niedziela, 29 grudnia 2013

Dziennik Bridget Jones (2001)

Kto nie słyszał o Bridget Jones? Jeśli znajdą się takie osoby, proszę o ustawienie się grzecznie w rządku i czekanie na surowy wyrok. Chociaż i tak pewnie nikt by Wam nie uwierzył. Bridget Jones jest bowiem (pomijając już jej pozytywne szaleństwo, specyficzny charakter i genialne poczucie humoru) najpopularniejszą singielką na świecie!

Fabułę ciężko jest opisać jednoznacznie. Film opowiada po prostu o perypetiach zwariowanej trzydziestu-paro latki, uzależnionej od zakupów, papierosów i ważenia się. Kobieta marzy o czułym i kochającym partnerze, ale w realizacji pragnienia przeszkadza jej niepowtarzalny talent do wynajdowania jak najgorszych obiektów westchnień i pakowania się we wszelkiego rodzaju kłopoty. Przy tym wszystkim Bridget przez cały czas próbuje przekonać samą siebie, że mężczyzna nie jest jej do niczego potrzebny - i po części dlatego zaczęła prowadzić dziennik. No i powiedzcie, jak można jej nie lubić?


Renee Zellweger wywiązała się ze swojej roli znakomicie - utożsamia się ze swoją postacią i dzięki temu doskonale odzwierciedla charakter Bridget. Nawet dla osoby niedoświadczonej (jak ja) jest bardzo widocznie, że gra aktorska Zellweger jest naprawdę dopracowana i udana - świadczą o tym chociażby wybuchy śmiechu odbiorcy. Dodatkowo niektórym scenom towarzyszy niezwykle trafiony podkład muzyczny, w którym istotny jest także tekst (dla nieznających angielskiego - na szczęście tłumaczony) - na przykład "I'm every woman". Dopełnia to tylko obrazu i pozwala wczuć się jeszcze mocniej w klimat.
Jednak nie tylko gra Zellweger jest tu godna podziwu - wszyscy aktorzy wywiązali się tu na medal. Pochwalić muszę zwłaszcza Colina Firtha (filmowy Mark Darcy), który zdobywa serce odbiorcy już na samym początku, kiedy poznajemy go ubranego w słodki sweterek z reniferem.
 
Wielkim mankamentem filmu jest natomiast scenariusz - dialogi nie mają za dużo wspólnego z książkowymi kwestiami. Rozmyślania Bridget zostały w znacznej części pominięte. Szkoda, bo była to naprawdę zabawna postać - i jakkolwiek przy lekturze oryginału dosłownie płakałam ze śmiechu, to tutaj tylko zaśmiałam się parę razy na głos. Kontrast jest naprawdę widoczny. A nie tylko to zostało nie uwzględnione - zabrakło mi na przykład stałego ważenia się głównej bohaterki. W papierowej wersji robiła to prawie na każdej stronie, natomiast w filmie chyba tylko raz. No i dziennik... pojawił się co prawda parę razy, ale znowu: książkowa Bridget pisała w nim coś codziennie, tutaj - naprawdę sporadycznie. Zdecydowanie za mało, biorąc pod uwagę umieszczenie dziennika w tytule filmu.

"Dziennik Bridget Jones" trochę mnie rozczarował. Liczyłam na komedię chociaż w jakimś stopniu dorównującą poczuciu humoru emanującym z pierwowzoru. Tego co prawda nie otrzymałam, ale nawet mimo to film wciąż zachwyca swoją lekkością, niebanalnością i poczuciem humoru. Polecam.

Moja ocena: 7/10

16 komentarzy:

  1. O, to mnie trochę zaskoczyłaś, bo słyszałam, że książka jest nudna. Sama jej z tego względu nie przeczytałam, a jedynie obejrzałam filmy. Oba mile wspominam i oglądałam dwukrotnie. Z niecierpliwością czekam na kolejną część, chociaż już ubolewam nad tym, że autorka uśmierciła w swojej najnowszej książce Marka.... Taka fajna postać! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aha, no to dzięki za spoiler....

      Usuń
    2. Jejku, sorry, nie czytalam tej książki, ale o śmierci Marka pisaly wszystkie portale i to takze te zwiazane z ksiazkami, więc potraktowalam tę informację jako coś oczywistego. Wydaję mi się, że i tak dowiedzialabys się o tym z opisu książki albo opisu nowego filmu, bo to żadna tajemnica, że losy Bridget zmierzaja w innym kierunku.

      Usuń
    3. dobra, chyba już przepadło. poza tym skoro mówisz że i tak bym się dowiedziała... :>

      Usuń
  2. Lubię ten film, Renee Zellweger jest w nim boska

    OdpowiedzUsuń
  3. Poki co czytalam tylko ksiazke (ktora niezwykle mi sie spodobala), a film tez chetnie obejrze... Kto wie, moze nawet dzis? I to dzieki Tobie, bo mi przypomnialas. Pozdrawiam! :*

    http://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Książki nie czytałam, ale film widziałam wiele razy. Jest całkiem śmieszny i można spędzić miłe chwile oglądając go ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaa, Bridget Jones! Uwielbiam ją! Dawno oglądałam ten film (a może jeszcze w tym roku?), ale naprawdę świetnie się przy nim bawiłam. I ten świąteczny sweterek. :') Chętnie bym go obejrzała jeszcze raz, mam nadzieję, że niedługo nadarzy się ku temu okazja. A i książkę też bym przeczytała. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rzadko kiedy oglądam filmy, co prawda miło czasem zobaczyć komedię, więc może kiedyś... Tymczasem zapraszam na wyzwanie czytelnicze na moim blogu: http://kraina-ksiazek-stelli.blogspot.com/p/wyzwania-2014-r.html :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie się nie podoba ani fim ani książka, wiec nie polecam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Najpierw książka, później film. ;-) Jak już wspominałam, postaram się wypożyczyć przy najbliższej wizycie w bibliotece. xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam i oglądałam, obie wersje pokochałam (aż mi się zrymowało). Bridget jest fenomenalna! ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oglądałam, czytałam, uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie kojarzyłam w ogóle, ani osoby, a ni filmu, ale już się za niego zabieram! :)

    http://shelf-of-books.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Film oglądałam, ale chyba drugą część, pamiętam, że był pan Darcy ♥ Ale książkę z chęcią przeczytam, pośmieję się trochę. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń