specjalnie, bo cała ta scena była opisana z tak przeraźliwą dokładnością, że leżąc w łóżku myślałam tylko o potworności tej całej historii, a nie o zapomnianych plamach krwi.. 
"(...) Bo nie wie, że wszystkie baśnie są kłamstwem, choć nie wszystkie kłamstwa są baśniami."

Nareszcie mogę również powiedzieć, że udało mi się odgadnąć niektóre tajemnice. Nareszcie, czy też - niestety.. Dopiero teraz widzę, że to właśnie moje zerowe umiejętności detektywistyczne sprawiały, że czytanie kryminałów/thrillerów sprawiało mi taką przyjemność. Chyba ostatnio uległy poprawie. Ale to też nie ma wielkiego znaczenia. Bo dwa razy tyle zagadek zostało nieodgadniętych do końca. 

A co najbardziej podobało mi się w "Marinie"? Przesłanie. Więcej chyba nie mogę powiedzieć, bo nie chcę nic zdradzić, ale kusi mnie niemiłosiernie! (Czy jest tu ktoś, kto książkę czytał i zechce ją ze mną przedyskutować, błagam?!) 

Reasumując:  to dopiero koniec początku mojej przygody z Zafonem. "Marina" to książka po prostu genialna, od której nie sposób się oderwać. Porusza, ale i przeraża. Zostawia po sobie masę pytań, z czego największe: jak uleczyć kaca książkowego?

Moja ocena: 9/10

Wyzwania:




24 komentarze:

  1. Wiedziałam, że dasz radę! Świetna recenzje, nie ma co, zachęciłaś mnie. Teraz tylko muszę lecieć do biblioteki i wypożyczyć. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tej jeszcze nie czytałam, ale uwielbiam Zafona, więc pewnie kiedyś ją dorwę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze mówiąc nigdy nie słyszałam o tej książce, a po tym jak przeczytałam jak bardzo Ci się spodobała to muszę ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z pewnością się kiedyś na nią skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak na razie tego autora czytałam tylko „Księcia mgły” i po takiej recenzji widzę, że muszę zapoznać się też z „Mariną”. :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się z Tobą - najlepsze książki recenzuje się najtrudniej. Słowa nie zawsze potrafią wyrazić zachwyt. O książce wiele słyszałam i mam na nią ogromną ochotę ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolejna książka, która znalazła się na mojej liście Must Read dzięki Tobie! :D

    in-corner-with-book.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Po Twojej recenzji jestem pewna, że muszę przeczytać tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiesz co... teraz dodałaś nową książką do mnie w zakładce "Do przeczytania".

    OdpowiedzUsuń
  10. To może być naprawdę fajna książka. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Muszę przeczytać Marinę :D Pan Zafon oczarował mnie swoim stylem w Pałacu Północy i Światłach września :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Zafona znam i bardzo lubię, choć te młodzieżowe może troszkę mnie ;) A ta jeszcze czeka na swoją kolej :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Chociaż niechętnie to mówię, bo nie bardzo polubiłam Zafona, przeczytałabym tą książkę :P No cóż poradzić, zaciekawiłaś mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Może kiedyś przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Prowadzenie narracji w pierwszej osobie, to trudna rzecz i wielu autorów polega, ale o pana Zafóna mogę być spokojna. Co prawda czytałam tylko 'Ksiaże mgły' jego autorstwa, ale juz od tej ksiazki jest jednym z moich ulubionych autorów.

    OdpowiedzUsuń
  16. Jeśli o Zafóna chodzi - właśnie czytam "Pałac Północy". Kiedyś przeczytałam "Światła września" tego autora. Człowiek po prostu ma taki talent, że każdy powinien zapoznać się z jakąś książką! Po Marinę z pewnością kiedyś sięgnę, będę czatować na nią w bibliotece :D
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  17. ,,Marina'' to jedna z moich ulubionych książek. Co do przesłania masz rację, to jest najlepsze w tej pozycji. Ja właśnie leczę kaca książkowego, ale nie znalazłam na niego recepty niestety... Sam przejdzie :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie czytałam jeszcze żadnej książki tego autora, muszę to nadrobić :-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Książkę tego autora mam w planach :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Koniecznie muszę zapoznać się z twórczością tego popularnego autora. I to fakt, że najtrudniej wyrazić zachwyt.

    OdpowiedzUsuń
  21. Na razie czytałam tylko jedną książkę Zafona "Pałac Północy", który miło wspominam - to naprawdę niezła przygodówka dla młodzieży. "Marinę" chętnie bym przeczytała - Twoja pozytywna recenzja i wysoka ocena kuszą. :) Na pewno przeczytam kiedyś "Cień wiatru", gdyż czeka na półce już od długiego czasu. :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  22. Mam ją na półce pozyczoną od mamy i mi narobiłaś apetytu na Marinę... Wreszcie musze się za nią wziąć, bo rodzicielka mi bardzo autor poleca, w dodatku i na blogach zachwalany... Nic, tylko wziąc się do czytania ^^

    OdpowiedzUsuń