Sens ludzkiego życia jest tematem do dyskusji od wielu tysięcy lat. Ten "sens" nieodzownie łączy się z końcem egzystencji, a więc śmiercią. I tutaj poglądy na sprawę są dwa - a mianowicie: naukowy oraz religijny (z czego ten drugi nie zawsze dotyczy tylko Raju, ponieważ to już zależy od kultury i epoki). Kiedy przejdziesz śmierć kliniczną, a następnie wrócisz, jesteś skazany na suche informacje lekarzy na temat twojego niedawnego stanu. I chyba nikogo nie zaskoczy, że nie chcą oni słuchać o rzeczywistym wyglądzie śmierci od "drugiej strony".
W takiej sytuacji znalazła się Pierce Oliviera. Po utonięciu nie znalazła się w Raju, ani tym bardziej nie znikła. Dziewczyna zorientowała się, iż jest w Podziemiu i czeka na łódź, która zabierze ją.. no właśnie, gdzie? W Podziemiu zauważa chłopaka, którego spotkała jako siedmiolatka. Niedługo potem Pierce z powrotem znajduje się w świecie żywych. Ale od tej pory często spotyka na swojej drodze owego chłopaka, Johna, który jest nieprzewidywalny w swoim zachowaniu. Podczas krótkiego stanu swojej śmierci dziewczyna dostała od niego niezwykle rzadki i cenny diament. Jednak czy na pewno ma on ją chronić? I dlaczego za każdym razem, kiedy pojawia się John, ktoś ginie?
"Wszystko może się stać w mgnieniu oka. Dosłownie wszystko. (...) Więc posłuchajcie mojej rady: cokolwiek by się nie działo... Nie mrugajcie."
Z twórczością Meg Cabot spotkałam się już niejednokrotnie, więc przepełniona pragnieniami uśmiania się i spełnienia miłego czasu przy książce zabrałam się za lekturę "Porzuconych". Humor, i to w dużej ilości, faktycznie dostałam. Przyjemnie spędzony czas bądź co bądź - również. Ale chyba spodziewałam się czegoś więcej, bo uczucie rozczarowanie mnie nie opuszcza.
Prosty i łatwy w odbiorze styl pisania autora zawsze jest zaletą, ale gdy posługuje się on zbyt prostym, a wręcz dziecinnym stylem, to też nie jest dobrze. Tak było i w tym przypadku. Nader duża liczba kolokwializmów nie działała na korzyść jeśli chodzi o mój odbiór tej książki, ale to już chyba kwestia sporna. Jednak na pewno już nikt nie podważy tego, iż schematyczność jest wadą. A szablonowa była zarówno fabuła, jak i postacie. Główna bohaterka na przykład wiecznie czuła się winna (jest ona z gatunku tych, którzy przepraszają nawet za to, że żyją) za wszystko, nigdy nie miała chłopaka, szła za tłumem bojąc wyrazić się swoją opinię. W każdym razie tak odebrałam tę personę ja. Nie byłam w stanie jej polubić. Nie żeby mnie jakoś szczególnie irytowała. Po prostu była jakaś taka... bez wyrazu.
Kolejnym minusem będzie bardzo powolna akcja. Przez całą objętość tej pozycji właściwie nic się nie działo! Ani razu nie poczułam żwawszego uderzenia serca, czy pragnienia natychmiastowej odpowiedzi na pytanie "co dalej?". Nie zadowoliło mnie także to, iż miała to być książka związana z grecką mitologią. Oprócz miejsca, w które trafiła Pierce po swojej śmierci, nie zauważyłam niczego, co byłoby w taki czy inny sposób połączone z wyobrażeniami Greków... czy kogokolwiek innego.
Irytujące są również zdarzające się - sporadycznie, ale jednak - literówki. Ale to już nie jest wina autorki, tylko osób dokonujących korekty.
Na drugą szalę mogę jednak położyć to, że "Porzuconych" czyta się naprawdę szybko. Gdybym tylko miała czas, przeczytałabym tę książkę w jeden wieczór. Cabot dokładnie opisuje wszystkie sytuacje, dzięki czemu łatwo można sobie wyobrazić poszczególne sceny. Dodatkowo każda strona została ozdobiona kwiatowym motywem, co całkowicie spełnia to nasze estetyczne potrzeby. No i oczywiście wspomniany już wyżej humor, specjalność tej autorki.
"Porzuceni" to książka mało ambitna acz całkiem sympatyczna - taka, którą warto przeczytać aby "odmóżdżyć" się i odpocząć, ale zdecydowanie nie z gatunku tych, do których się wraca czy czyta kolejne tomy. Wiecie jednak, że ja lubię gdy się mnie zaskakuje - i dlatego "Porzuconych" oceniam na 6/10. Książkę poleciłabym niewymagającym i pragnącym się rozerwać. To pozycja idealna do przeczytania ją w zbliżający się majowy weekend.
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu: 2,1 cm
paranormal romance
Ja w książce się po prostu zakochałam. Fajna, lekka i do tego ta niezwykłą przemiana Meg Cabot. Różnica między tym a "Pamietnikiem ksieżniczki" diametralna o.o
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Meg, lecz nie wiem czy na tyle, by zagłębiać się w kolejne jej książki :)
OdpowiedzUsuńo takie "odmóżdżenie" to dla mnie...obecnie potrzebuje lekkich, prostych i mniej ambitnych książek :)
OdpowiedzUsuńCzytałam w któreś ubiegłe akacje ;) Ogólnie mi się podobała, ale jakoś szczególnie mi w pamięć nie zapadła. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Zapraszam Cię do blogowej zabawy:
Usuńhttp://ksiazkowyswiatpatrycji.blogspot.com/2013/04/stosik-z-dnia-ksiazki-zabawa-55.html
;)
Tak, jest sympatyczna i dobrze spędziłam przy niej czas ;) Chętnie zapoznam się z kontynuacją, gdy tylko zostanie wydana.
OdpowiedzUsuńJa dokładnie tak jak Ty oceniłam i odebrałam "Porzuconych". To takie najzwyklejsze czytadło na nudny wieczór, taki czasoumilacz nic więcej.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Meg Cabot, choć jej książki nie są zbyt ambitne, ale miło się je czyta. Tę powieść także z chęcią przeczytam.
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko jedną książkę Meg Cabot i urzekła mnie ona swoją prostotą :)
OdpowiedzUsuńNiestety jeszcze nigdzie nie widziałam tej propozycji, więc nie mam szansy przeczytać jej i spędzić miło wieczoru :c Widocznie jeszcze muszę poczekać, aż pojawi się w naszej bibliotece...
Może jest w bibliotece. Pożyczę ją w dzień "odmóżdżania":)
OdpowiedzUsuńMoże się skusze
OdpowiedzUsuńJuż kilka razy patrzyłam na tą ksiązkę w bibliotece i odkładałam ją z powrotem na półkę. Teraz już wiem, że raczej po nią nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńA zapowiadalo sie tak fantastycznie. Sam pomysl jest naprawde siwetny, tylko wlasnie gorzej z wykorzystaniem. To juz kolejna pozycja, ktora spotkal taki los, nam zostalo tylko ubolewac nad tym.
OdpowiedzUsuńRaczej ją sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńMeg Cabot czytałam "Top modelkę" i "Nienasyconych", których druga część już kupiona i stoi na półce. :) "Porzuconych" mam w planach i baardzo chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńHumor to coś, co cenię w książkach, ale ta pozycja raczej mnie nie kusi ;)
OdpowiedzUsuńTakże oceniłam ją 6 na 10 ;) Czegoś w niej brakowało, ale czytałam już dawno. Musiałabym ją przeczytam jeszcze raz, przypomnieć sobie...
OdpowiedzUsuńZnam twórczość Meg Cabot i oceniam jej książki na 5/10. Chyba na razie nie sięgnę po tę powieść.
OdpowiedzUsuńPomysł na fabułe wydaję mi się niezły, ale z tego co piszesz z wykonaniem już gorzej. Choć Meg Cabot planuje coś przeczytać to może jednak nie akurat tę powieść :)
OdpowiedzUsuń