poniedziałek, 25 listopada 2013

W pierścieniu ognia (2013)

Pamiętam moment, w którym po zakończeniu "Igrzysk śmierci" na ekranie kinowym pojawiły się napisy. Czułam satysfakcję z obejrzenia filmu, na który poszłam z ciekawości (przed przeczytaniem książki - tak, wiem że zbrodnia), ale nie powiem, żebym odczuwała chęć zapoznania się z kontynuacją. Z kina wychodziłam raczej z myślą "dobre, ale nie aż tak żeby być ciekawym drugiej części". Ale potem przeczytałam całą trylogię, obejrzałam po raz kolejny "Igrzyska"... i nie mogłam uwierzyć, że premiera "W pierścieniu ognia" jest wyznaczona na listopad 2013. Rok czekania wydawał mi się jakimś kiepskim żartem, naprawdę. Ale ta 'cała wieczność' minęła o wiele szybciej, niż można by się było spodziewać! Teraz jestem dzień po seansie - ochłonęłam i trzeźwo myślę. Nie zmienia to jednak faktu, że mój wybredny gust właśnie poczuł się zraniony - identycznie jak pozostali, nie mogę przestać myśleć o premierze "Kosogłosa".

Po wygraniu 74 Głodowych Igrzysk, Katniss i Peeta ruszają w Tournee Zwycięzców, polegające na odwiedzaniu każdego dystryktu, składaniu kondolencji rodzinom poległych. W niektórych dystryktach wybuchają zamieszki. Prezydent Snow uważa, iż jest to wina Katniss - i aby ją wyeliminować, organizuje Ćwierćwiecze Poskromienia - Głodowe Igrzyska z udziałem samych zwycięzców.


Pewnie zabrzmi to trochę dziwnie, ale pierwszą rzeczą która mnie zachwyciła jest... grafika. Oczywiście wiem, do jakich technologii mają dostęp dzisiejsi reżyserzy i całe ich ekipy, ale uwierzcie - kogoś, kto chodzi do kina raz na kilka/naście miesięcy, taki obraz po prostu zwala z nóg. W ogóle jestem pod ogromnym wrażeniem całej strony technicznej "W pierścieniu ognia". Stroje i kostiumy - genialne (zwłaszcza suknia ślubna, ojeej!), efekty specjalne niesamowite, a szczególnie jedna z ostatnich scen na arenie (nie chcę spoilerować, ale i tak pewnie wiecie o którą chodzi) - dosłownie oszałamiająca. Ścieżka dźwiękowa - a zwłaszcza hymn Panem - przyprawiająca o dreszcze. Reżyser (Francis Lawrence) przeszedł sam siebie - także pod względem, hm, uczuciowym. "W pierścieniu ognia" ukazuje nam, do jak wielkiej gamy emocji jesteśmy zdolni... i to w ciągu ułamku sekundy, a jakże. Film wzrusza, smuci, bawi - i przede wszystkim zaskakuje. Obfituje w momenty, kiedy cała sala się śmieje... lub jeszcze częściej - wstrzymuje oddech; ma łzy w oczach. Wśród tych ostatnich najbardziej zapadła mi w pamięć scena odejścia Mags (Lynn Cohen), eeh.


Dobór aktorów również okazał się nader trafny. Gra aktorska Katniss (Jennifer Lawrence)  utrzymała swój poziom, a może nawet okazała się jeszcze lepsza niż w pierwszej części. Dziewczyna spisała się na medal - doskonale oddawała wszystkie emocje, jakie z pewnością odczuwała jej bohaterka; idealnie utożsamiła się ze swoją postacią. Mam wrażenie, że w sposób nawet większy, niż była potrzeba. Świadczy to o niczym innym jak jej niesamowitym talencie. 
Ponadto obdarzyłam sympatią prowadzącego Igrzyska (Stanley Tucci), Haymitcha (Woody Harrelson) oraz świeżo poznaną Johannę (Jena Malone). Była to postać wyrachowana i pewna siebie, kreowana na zimną sukę. Moim zdaniem kryje się jednak w niej coś więcej ("moim zdaniem" - bo z książek prawdę mówiąc za wiele nie pamiętam, czytałam je dawno) - bo jak można nikogo nie kochać?
Natomiast jeśli chodzi o Peetę... jak wiecie, nie polubiłam go zarówno w książce, jak i filmie. Na dodatek uważam, że jego wygląd jest, hm - jak to powiedzieć dyplomatycznie? - poniżej poziomu krytyki. Po obejrzeniu "W pierścieniu ognia" nie lubię go wciąż... ale jakby trochę mniej. No i trzeba mu przyznać - chłopak wyładniał.

Nie spodziewałam się tego, że tak mi się "W pierścieniu ognia" spodoba. Byłam raczej krytycznie nastawiona. Jednakże ekranizacja drugiej części "Igrzysk śmierci"przeszła moje najśmielsze oczekiwania: po wyjściu z kina przez 20 minut nie mogłam mówić na inny temat, niż właśnie obejrzany film; jestem gotowa zachwalać go każdej napotkanej osobie. Gorąco polecam wszystkim fanom serii pani Collins. 

Moja ocena: 9/10

19 komentarzy:

  1. "Na dodatek uważam, że jego wygląd jest, hm - jak to powiedzieć dyplomatycznie? - poniżej poziomu krytyki" hahaha, po co dyplomatycznie, wal prosto z mostu, że jego twarz to jeden wielki defekt genetyczny! Żal, twoje ruchome memy mnie nie zaspokoiły - widziałam je już. A na film idę w sobotę <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dobrze wiesz, nie wiem co mam Ci tu napisać, więc hm... muszę obejrzeć, powinno mi się spodobać, może w sobotę uda się pojechać itd. No i ja Peetę lubię, ale o gustach, tak jak stwierdziłaś, się nie dyskutuje. :D
    Recenzja dobra, nie rozumiem w ogóle dlaczego nie jesteś z niej zadowolona.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę się doczekać, kiedy w końcu pójdę do kina na "W pierścieniu ognia" ^^ Jeśli film jest tak dobry jak mówisz, to tym lepiej dla mnie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ej no jak możesz... Peeta jest cudowny! :D
    A film rzeczywiście boski, mogłabym go oglądać kilka razy pod rząd :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja wybieram się na seans 5 grudnia i normalnie w świecie nie mogę się doczekać! <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak tak mogłaś pójść na seans przed przeczytaniem książką?;p
    Druga część Igrzysk wypadła o niebo lepiej od pierwszej, i teraz tylko czekać na "Kosogłosa".

    OdpowiedzUsuń
  7. jak widzę i ciebie film urzekł - dobre recenzje świadczą dobrze o produkcji ...dobrze, że nie zepsuli kolejnej ekranizacji - mam film w planie

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja najpierw przeczytałam całą trylogię, a później wybrałam się na premierę pierwszej części "Igrzysk...", całkowicie mnie ta ekranizacja zachwyciła! Niestety, ale na drugą cześć wybiorę się dopiero w grudniu. :/

    OdpowiedzUsuń
  9. Na pewno obejrzę ten film, chociaż "Igrzyska śmierci" podobały mi się zdecydowanie bardziej w wersji papierowej.

    OdpowiedzUsuń
  10. O wiele lepszy niż pierwsza część. :D

    OdpowiedzUsuń
  11. No film świetny, trzeba przyznać, reżyser spisał się świetnie. A gra aktorska Jennifer Lawrence - jak napisałaś - na medal. Nie wiedziałam, że można tak dobrze grać.
    Poza tym - Caesar Flickerman i Effie Trinket - najlepsi bohaterowie ever! Jestem zakochana w ich pozytywizmie i tych kolorowych strojach!
    xo, A.

    OdpowiedzUsuń
  12. Filmowa wersja "W pierścieniu ognia" spodobała mi się bardziej niż "Igrzyska śmierci", nadal jestem pod wrażeniem i nie mogę doczekać się trzeciej części. Też jakoś szczególnie nie polubiłam Peety :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ogromnie się cieszę, że i Cb porwała, ja byłam zachwycona i gdybym mogła chętnie obejrzałabym jeszcze raz. ;) A z rozmawianiem o niczym innym doskonale rozumiem. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Trylogię mam za sobą, pierwszą część ekranizacji również, dlatego i tą część mam w planach :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten film jest genialny. Nie spodziewałam się, że aż tak mnie zaskoczy. Po obejrzeniu siedziałam w pokoju i płakałam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie znam trylogii w wersji książkowe, ani filmowe, więc trudno mi dyskutować, muszę to nadrobić, bo czuję się źle, że praktycznie na każdym blogu można znaleźć takową recenzję :)

    OdpowiedzUsuń
  17. A ja Peetę lubię, bo ten cały Gale jakoś mnie drażni (głównie dlatego, że nie lubię tego autora, ale to się wytnie:). Mnie Igrzyska nie zadowoliły w 100%, ale i tak uważam, że ta część była o niebo lepsza niż poprzednia

    OdpowiedzUsuń