piątek, 9 maja 2014

Wspominamy tylko to, co nigdy się nie zdarzyło...

Chciałabym zacząć tę recenzję jakimś ładnym poetyckim stwierdzeniem, najlepiej nawiązującym do treści Cmentarza zapomnianych książek. Jednak dobrze wiem, że na coś podobnego będę w stanie w najlepszym wypadku za kilka dni. W normalnych warunkach pisałabym ten tekst dopiero jutro, ale to jedyny sposób na przedłużenie mojego pobytu w świecie Daniela Sempere i nie omieszkam z niego skorzystać. Muszę przelać na kogoś (na pierwszy ogień poszła mama, ale już chyba ma dosyć) wszystkie uczucia buzujące we mnie. Czuję bowiem jedynie czarną dziurę wypełniającą moją duszę oraz łzy wylane przez moje serce tęskniące do kolejnego tomu. 
Hmmm, czyli jednak udało mi się napisać coś poetyckiego. Może to wpływ Zafona, mojego mistrza nad mistrzami? A może tych wszystkich książek ukrytych w podziemiach Barcelony? Jedno jest pewne: gdy za miesiąc będę zwiedzała to magiczne miasto, myśleć będę prawdopodobnie tylko o tym, że gdzieś pode mną mogą się kryć miliony zapomnianych przez Boga i ludzi dzieł pisanych.


Daniel Sempere jest mężem ukochanej Bei i ojcem małego Juliana - można by więc przypuszczać, że nawet mimo ostatnich wydarzeń, wszystko wróciło do normy. Jednak przyjaciel mężczyzny, Fermin Romero de Torres, zaczyna się dziwnie zachowywać. Kiedy do drzwi księgarni puka tajemniczy starzec, blady jak śmierć Fermin opowiada przyjacielowi o swojej przeszłości. Na jaw wychodzą sekrety, z którymi trzeba będzie się zmierzyć. I o których Barcelona wolałaby zapomnieć. 

Spodziewałam się tego czołowego uderzenia z geniuszem autora, ale chyba zapomniałam o jego sile, bo bardzo szybko zostałam zmieciona rażącą mocą wszechobecnych tajemnic, niedopowiedzeń, zagadek i mroku. Kiedy jednak udało mi się pozbierać i na nowo odnaleźć wojennej Barcelonie, nareszcie mogłam delektować się perwersyjnym poczuciem humoru Fermina, opisami mrocznych zakątków miasta oraz nienawiścią z domieszką miłości (nie na odwrót) wiszącą w powietrzu wraz z nieodłączną, specyficzną dla Zafona magią - mimo że jemu samemu bardzo daleko jest do czarodzieja. Podobnie jak historii do bajki... przypomina ona raczej koszmar. Wulgarność, morderstwa, demony przeszłości. Zresztą teraźniejszości także. Dalej: dynamika, atmosfera grozy... Wielkie, gorące uczucia, prowadzące do autodestrukcji bohaterów...  Lekturze towarzyszy nieodmiennie wrażenie, że ktoś zamienił Sagradę Familię w wielki iluzjonerski zegarek, we władaniu którego jest Zafon, i dzięki któremu nie pozwala ci się oddalić od książki choćby na metr i uwolnić od niej myśli choćby na sekundę. I powiedzcie, jak można się oprzeć urokowi Więźnia nieba?

Im dalej brnę w prozę Zafona, tym bardziej zdaję sobie sprawę, że nigdy w życiu nie będę tak pisać, nigdy nie ułożę tak skomplikowanej fabuły (jeszcze nie spotkałam się z tak szaleńczo zamotanymi i podzielonymi na trzy tomy losami tylu różnych postaci, które jednocześnie w tak prosty sposób się ze sobą łączą!) i nigdy nie będę tak dyrygowała swoim czytelnikiem, o ile go w ogóle znajdę. Natomiast pan Carlos opanował to do perfekcji. Zapoznając się z minionymi losami Fermina stale musiałam odkładać na chwilę książkę, aby nie wybuchnąć z nadmiaru emocji; wypowiadać na głos swoje myśli, aby je uporządkować; pisać do Darii niezbyt cenzuralne słowa wywołane oszołomieniem i chaosem w mojej głowie. To może być najlepsza rekomendacja Więźnia nieba - ja nie gadam do siebie czytając byle co.

Trzeci tom Cmentarza Zapomnianych Książek spełnił wszystkie moje oczekiwania - poza długością! (400 stron Więźnia nieba to o wiele za mało, zwłaszcza, że Zafon przyzwyczaił mnie do dłuższych powieści) Być może nie jest on aż tak dobry, jak Gra anioła, czy choćby Cień wiatru, ale i tak - idealny. Zakończenie sugeruje, że czwarty tom będzie epicki, choć nie wyobrażam sobie, że ta historia może się skończyć. I z drugiej strony nie wyobrażam sobie, że mogę nie poznać końca. W każdym razie zachęcam do lektury Więźnia z ręką na sercu - jestem pewna, że będzie to książka lepsza niż 99% tych, które do tej pory czytaliście. Gorąco, gorąco, gorąco polecam. To geniusz w czystej postaci.


Moja ocena: 10/10

10 komentarzy:

  1. A to nie działa tak, że jakbyś napisała recenzję jutro, to byłabyś w tym świecie jeden dzień dłużej?
    Okazja do kreatywnego skomentowania już w pierwszym akapicie? Słabiutko xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Zafona czytałem tylko ksiażki dla młodziezy, które zawiodły mnie swoją prostotą i przewidywalnością. Jak jednak wiele osób mi mówiło, Cień wiatru to cudowna książka i od niej zacznę moją nową przygodę z tym autorem. Może dojdę i do Więźnia Nieba? :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam "Cień Wiatru" i uważam, że jest wspaniały <3 "Gra Anioła" i "Więzień Nieba" są moimi pozycjami must have i must read, więc na pewno je przeczytam. Pytanie tylko kiedy...
    Piękna recenzja, taka... z sercem i duszą. Widzę, że nie tylko dla mnie Zafon jest absolutnym mistrzem kreowania świata w książkach :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem wspominana w recenzji :') Czuć ten fejm :3 I tak, przeczytam. I powiem ci coś czego na pewno nie wiesz, bo prawie w ogóle ze sobą nie piszemy: mam już pierwszą część w domu!! ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. "Więzień nieba" był moim pierwszym spotkaniem z autorem i bardzo udanym :D
    Później rozczarowała mnie odrobinę "Gra Anioła", ale może to tylko taki słabszy moment, chwila słabości twórcy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. według mnie Gra Anioła jest właśnie najlepszym tomem tej serii, a to właśnie Więzień jak na miarę Zafona jest chwilą słabości (co mi nie przeszkadzało w wystawieniu dziesiątki, bo i tak jest genialny przez duże G). kwestia gustów;)

      Usuń
  6. Swoją przygodę z Zafónem zaczęłam od "Świateł września" i naprawdę bardzo mi się podobało, ale to dopiero "Cień wiatru" miażdżył mnie kompletnie. Ta książka jest genialna, więc wychodzę z założenia, że dwa kolejne tomy także takie są. Już nie mogę się doczekać aż po nie sięgnę :3

    http://czytanie-i-ogladanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. 3 książki tego autora czekają na moim regale :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zakupiłam sobie tą, jak i dwie pozostałe z tej serii w sierpniu, na promocji w Biedronce. Akurat tego dnia zdałam prawo jazdy, więc stwierdziłam, że będzie to świetna nagroda. Zwłaszcza, że były one chyba po 8 złotych, więc grzech nie kupić. No ale...jak kupiłam i postawiłam na regale tak stoją, w nienaruszonym stanie, bo nie miałam okazji po nie sięgnąć. Tak, dziewięć miesięcy, a ja nie miałam czasu. MAm nadzieję, ze w końcu się za nie wezmę, bo skoro takie dobre, to nie mogą się marnować na regale :)

    OdpowiedzUsuń