czwartek, 13 listopada 2014

Tracąc zdolność do szczęścia (Wybacz mi, Leonardzie - Matthew Quick)

Czy dopada Cię depresja z powodu listopadowej pogody? Czujesz się samotny? Chociaż raz w życiu zadałeś sobie pytanie "po co to wszystko"? Jesteś nastolatkiem? Okej, w takim razie wcale nie musisz mieć skłonności samobójczych. Wybacz mi, Leonardzie jest w sam raz dla Ciebie!


Leonard Peacock kończy 18 lat. Goli głowę na łyso i przygotowuje cztery prezenty, które musi dostarczyć przyjaciołom przed końcem dnia. Kiedy to zrobi, zabije odziedziczonym po dziadku Waltherem P38 Ashera Beala. A potem, aby dokończyć uroczyste obchodzenie urodzin, popełni samobójstwo. 

Czytałam już dwie powieści Quicka (Poradnik pozytywnego myślenia i Niezbędnik obserwatorów gwiazd) - obie podobały mi się, ale nie wyróżniały się z gromady innych książek, które przeczytałam w minione wakacje. Żadna też nie była tak dziwna, jak Wybacz mi, Leonardzie. Tak dziwna - ani tak dobra. Najnowsza książka Quicka (wydana w Polsce) to prawdziwy majstersztyk! Zapraszam na recenzję - mam tyle do powiedzenia! 

Nie od początku byłam do tej książki przekonana. Albo raczej - do jej głównego bohatera. Fabuła zapowiadała się obiecująco, natomiast Leonard... Leonard irytował. W głównej mierze swoją tendencją do analizowania wszystkiego (kto zadaje milion pytań na minutę? jak ktoś taki w ogóle zasypia?), choć znalazłoby się też kilka innych jego wad. Ale z czasem chłopak stał mi się naprawdę bliski, wystarczyło po prostu przyzwyczaić się do niego. Pod odrobinę denerwującą maską krył się pogrążony w depresji, zdesperowany samotnik - będący niemalże sam na świecie (bo czy liczy się matka, którą własny syn zapisuje w telefonie jako "projektantka mody Linda"?), wyalienowany ze środowiska znajomych, gotowy posunąć się do ostateczności. Trochę podobny do Holdena Caulfielda z Buszującego w zbożu, a trochę do Małego Księcia (pod względem braku zdolności do zrozumienia dziwactw dorosłych). Podczas kilku godzin lektury stał się moim najbliższym przyjacielem. I, zupełnie o tym nie wiedząc, bardzo mi pomógł. Musicie wiedzieć, że podeszłam nader emocjonalnie do Wybacz mi, Leonardzie. I choć żal było mi opuszczać quickowską Filadelfię, to końcówka powieści - dokładniej jej ostatnie zdania - zdecydowanie podniosła mnie na duchu. 

Nie mogę nie wspomnieć też o kunszcie autora, który poprawia się z każdą kolejną jego książką. Wybacz mi, Leonardzie to mimo wszystko nie tylko krzyk Leo o pomoc. To także wiele trafnych życiowych spostrzeżeń, czasem zabawnych, a czasem zmuszających do refleksji... Listy z przyszłości i wspomnienia bohatera nakładające się na siebie... Przemyślna, szczegółowa konstrukcja z wieloma wątkami zazębiającymi się ze sobą... A poza tym - uwaga, uwaga! - przypisy Leonarda. Pierwszy raz w życiu spotkałam się z takim zabiegiem i muszę przyznać, iż był niesamowicie oryginalny i ciekawy!

Wybacz mi, Leonardzie to książka, której się nie czyta: ją się połyka
Książka, która w pewien osobliwy sposób pokazuje, że tylko wariaci są coś warci. I równie pokrętnie przywraca wiarę w świat, jeśli na moment zwątpiłeś. Ukazuje że nie jesteś sam, mimo wszystko.
Książka, którą pokochasz całym sercem. Musisz się tylko pospieszyć! Jeśli sięgniesz po nią jako dorosły, może być już za późno!


Chciałbym wierzyć, że ludzie melancholijni mają przynajmniej szansę na szczęście w dorosłym życiu.
ja też, Leo. 

14 komentarzy:

  1. Ta książka będzie pierwszą, którą kupię, gdy tylko trochę pieniędzy wpadnie mi do kieszeni, a Twoja recenzja jeszcze mocniej mnie w tym utwierdziła!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm muszę koniecznie się z nią zapoznać :)
    Fajna recenzja
    pozdrawiam , http://recenzje-sophie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam jeszcze żadnej książki tego autora, po prostu jeszcze nie było okazji. Ale po przeczytaniu twojej recenzji doszłam do wniosku, że muszę w końcu jakąś przeczytać, chociażby "Wybacz mi, Leonardzie" :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ah! uwielbiam książki Quick'a :)
    muszę dorwać tę książkę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurczę, to muszę się pospieszyć i przeczytać przed swoimi 21 urodzinami! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Dużo czytałam o twórczości tego autora, ale mnie jego książki raczej mało interesują...

    http://pasion-libros.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam tą książce już u siebie na półce i po Twojej recenzji czuje, ze koniecznie musze wziąść się za jej czytanie. Juz dawno to wiedzialam, bo fabula bardzo mnie intryguje. Jestem bardzo podobna do głownego bohatera, mam te same obawy dotyczace życia i nie tylko.
    " Czujesz się samotny? Chociaż raz w życiu zadałeś sobie pytanie "po co to wszystko"? Jesteś nastolatkiem? Okej, w takim razie wcale nie musisz mieć skłonności samobójczych. Wybacz mi, Leonardzie jest w sam raz dla Ciebie! "
    Tak doskonale to pasuje do mnie, tylko, że ja mam skłonności samobójcze. Jeżeli mam być z Tobą szczera to jestem w ciężkiej depresji od roku i w sumie nie wiem po co pisze, ale chcę żebyś wiedziała, że ta książka jest moją ostatnią deską ratunku, dlatego każde słowo jakie na jej temat napisałaś jest dla mnie niezwykle ważne..
    Przepraszam za te wyznania. Nie chcę litości ani nic z tych rzeczy. Chcę żebyś wiedziała, ze takie rzeczy dzieją się naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  8. "(kto zadaje milion pytań na minutę? jak ktoś taki w ogóle zasypia?)" dokładnie! Podczas czytania cały czas o tym myślałam, bo przecież taka ilość pytań byłaby moją zgubą i przyczyną bezsenności :// A recenzja jak najbardziej trafna - bo jest to książka dziwna, ale też bardzo dobra :))

    OdpowiedzUsuń
  9. No i spowodowałaś tym samym zamęt w mojej głowie... Okładka w ogóle nie przypadła mi do gustu... Chyba muszę sobie przypomnieć przysłowie: "Nie oceniaj książki po okładce" ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam dwie książki autorstwa Quick, bardzo mi sie podobały, niestety dwie nowe książki jeszcze nie wpadły w moje ręce, a szkoda, mam nadzięję, że są równie dobre jak "Poradnik" i "Niezbędnik" :)
    serdecznie pozdrawiam, zwariowana książkoholiczka

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja za to nie miałam okazji czytać jeszcze książek autora, widzę z Twoich słów jednak, że lepiej czytać te skierowane do młodszego odbiorcy. Pomysł z samobójstwem po dostarczeniu prezentów sam w sobie jest niepokojący...

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Również czytałam dotąd dwie wcześniejsze powieści autora i wciąż waham się, czy sięgać po kolejne. "Poradnik pozytywnego myślenia" wgniótł mnie w fotel i zawładnął całym moim sercem, natomiast "Niezbędnik obserwatorów gwiazd" był... nijaki. Właściwie Twoja recenzja przekonuje mnie do tej książki - jeśli zdecyduję się na dalsze poznawanie autora, zacznę właśnie od niej. :)

    OdpowiedzUsuń