wtorek, 22 lipca 2014

Noce w Rodanthe

To było chyba parę miesięcy temu. Czytałam coś w swoim pokoju, kiedy mama zawołała, że w telewizji leci ekranizacja książki Sparksa - obie jesteśmy jego fankami. Siadłam zaciekawiona na kanapie, jednak wkrótce zostałam sama - mama powiedziała, że już ją oglądała, i że jest dla niej o wiele za smutna. Za smutna? Hmm. "W takim razie chyba przeczytam najpierw książkę", pomyślałam. Sprawdziłam jeszcze tylko tytuł. Intrygujące Noce w Rodanthe.

Córka Adrienne, Amanda, jest zrozpaczona śmiercią męża. Matka, zaniepokojona o dzieci, których nie może przecież wychowywać kobieta w depresji, postanawia jej pomóc pogodzić się ze stratą. Opowiada jej historię o podobnym zakończeniu, ale zupełnie innym przebiegu... Jak poznała mężczyznę swojego życia, którym bynajmniej nie był ojciec kobiety... I jak jeden weekend odegrał kluczowe znaczenie w przyszłych latach jej życia... Historię, której przez czternaście lat nie zdradziła nikomu. Historię kilku niepozornych nocy w Rodanthe.

Tym razem nie będę broniła Sparksa - że co z tego, iż jego książki są niemalże identyczne, skoro nawet jeśli historie miłosne są podobne, to charaktery ludzi już zupełnie inne, i tak dalej. Doszłam do wniosku, że to niezupełnie tak. Nawet jeśli błędy popełnione w przeszłości i ciężar bagażu doświadczeń odrobinę się różnią, to zwykle wywierają ten sam wpływ na człowieka. Spójrzmy więc prawdzie w oczy - książki pana Nicholasa opierają się na jednym schemacie. Ale faktem jest, że ten schemat za nic w świecie nie chce mi się znudzić. 

Zaczęło się więc jak zwykle. Iskra od pierwszego wejrzenia, potem zwyczajowe wspólne gotowanie, lekkie wycofywanie się jednego z partnerów z obawy przed niepowodzeniem w związku, pójście do łóżka... Różnice były jednak dwie: po pierwsze, rozwój uczucia następował w dość przyspieszonym tempie. No i nie na co dzień ma się okazje być "świadkiem" romansu z udziałem pięćdziesięciolatków. To ostatnie, choć niewątpliwie pokazuje, że prawdziwa miłość może spotkać cię w każdym wieku, nie było przeze mnie odebrane zbyt ciepło. Kiedy ma się piętnaście lat, nie patrzy się zbyt przychylnie na romans kogokolwiek powyżej trzydziestki, sami wiecie. Nie mogłam przestać o tym myśleć prawie aż do samego końca. Prawie. Bo koniec, mimo że znałam go już od pierwszej strony (kochane spoilery), w jakiś sposób wszystko zmienił.
Cały obraz tej książki, która do tej pory wydawała mi się może nawet mniej niż przeciętna. Sprawił, że książka zaczęła przypominać mi Titanica. Ona, kobieta w podeszłym wieku, wspomina uczucie, które rozegrało się na przestrzeni kilku dni, których nie oddałaby za żadne skarby świata, i którego historii nie wyjawiła jeszcze nikomu. Ona uratowała jego, a on uratował ją. No i jeden szczegół, którego nie zdradzę. A skoro przy Titanicu za każdym razem wylewam ocean łez, to czemu tu miałoby być inaczej? I rzeczywiście, może nie łzy, ale mokre oczy były. A myślę, że i to zmieniłoby się, gdybym książkę skończyła w nocy, gdy łatwiej można się w nią wczuć.

Noce w Rodanthe nie tyle rozczarowały mnie, co niesamowicie zdumiały. Po wielu gorących rekomendacjach - z "największa książka Sparksa" na czele - spodziewałam się wielkiej, namiętnej, zakazanej i pierwszej miłości. Otrzymałam natomiast historię przede wszystkim nostalgiczną i... króciutką. Ale Sparks już nieraz udowodnił, że im krótszą książkę pisze, tym zwykle jest ona lepsza. Koniec końców zapamiętuję więc Noce w Rodanthe jako jedną z lepszych książek autora (ale oczywiście nic nie przebije u mnie Pamiętnika) i myślę, że kiedyś do niej wrócę. Polecam.

Moja ocena: 8/10

8 komentarzy:

  1. Koniecznie muszę nadrobić zaległości i przeczytać ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. Oglądałam film - i maiłam "gule" w gardle :( Czytałam książkę i płakałam :( Jak dla mnie świetna powieść :) U mnie chyba jest równa z "Pamiętnikiem" i "Ostatnią piosenką" :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To była pierwsza książką Sparksa, którą czytałam. ;) I wzruszyła mnie strasznie, chociaż na początku wcale nie było tak kolorowo...
    Jak chcesz, porównaj recenzję : http://aleksandra-kropka.blogspot.com/search/label/Nicholas%20Sparks ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oglądałam film, lecz niestety na razie nie przeczytałam książki, ale raczej przeczytam ją szybciej niż później ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam i płakałam! Książka jest piękna, cudowna!!! Nie spodziewałam się że moze mi sie tak podobać.

    OdpowiedzUsuń
  6. nonono, tylko przypomnij mi dzięki komu ją masz? :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Sparks lubi mnie zaskakiwać. Przeczytałam tylko jego trzy albo cztery książki i zazwyczaj nie po opisie nie sądziłam, że mi się spodoba, a tu taka niespodzianka. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam kilka książek tego autora, ale dla mnie numerem jeden jest Evans, nie Sparks, chociaż ten drugi też potrafi czytelnika zaskoczyć. Z chęcią sięgnę po tę pozycję, ale raczej nie w najbliższej przyszłości :)

    OdpowiedzUsuń