środa, 21 maja 2014

O miłości do jeżyckich perypetii!

Rodzice czytają zwykle swoim dziecku Baśnie Braci Grimm i tym podobne książki. I mnie to nie ominęło, ale prawdę mówiąc nie utknęło w pamięci równie mocno, co Znajomi z zerówki czy Małomówny i rodzina. Może więc to zasługa tego, że proza Musierowicz towarzyszyła mi od najmłodszych lat, a może tego, że po prostu wyssałam miłość do niej wraz z mlekiem matki - jestem jednak pewna, że będzie to z wszelkim prawdopodobieństwem jedyna seria, która rzeczywiście będzie mi towarzyszyła przez całe życie i którą - mam nadzieję - będę jeszcze czytała swoim wnukom. Miłość, śmiech, ale i doza powagi - czyli dlaczego Jeżycjada podbiła moje serce.

Pomijając te pierwsze dziecięce "próby", od czegoś się zaczęło? Dobre pytanie. Chyba po prostu w wieku mniej więcej jedenastu lat sięgnęłam po Kwiat Kalafiora, który... nie spodobał mi się. Mało tego, porzuciłam go po kilkunastu stronach! Ale ze mną jest już tak, że jeśli nie dokończę jakiejś książki, to niemalże pewne, że w niedługim czasie stanie się ona jedną z moich ulubionych (patrz: Przeminęło z wiatrem). Tak więc za drugim podejściem, niezbyt oddalonym w czasie od pierwszego, byłam już zakochana po uszy. Przeczytałam wszystkie tomy, które były w domu (te po mamie) i ruszyłam do biblioteki po te nowsze. Wiele z nich przeczytałam z mamą razem. I stale do nich wracam. W ciągu ok. 4 lat (czyli odkąd pierwszy raz przeczytałam Kwiat, który jest według mnie najlepszą częścią serii) przeczytałam każdą co najmniej dwa razy, a te starsze (czytaj - najlepsze) w porywach do jakichś dziesięciu. Co więc tak kocham Jeżycjadzie?

Przede wszystkich chyba emanujące z niej ciepło, miłość - i to nie tyle tę do partnera, co do rodziny, oraz poczucie humoru, które towarzyszy bohaterom nawet w najtrudniejszych chwilach. A także przekazywane wartości. Nie jesteś pępkiem świata i nigdzie nie zajdziesz sam. Pomoc bliźnich nie jest czymś złym - tak samo jak chwila słabości. Cokolwiek by się nie działo, minie. I wszystko będzie dobrze. 
I fakt, Jeżycjada może nie wydawać się zbyt realna, bo wydaje się gdzieś pomijać całe zło świata - morderstwa, gwałty i co tam jeszcze. Ale to nie do końca tak. Są o nich wzmianki, bohaterowie też czują się przytłoczeni beznadziejnością tego wszystkiego. Jednak niejednokrotnie mówione było, że świat jest zły, ale w tym całym źle, chociaż ty musisz być dobry. I w jakiś magiczny sposób po przeczytaniu choćby jednego tomu, natychmiast przestajesz widzieć jakiekolwiek zło. Widzisz samo dobro.

Czasem, gdy jestem smutna, sięgam po swoją ulubioną książkę - Przeminęło z wiatrem. Ale gdy jestem bardzo smutna, sKwiat kalafiora. Urok czterech barwnych panien Borejko już na drugiej stronie sprawia, że śmieję się w głos. Znam całe urywki na pamięć! 
ięgam po
"Chciałabym - powiedziała Ida Borejko gorącym głosem - chciałabym być brunetką. Gdybym była brunetką, mogłabym malować usta na wiśniowo. - A tak to nie możesz wcale."
 To chyba mój ulubiony cytat, a "a tak to nie możesz wcale" weszło do mojego codziennego słownika. Podobnie zresztą jak "o mało nie zabiłeś mnie musztardą" z McDusi i wiele, wiele innych. Kocham humor płynący z tych książek, nadzieję, wiarę w ludzi. Ukazanie, że można się cieszyć z małych, codziennych rzeczy. Cuda może nie istnieją, ale razem można zdziałać wszystko. Dobro jest cholernie zaraźliwe.

Kocham też klimat poznańskich Jeżyc. Małych uliczek, ale i zatłoczonych placów. Przygotowywanych tradycyjnie pyz i odczytywanie Ewangelii w Wigilię przez najmłodszego członka rodziny. Jednak to właśnie Borejkowie zajmują pierwsze miejsce w moim sercu. Gabrysia, która jest chyba ideałem człowieka, a i tak, nawet jako dorosła, wciąż martwi się tym, jak niewiele może zrobić dla świata. A jednocześnie jest opoką dla wszystkich członków tej licznej, rudej rodziny. Ida, która jest przewrażliwioną wariatką ze skłonnościami do histerii. Cicha Nutria, która ma problemy z decyzjami, ale jest świetnym obserwatorem. Myślę, że z czterech sióstr to ona jest najbardziej do mnie podobna. No i oczywiście Pulpecja, która jest wesoła i beztroska, a jej niezdanie matury zapisało się w kronice rodziny równie mocno, co wymyślenie haseł kto mlaszcze, dostanie w paszczę oraz kto oblizuje nóż, ten nie przemówi już. 

Jeżycjada jest zawsze aktualna i zawsze prawdziwa. Ukazuje Polskę za czasów PRL, ale i tą obecną. Zmiany świata i zmiany bohaterów. Wszystkich, oprócz Mili i Ignacego. Ona cicha, pracowita, despotyczna, ale najmocniej kochająca wszystkich i starająca się im pomóc. On nieobecny, zaczytany, wiecznie cytujący Wergiliusza i Horacego (a właśnie, dzięki tej serii można nieźle podszkolić się z łaciny!) ale tak bardzo rozczulający. To nieodłączne "Milu, serce moje" i bezbłędne rozpoznawanie cytatów adresatki wyznania. Ich miłość jest idealna, wieczna, nieprzemijająca. Może Scarlett i Rhett są najpiękniejszym przykładem historii miłosnej, ale na pewno nie miłości jako takiej. A oni - tak. Chciałabym znaleźć kogoś, kto kochałby mnie jak Ignacy swoją Milę. 

Jeżycjadę polecam wszystkim, którzy pragną zakochać się w jakiejś serii na zabój. Przypomina ona promyk słońca, który daję nadzieję na polepszenie się świata, gdy ten tonie w szarości. Mogę obiecać Wam dużą dozę śmiechu, ale i trochę powagi, a nawet łez. Ale nie tych smutku, raczej nostalgii. I przykro mi, ale uważam, że jeśli jej nie polubicie, coś jest z Wami nie tak. 

10 komentarzy:

  1. Jeżycjada jest tak bardzo kochana <3 Mam za sobą dopiero kilka tomów, ale szczęśliwie wszystkie posiadam, więc sukcesywnie będą dalej czytane. Bo to takie ksiazki, które są lekiem na całe zło i w ogóle. Co do ostatniego zdania - wnioskuję, że ze mną jest w takim razie wszystko w porządku :D

    OdpowiedzUsuń
  2. jej, Emcia, jak ty to cudnie napisałaś <3
    moja ulubiona część to chyba jednak Opium w rosole, a zaraz potem Kwiat kalafiora i Pulpecja - a do wszystkich przekonałam się dopiero za drugim czytaniem, bo na początku nie podobały mi się bardzo!
    i ahh, chyba przeczytam je jeszcze raz <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej ... Ja nigdy nie mogłam przez to przebrnąć. Nie podoba mi sie styl pani Musierowicz i to o czym ona pisze. Jeżycjada jest nie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm, powinnam sięgnąć po tę serię. I kiedyś to zrobię, ale przyznam, że kompletnie nie widzę magii w tych cytatach, które tu umieściłaś...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja niestety nie przypominam sobie, abym w latach dzieciństwa czytała Jeżycjadę :( Na szczęście jest to historia uniwersalna, więc rozpoczęłam zbieranie wszystkich części, aby móc spokojnie zasiąść do lektury. Jeszcze wiele tytułów do zdobycia, jednak jestem dobrej myśli :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystko to ładne, co piszesz, ale z tym „uważam, że jeśli jej nie polubicie, coś jest z Wami nie tak” to przesadziłaś, bo nie każdy zna Jeżycjadę tyle czasu co Ty, miał możliwość zaczytywania się w niej w dzieciństwie, miał u siebie w domu itede. Ja miałam inne bajeczki, które udawałam, że czytam, bo znałam na pamięć. Ale później gdy nauczyłam się literek ochota do czytania mi przeszła, a lektura lub innego rodzaju powieść były dla mnie największa karą.
    Nie wiem czy tę serię polubię, po części uważam że już jest na to za późno, ale spróbuję.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow! Podziwiam! Ja bym nie podołała :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiamuwielbiamuwielbiam, wspaniałe i przecudowne książki - może dlatego, że traktują o ludzkim życiu, opowiadają o prostych, zwyczajnych ludziach i ich problemach - a więc o nas samych.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam bodajże jeden bądź dwa tomy Jeżycjady, gdy byłam młodsza. Mam w planach zapoznać się z tą serią, bo wszyscy sobie chwalą i cenią, to niemalże taki polski klasyk dla dzieci i młodzieży...

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie czytałam wszystkich części, ale ogólnie podobają mi się. Moje ulubione to "Córka Robrojka" i "Kłamczucha", zaś np. "Dziecko Piątku" mnie trochę rozczarowało. Może kiedyś przeczytam wreszcie wszystkie :)

    OdpowiedzUsuń