niedziela, 14 grudnia 2014

Tournée źródłem nieporozumień (Swobodna - S.C Stephens)

Kiedy mówi się o wielkich gwiazdach wyruszających na podboje innych państw, zawsze myśli się o ich sukcesie, przygodach i marzeniach czekających na spełnienie. Ciasny autokar przemierzający kraj, pisanie w nim nowych piosenek, ekscytujące koncerty przed wielotysięczną publicznością - właśnie tak kojarzy mi się słowo tournee. Tęsknota za miejscami zostawianymi za sobą czy ukochanymi osobami - a już zwłaszcza vice versa! - jest już mniej oczywista. Jednakże, jak się okazuje, emocje jej towarzyszące mogą być wystarczająco silne i złożone, aby napisać o nich 600-stronicową książkę!

Kierze wydaje się, że widmo trójkąta miłosnego komplikującego jej życie jeszcze kilka miesięcy wcześniej wreszcie znikło. Do czasu, kiedy Kellan oznajmia jej, że on i jego zespół wyruszają w półroczną trasę koncertową dającą im niepowtarzalną szansę. Dziewczyna, nie chcąc powtórzyć swoich poprzednich błędów, niechętnie przystaje na to. Tymczasem niedługo potem w mieście pojawia się jej były chłopak, Denny...

Muszę przyznać, że moje wymagania wobec Swobodnej były dość sprecyzowane. Bezmyślna podobała mi się, ale nie jest chyba tajemnicą, że mimo to nie była niczym szczególnym. O drugiej części słyszałam natomiast coś innego: miała być wyraźnie lepsza od poprzedniczki. Zatem nie mogłam nie myśleć o tym, biorąc się do czytania. Na szczęście - rzeczywiście była taka! 
Nie potrafię określić, czym jest to spowodowane. Zanikiem znienawidzonego przeze mnie motywu trójkąta miłosnego? A może odrobinę mniejszą nieśmiałością Kiery - a więc troszeczkę rzadszym rumieniem się i irytowaniem czytelnika nieustannym powtarzaniem "po co to powiedziałam?"? Do tego ostatniego przyczynia się z kolei stosunkowo duża objętość zarówno pierwszego, jak i drugiego tomu: chcąc nie chcąc, w końcu się do bohaterów przyzwyczaja, a nawet obdarza ich sympatią. Przecież zdołałam zaakceptować nawet główną bohaterkę! A poza tym w Swobodnej jest znacznie więcej emocji. Nie spotkamy się już z chłodnym analizowaniem, co będzie najlepsze w danej sytuacji. Zastępują to tęsknota, miłość i inne namiętne uczucia. Także nienawiść. Uwierzcie, że w Swobodnej można się do końca zatracić! Brakuje nawet czasu  na zastanowienie się, co czeka kilka stron dalej - liczy się wyłącznie chwila obecna. Tempo czytania i napięcie potrafią wzrosnąć nawet do tego stopnia, że niecierpliwie omija się wzrokiem opisy, a pochłania wyłącznie dialogi. Do tych pierwszych wraca się dopiero, gdy adrenalina opadnie - nie można od tego uciec. Książkę czyta się naprawdę szybko i zachłannie. W jeden dzień pochłonęłam pół tej obszernej księgi, która w innym wypadku zajęłaby mi jakieś dwa tygodnie. Można? Można. 

Podobnie jak w przypadku Bezmyślnej, jestem zmuszona napisać tutaj, że drugi tom serii o Kierze zdecydowanie nie należy do literatury wysokich lotów. Jeśli oczekujesz powieści z wyższej półki możesz się srogo na Swobodnej zawieść. Jeżeli jednak wahasz się, pozwolę sobie udzielić ci rady - sięgnij po powieść Stephens, ale nie myśl za dużo nad nią. Wpadniesz w tę samą pułapkę, co Kiera. Po prostu czytaj i pozwól, aby historia cię prowadziła. Zapomnienie o bożym świecie - gwarantowane! A czy nie właśnie tego - relaksu i zapomnienia - chcesz w czasie zbliżającej się przerwie świątecznej?


Za możliwość poznania dalszych losów Kiery i Kellana
serdecznie dziękuję Wydawnictwu Akurat!


(przypominam o konkursie, w którym możecie wygrać Swobodną - KLIK!)

4 komentarze:

  1. Chętnie poznałabym treść tej książki, mam nadzieję, że mi się poszczęści w konkursie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie moje klimaty, jednak okładka prześliczna.
    Karlina W. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja raczej się z tą książką nie zapoznam, ale powiem o niej siostrze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety zupełnie nie mój gust literacki.

    OdpowiedzUsuń