Dzień dobry, cześć i czołem!
Dzisiaj przyszła pora na pierwszy mój (!) post muzyczny, w którym pokażę Wam, w czym mianowicie zasłuchiwałam się w roku 2014. Kolejność, tak samo zresztą jak w poprzedniej części cyklu, bez znaczenia.
Początek roku, o ile dobrze pamiętam, powitałam z Laną Del Rey, której niestety przestałam już słuchać, bo klimat nowej płyty zupełnie mi nie odpowiada, a tej starej - znudził mi się. W styczniu i lutym muzykę Lany uważałam jednak za coś cudownego.
Nie przestałam też słuchać mojej ukochanej od dawna P!nk. Może nie na samym jej szczycie, ale wokalistka wciąż pozostaje na liście mojej ulubionej playlisty.
Cały rok zdominowała natomiast Florence Welch z zespołu Florence and The Machine. Flo zaczęłam słuchać w wakacje 2013, ale tak o wiele intensywniej - minionej zimy, kiedy dowiedziałam się, że w czerwcu będzie ona koncertować w Warszawie. Na który to koncert zresztą poszłam, razem ze Zrecenzowaną. A Florence jest obecnie moją najukochańszą wokalistką, i najpiękniejszych i najwrażliwszych piosenkach.
Teraz pora na jedynego piosenkarza w dzisiejszym poście - Piotra Roguckiego, a ściślej mówiąc - cały zespół Coma. Jakkolwiek za polską muzyką nie przepadam, to jednak Coma ma w sobie to coś! Dobra pod względem technicznym muzyka, przejmujący głos wokalisty, niebanalne teksty piosenek. Czego chcieć więcej?
Listopad minął mi pod znakiem Avril Lavigne. Nie pytajcie. Coś jednak musiałam wychwycić w jej muzyce, skoro nie potrafiłam jej wyłączyć!
Polubiłam także The Cranberries. Dolores ma chyba najciekawszy głos na świecie. Aż ciarki przechodzą!
A poza tym, skoro to muzyczny post utworzony przeze mnie... nie może zabraknąć folku! Oprócz prawdziwej ludowej muzyki, takiej wykonywanej przez zespół Mazowsze (ale zakładam, że mało kto zidentyfikowałby się z moim gustem i chciał słuchać Dwa serduszka czy Cyt cyt), na mojej playliście "przyśpiewki" królują zespoły Siklawa oraz Brathanki.
I ostatnia piosenka, zespołu na którego koncercie miałam - zresztą przypadkową - przyjemność być: Hurts. Sporą ilość tego przedświątecznego czasu pochłania mi replayowanie jej.
Mam nadzieję, że miło się słuchało:)
Szczęśliwego Nowego Roku!
To niestety nie moje klimaty. O każdym z tych artystów coś tam słyszałam, ale ich nie słucham
OdpowiedzUsuńFlorence! <3 Lany słuchałam kiedyś tam, teraz to już kompletnie nie moje klimaty ;-; A Hurts kojarzę tylko z jednej, najbardziej ukochanej piosenki ever - stay. Avril i P!nk nie trawię :/
OdpowiedzUsuńU mnie rok 2014, głównie wiosna i lato, również przeleciały z Florence w tle. Lany słuchałam raczej w zeszłym roku w okresie jesienno-zimowym, a teraz, tak jak Tobie, już mi się znudziła po prostu. Przez większość czasu również w słuchawkach brzmiały soundtracki - głownie "Gwiazd naszych wina", "Niezgodna" i teraz pod sam koniec roku - "Kosogłos".
OdpowiedzUsuńWróciłam do Rihanny, której słuchałam całe zeszłe wakacje i z której piosenkami mam wiele wspomnie, które aktualnie już nie wrócą...
Również na nowo odkryłam muzykę z filmów sagi "Zmierzch", a zdecydowanie moim faworytem jest "Turning Page" Sleeping At Last :)
Z artystów, których wymieniłaś słucham okazjonalnie Pink i Avril. Ja osobiście cały rok słuchałam Fall Out Boy, Paramore, The Pretty Reckless i covery Glee:)
OdpowiedzUsuńMi Lana też się bardzo znudziła, a Florence and The Machine ogromnie kocham!
OdpowiedzUsuńHah! Ja też swego czasu zasłuchiwałam się w Lanie... A właściwie, tylko i wyłącznie, w "Young And Beautiful"... Jest to jedyna piosenka Lany najbardziej zbliżona do tego, co słucham na co dzień. Jak dla mnie reszta ma zbyt ponurą melodię...
OdpowiedzUsuńA teraz słucham Taylor Swift :* Non stop ;)
My_books
Też słuchałam kiedyś Lany, w raczej nieciekawym dla mnie okresie i teraz po prostu źle mi się kojarzy. W jej głosie słyszę tyle bólu, smutku i zrezygnowania, że stało się to dla mnie nie do wytrzymania. Stała się jednak moją ulubioną wokalistką na gorsze dni (tak, jestem z tych, co w dołujące dni dołują się jeszcze bardziej smutnymi piosenkami xd). Uwielbiam za to Pink i Florence and The Machine <3 Ten rok jednak zdominowali u mnie mężczyźni, czyli Ed Sheeran, Imagine Dragons, Lemon, Panic! At The Disco i James Arthur, mogłabym ich słuchać bez końca <3 Pozdrawiam cieplutko i życzę szczęśliwego nowego roku! :)
OdpowiedzUsuńEd Sheeran <3
OdpowiedzUsuńI jeszcze Sam Smith :*
U mnie jak na razie w słuchawkach lecą głównie utwory Tokio Hotel, głosu Billa Kaulitza w moim odczuciu nikt nie przebije. ♥ w ogóle jakoś bardziej ciągnie mnie do piosenek śpiewanych przez facetów, tak samo z książkami - wolę gdy główny bohater to chłopak, a autorem jest mężczyzna. ;) W tym roku strasznie zmienił mi się gust, kiedyś zupełnie czego innego słuchałam... nawet dzisiaj dobrałam się do Green daya i mogę powiedzieć że jest nieźle, chociaż mogłoby być lepiej. ;p
OdpowiedzUsuńDobra, zaczynając od początku twojego postu - te dwie piosenki Lany są omomomomom *.* chyba się zagłębię bardziej w jej dyskografię, bo jej utwory zawsze gdzieś spotykam i zawsze mi się podobają xd tak samo Avril, Florence + TM czy P!nk, słuchałam ich pojedynczych utworów, tylko niestety, bo kiedyś mało zwracałam uwagi na muzykę, nie miałam ochoty poznawać całościowo albumów danych wykonawców, a ostatnio właśnie uległo to zmianie, więc no cóż, jako że zamieszczone przez ciebie kawałki w poście leją miód na moje serce... będe miała czego słuchać :)
Jeśli chodzi o Come - właściwie słyszałam tylko tę jedną piosenkę którą mi kiedyś podesłałaś, pamiętasz? problem ten sam co powyżej, jego też zamierzam odsłuchać więcej kawałków i wtedy ocenię. wiesz co.. ja chyba powinnam wrócić do cb za jakiś miesiąc jak już to wszystko przesłucham, ahahha xd
a tak na koniec - słyszałas Kings of Leon - closer? Co myślisz?
buziaki ;*
Kocham całym sercem całą twórczość Lany Del Rey. Pink ma niektóre dobre piosenki, które uwielbiam słuchac jak np. Sober. Co do Comy to mają świetne kawałki :)
OdpowiedzUsuń