Kto jest tu ze mną od początku, zapewne wie, iż na początku swojej blogowej kariery strasznie jarałam się fantastyką, na czele z paranormal romance (wolę do tego nie wracać...). Wszyscy wiecie pewnie, czym cechuje się ten gatunek - "niegrzeczny" chłopak wilkołak/upadły anioł/wampir, który jest "grzeczny" dla swojej ukochanej, ratuje wraz z nią świat. W końcu jednak powtarzająca się w kółko niemalże ta sama historia zaczęła mi się przejadać i doszło do tego, że od ponad roku nie zbliżam się do tych powieści. I z całym szacunkiem dla fanów, ale nie wiem, co w nich widziałam. Dzisiaj napiszę jednak o jednej z książek, dzięki którym pomysł na PR w ogóle powstał. O klasyce horroru z najwyżej półki. O Miasteczku Salem Stephena Kinga.
Ben Mears po wielu latach wraca do Jerusalem, małego miasteczka z którego pochodzi. Góruje nad nim przerażający opuszczony Dom Marstenów, w którym doszło kiedyś do okropnej tragedii. Mężczyzna wiąże z nim swoje najgorsze wspomnienia, a wraz z przyjazdem ma nadzieje na rozwianie demonów przeszłości. Nie spodziewa się jednak, że Zło nigdy nie śpi i że w Salem mogą kryć się siły, o których istnieniu nie miał pojęcia.
"Sam. Tak, to kluczowe słowo, najokropniejsze w całym słowniku. "Zbrodnia" brzmi w porównaniu z nim zupełnie niewinnie, a "piekło" stanowi jedynie bardzo odległe, łagodne skojarzenie."
Nie zaczęło się - tak jak zwykle - niewinnie. Prolog mogę określić jako niezrozumiały, tajemniczy i zapowiadający strach. Następnych kilka rozdziałów chyba miało za zadanie mnie zmylić, bo przyniosły chwilowy spokój i zaintrygowanie. Miałam trochę problemów z rozróżnianiem poszczególnych mieszkańców miasteczka, gdyż było ich naprawdę wielu (jednak kiedy przestali być dla mnie jedynie imieniem i nazwiskiem, okazało się, że każdy z tej grupy ma zupełnie indywidualny charakter, przekonania i historię). Poza tym wtedy nie miałam pojęcia, co tak naprawdę kryje Dom Marstenów, bo nawet mimo tego że ktoś mi to kiedyś powiedział - i nawet nie był to spoiler, raczej prawda ogólna - to w ogóle nie pasowało mi to do kontekstu i klimatu. Niepokój jednak nie odstępował mnie - przecież Miasteczko napisał King. Autor książki, przez którą nie spałam tygodniami. Ja po prostu wyczuwałam tym swoim szóstym czytelniczym zmysłem, że jeszcze będzie strasznie. I było.
"O trzeciej nad ranem świat, ta stara dziwka, nie ma na twarzy makijażu i widać, że brakuje mu nosa i jednego oka. Wesołość staje się płytka i krucha, jak w zamku Poego otoczonego przez Czerwoną Śmierć. Nie ma grozy, bo zniszczyła ją nuda, a miłość jest tylko snem."
Być może nie tak jak przy Lśnieniu, którego na dobrą sprawę boję się nadal - po roku, ale wystarczająco, by nie mieć odwagi zgasić w nocy światła. I jestem pewna, że jeszcze przez wiele nocy będę myślała o tym, co wydarzyło się w Salem. Gawędziarski styl Kinga okazywał się tu zbawieniem, gdyż jego obszerne dygresje stanowiły ratunek, gdy natężenie akcji gwałtownie wzrastało
Ponadto Stephen idealnie poradził sobie z przedstawieniem grozy wampirów. Nie były to już szepczące czułe słówka Edwardziki, tylko krwiożercze bestie bez ludzkich odczuć zapominające o swoim dotychczasowym życiu i bliskich, zdolne jedynie do myślenia o zaspokojeniu szaleńczego głodu. Słońce działa dla nich zgubnie i bynajmniej nie sprawia, że ich skóra błyszczy. Zabić je można jedynie wbijając w serce drewniany kołek, ale wystarczającą ochronę mogą stanowić też krzyż, srebro czy woda święcona. Aby wampir mógł wejść do domu swojej ofiary, musi najpierw zostać zaproszony. Trzeba więc przyznać, że Miasteczko może znacząco wpływać na wyobraźnię, zwłaszcza jeśli jest ona podatna na ludowe wierzenia.
Miasteczko Salem to przerażająca, perfekcyjnie skonstruowana książka, od której nie można się oderwać. Wolę horrory o szaleństwie buzującym w ludzkim umyśle, bo wywierają na mnie większe wrażenie, ale i ta wywarła niemałe. Lekturę polecam gorąco wszystkim, ale pamiętajcie - jeżeli w nocy usłyszycie pukanie w okno, za nic w świecie go nie otwierajcie!
Moja ocena: 8/10
Do tej pory czytałam tylko "Joyland" jeżeli chodzi o powieści Kinga, ale "Miasteczko Salem" też będę miała na uwadze, szczególnie, że tak dobrze ją oceniasz ;) Co prawda... kiedyś oglądałam film... ale już i tak prawie go nie pamiętam :p
OdpowiedzUsuńStephen King to jeden z najsłynniejszych autorów. Wstyd mi przyznać, ze nie przeczytałam jeszcze żadnej jego książki. Jednak zbieram się i mam nadzieję, że już niedługo zapoznam się z jego literaturą!
OdpowiedzUsuńSkąd ja znam to uczucie na wspomnienie o paranormal romance... Nie jesteś sama! :)
OdpowiedzUsuńMiasteczko Salem i inne powieści Kina od dawna mam w planach. Na razie zdobyłam jedynie To i, wstyd się przyznać, będzie to moje pierwsze spotkanie z Kingiem :3
Zbyt straszna książka jak dla mnie ;D
OdpowiedzUsuńLubię Kinga. Czytałam już "Carrie", "Zieloną milę" i "Sklepik z marzeniami". Teraz poluję na "Christine", ale "Miasteczko Salem" również z chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńCzytałam już kilka jego książek i z radością sięgnę po następną :)
OdpowiedzUsuńAż wygooglałam Czarownice z Salem. Taka książka też jest! Widzisz, niedużo pomyliłam.
OdpowiedzUsuńMiasteczko Salem to sztandarowa powieść sygnowana nazwiskiem King, którą wręcz należy przeczytać, bo pokazuje, co ten autor potrafi spłodzić w przeciwieństwie do niektórych słabszych historii! Niesamowity klimat, tak jak to zostało też tu ujęte - klasyk.
OdpowiedzUsuńJestem osobą, która łamie schematy, i jeżeli kiedykolwiek usłyszę pukanie w okno nocą, otworzę je!
OdpowiedzUsuńNo i wypadałoby wreszcie przeczytać coś Kinga xd
Twórczość Kinga dobrze znam, a ta ksiażka jakoś mi uciekła, musze ją złapać :)
OdpowiedzUsuńMuszę wreszcie "zapoznać się" z autorem
OdpowiedzUsuńPierwsza książka Kinga w moim życiu... i pierwsza, którą polecił mi mój mąż! Uwielbiam! Jedna z najmroczniejszych w życiu.
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę, ledwo się od niej oderwałam.
OdpowiedzUsuńHa, moje pierwsze spotkanie z Kingiem! Pokochałam go od pierwszego przeczytania. "Miasteczko Salem" jest perfekcyjnie, idealnie skonstruowane, szczególnie jeśli chodzi o odrębne historie poszczególnych postaci :)
OdpowiedzUsuńTo moja pierwsza książka Kinga i moja druga kupiona za własne pieniądze. Masa lat już minęła, ale dalej to jedna z najważniejszych książek w moim życiu
OdpowiedzUsuń