Ciasny gorset i wymóg dobrych - tfu, nienagannych! - manier jako codzienność, brak możliwości posiadania własnego zdania, rumieńce i charakterystyczny szelest sukien. Tak patrzymy na życie dziewiętnastowiecznych kobiet. W połączeniu z ówczesnymi dżentelmenami, uważamy je za niezwykle klimatyczne. A jednak w wielu przypadkach ta uprzejmość i grzeczny uśmiech były tylko maskami skrywającymi prawdziwe ja kobiety. Wiele z nich w obecności zaudanych osób zachowywało się inaczej niż przy sąsiadach, powierzało sobie tajemnice, mroczne sekrety...

Czy dla kogokolwiek jest jeszcze tajemnicą, że kocham dziewiętnasty wiek? Nikogo więc pewnie nie zdziwi, jak wysokie miałam wymagania wobec kolejnej książki z akcją we właśnie tej epoce. Powód jest prosty: uwielbiam przenosić się do tamtych czasów. A jeśli nie są one przedstawione realistycznie, moja ocena spada - w końcu moje najważniejsze oczekiwania nie zostały zaspokojone...
Tak więc właśnie podałam przyczynę stosunkowo niskiej oceny końcowej. Pod tym względem autorka nie stanęła na wysokości zadania. Owszem - widać, że starała się... w podziękowaniach pisze, iż oglądała różne suknie etc... ale co z tego, jeśli poległa przy słownictwu bohaterów? Bray używa górnolotnych słów na przemian z typowymi zwrotami XXI wieku, przykładowo "ale lipa", "o jejuś".
"Takie właśnie jest życie - jedno wielkie kłamstwo. Iluzja, w której wszyscy odwracają wzrok i udają, że nie istnieje nic nieprzyjemniejszego, nie ma goblinów w ciemnościach, nie ma upiorów w duszy."
Autorka nie spisała się też, jeśli chodzi o kreację postaci. Te drugoplanowe nakreślone pobieżnie i dosyć niedokładnie, a sama Gemma... odbieram ją jako osobę dosyć sztuczną. Nie wiem, czy Bray uważała, iż jej zachowanie pozwoli na utożsamienie się z nią nastolatek... jeśli tak, to grubo się myliła. Dziewczyna przedstawia bowiem na każdym kroku, jaka to czuje się niezrozumiana; jak wielką czuje potrzebę niezależności. Jak oryginalnie. Prawie tak samo jak jej początkowa nienawiść do Kartika, które niedługo potem zastąpiło uczucie zakochania się. Poza tym na początku podkreślała, jak marzy o Londynie, a kiedy już do niego trafiła, była wściekła. Taka mała sprzeczność, nie uważacie? Dodatkowo nie byłam w stanie pojąć, dlaczego czuła się winna za śmierć matki. Podsumowując: irytowała mnie przez całą długość utworu... ale o wiele mniej, odkąd trafiła do Spence. Wtedy odniosłam wrażenie, że jako jedyna tam myśli. Ogółem nie czułam bliskości z żadną z dziewcząt.
Do nielicznych walorów mogę natomiast zaliczyć plastyczne opisy, liczne tajemnice i niedopowiedzenia, wartką akcję oraz fakt, iż książkę czyta się naprawdę szybko.
Reasumując: rozczarowałam się na "Magicznym sekrecie". Liczyłam na magiczną historię, a otrzymałam niedopracowaną parodię epoki wiktoriańskiej. Nie mogę polecić tej książki. Ostrzegam: czytacie na własną odpowiedzialność.
Moja ocena: 5,5/10
Wyzwania:
Z literą w tle
paranormal books
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu: 2,5 cm