Premiera kontynuacji książki, która przeraziła mnie do tego stopnia, że do tej pory myślę o niej, gdy idę w nocy do łazienki, całkowicie mnie zaskoczyła. Kto pisze kontynuacje po 30 latach? Z jednej strony byłam jej strasznie ciekawa, a z drugiej zastanawiałam się, jak to wyjdzie. No i okropnie się bałam, pamiętając jak przestraszyło mnie Lśnienie. Żebyście zobaczyli, jak przebierałam książkę w dłoniach, zastanawiając się nad jej rozpoczęciem! A teraz, już po lekturze i mniej więcej spokojna, spróbuję zastanowić się, czy King podołał oczekiwaniom swoich Czytelników.
Dwadzieścia pięć lat po wybuchu i spłonięciu nawiedzonej Panoramy, Dan Torrance błąka się bezcelowo po kraju, próbując utopić traumatyczne przeżycia w kieliszku. Trafia do Frazier - miejscowości, w której znowu - nie wiedzieć czemu - zaczyna mocno jaśnieć i na nowo walczyć z widmami istot z hotelu.
W tym czasie krajowe autostrady przemierza Prawdziwy Węzeł - grupa wampirów żywiących się parą pochodzącą z jaśniejących dzieci. Obierają sobie na cel Abrę Stone - dziewczynkę, która jaśnieje jeszcze potężniej, niż pięcioletni Danny. Mężczyzna postanawia, że pomoże jej tak, jak kiedyś pomógł mu Dick Hallorann.
Jesteś tylko tak chory, jak chore są twoje tajemnice.
King, jak to King, jest swoistą mieszanką drastycznych i wulgarnych opisów w połączeniu z zatrważającymi sugestywnymi obrazami, które nie pozwalają w nocy zmrużyć oka. Wybuchową mieszanką. Doktor sen w każdym calu emanuje przemocą, brutalnością i grozą. O ile dawka okrutności (która momentami przyprawia o dreszcze, gdy przychodzi do przewrócenia kartki) nie zmniejszyła się, to tej ostatniej było jednak o wiele mniej niż w Lśnieniu. Prawdziwy Węzeł nie jest tak przerażający jak duchy Panoramy, za to wspomnienia Dana - owszem. Potworna postać pani Massey z pokoju 217 wróciła do mnie z całą mocą, podobnie zresztą jak całe szaleństwo Jacka Torrance'a. Autor nie rezygnuje też z czarnego humoru, który rozładowuje napięcie i sprawia, że Czytelnik wybucha śmiechem; oraz ze standardowych refleksji o życiu, wyborach, przeszłości. Jednak w sequelu King najbardziej zdecydował się postawić na akcję. I rzeczywiście, w Doktorze nie ma miejsca na nudę. Niesamowite zwroty akcji trzymają Czytelnika w okropnej niepewności, nie pozwalając odetchnąć mu ani na sekundę. To mnie poniekąd zdziwiło, bo przywykłam do tego, że Stephen niemalże zanudza swojego Czytelnika długimi do bólu, ale jakże barwnymi opisami. Nie tym razem. Może "wyrósł" z tego? Nie wiem. Jeśli tak, to fani jego powieści utracili coś cennego. Myślę jednak, że to tylko w tym konkretnych przypadku autor wolał zająć się akcją. Dan dorósł, Panorama spłonęła, a powtarzanie tej samej historii z udziałem tych samych duchów byłoby nudne. A w pewnym momencie zostało wyraźnie powiedziane zresztą, że to wspomnienia są prawdziwymi potworami - nie istoty z Panoramy... co oczywiście nie przeszkadza Odbiorcy myśleć o nich, gdy leży nocą w łóżku, nadaremnie próbując się odprężyć.
Grawitacja nie istnieje, to życie po prostu jest ciężkie.
Wracając do postanowionego pytania - w mojej ocenie Król zdecydowanie stanął na wysokości zadania. Doktor sen jest miejscami przewidywalny, ale i miejscami tak zaskakujący, że otwiera się usta ze zdumienia; mniej straszny od poprzednika, ale wystarczająco, by być godnym dzieckiem autora.
Poza tym stali Czytelnicy Kinga i tak pewnie na to nie spojrzą. Sięgną po kolejną książkę swojego idola w ciemno, a interesować ich będą tylko dalsze losy chłopca, któremu kiedyś wściekły zapijaczony ojciec złamał rękę. I jeśli o mnie chodzi, przeczytałabym Doktora sen z zachwytem, nawet jeśli główny bohater nagle zacząłby tańczyć na rurze. Autor z pewnością napędziłby strachu Czytelnikom nawet i przy tej czynności. Żałuję tylko tego, że Danny już nigdy nie napisze na drzwiach słowa redrum...
Moja ocena: 9/10
A to szalony człek. Kontynuacja po tylu latach. I kto by pomyślał, że King jest tak dojrzały...
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytam ; )
OdpowiedzUsuńChoć pierwsza część bardziej mnie przeraziła, uważam, że druga też jest świetna i trzyma poziom :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam nic Kinga i chyba nie zamierzam. Bałabym się jak nie wiem :o xd
OdpowiedzUsuńMuszę sobie przypomnąć 'Lśnienie'. Być moizę to głupio zabrzmi, ale ja już nie pamiętam czy czytałam tą ksiazkę czy nie. Wiem, ze na pewno obejrzałam film. Nic nie szkodzi, najwyzej przeczytam jeszcze raz. Te obie pozycje ma mój brat, więc nie będę miała problemy z ich zdobyciem.
OdpowiedzUsuńNie miałam w rękach żadnej książki Kinga poza niesamowitą "Zielloną Milą", w te wakacje miałam sie zabrać za czytanie jakieś książki, ale nie wiem, czy się uda, Kontynuacja po tak wielu latach to wyzwanie. Ale skoro sprostuje oczekiwaniom czytelników.... ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ciekawi mnie jaki obraz przybrałoby opisanie tańca na rurze w moim wykonaniu xdd
OdpowiedzUsuńEee... my z Kingiem jak na razie ze sobą nie mamy ochoty rozmawiać. XD MOŻE KIEDYŚ>.. chociaż wątpię. ;c
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Kinga, więc z pewnością sięgnę po tę książkę, jednak może kiedyś, gdy odkopię się z zaległych czytelniczych stosów :)
OdpowiedzUsuń