wtorek, 6 stycznia 2015

Oko za oko, ząb za ząb (Życie za życie, 2003)

Jakiś miesiąc temu, skacząc po kanałach, przypadkiem natknęłam się na pewien film. Grała w nim moja ukochana Kate Winslet. Wciągnął mnie tak, że nie mogłam oderwać od niego wzroku! Bohatersko postanowiłam go jednak wyłączyć, aby w wolnej chwili obejrzeć w całości. Nie liczyło się, że znałam już rozwiązanie tajemnicy (chociaż zgasiłam ekran 15 minut przed końcem, więc ścisły finał wciąż nie był mi znany). Musiałam, musiałam!, poznać całą tę historię. 

Film nazywał się Życie za życie.

Jak się okazało, fabuła opierała się na tym, że znany z głośnych protestów przeciwko karze śmierci David Gale paradoksalnie został skazany na śmierć. Przestępstwa: gwałt i morderstwo. Trzy dni przed swoją egzekucją wyraża jednak chęć porozmawiania z reporterką Bitsey Bloom, popularną zresztą ze względu uprzednie bronienie różnych dewiantów seksualnych. Gale zaczyna opowiadać jej swoją historię, przy czym twierdzi, że jest zupełnie niewinny. Chce, aby dziewczyna dowiedziała się, kto naprawdę zamordował jego przyjaciółkę Constance. Bitsey ma na to zaledwie trzy dni.

Powiedzmy sobie jasno, że motyw *więzień za kratkami opowiadający komuś swoją prawdziwą historię i równoczesne głośne tykanie zegara w tle*, jest już znany i przewałkowany we wszystkie strony. To nie jest najmocniejsza część tej produkcji, tak samo jak ciągnący się w nieskończoność początek. Prawdę mówiąc, gdybym wtedy nie obejrzała tego fragmentu znajdującego się bliżej końca i nie wiedziała, że Życie za życie jest mistrzowskie, to nie wiem, czy przebrnęłabym przez wstęp. Ale gdy już mi się to udało... ujmę to w ten sposób, że już dawno nie oglądałam tak pasjonującego filmu! Oprócz tego, że wartkość akcji broni sama siebie choćby tym, że dosłownie cały czas coś się dzieje, to jeszcze większej dynamiki dodaje tu nieustanne przypominanie, ile czasu pozostało do egzekucji Gale'a. Fabuła jest perfekcyjnie skonstruowana, a sam pomysł na nią - niesztampowy. Trzeba co prawda przyznać, ze miejscami była aż zbyt zawiła, bo do tej pory nie do końca zrozumiałam, o co chodziło z pewną walizką pieniędzy. Może wyglądałoby to inaczej, gdybym podczas filmu miała czas na dokładne przeanalizowanie tego - jednak czasu tego, przez wspomniany energiczny postęp akcji, po prostu nie ma. 
Poza tym gra aktorska także nie odbiega poziomem od innych aspektów produkcji. Kevin Spacey grający Davida jest bardzo przekonujący i w pełni oddaje złożoność charakteru mężczyzny, który został opuszczony przez żonę; który już wiele lat temu był oskarżony za zbrodnię, której nie popełnił; i któremu, jak twierdził, naprawdę zależało na zamordowanej Constance. 
Jeśli chodzi natomiast o Kate Winslet grającą Bitsey, to sprawa jest oczywista: bardzo cenię sobie tę aktorkę, bynajmniej nie tylko za najbardziej znaną rolę Rose, a tym razem znowu mnie nie zawiodła. Jakkolwiek rola jej nie jest najbardziej skomplikowana na świecie, to jednak widać, że włożyła w nią wiele serca i dzięki temu wypadła, jak zwykle, rewelacyjnie. 

Ani trochę nie żałuję obejrzenia Życie za życie. Co więcej, mogę szczerze powiedzieć, że to najciekawszy film, jaki obejrzałam w roku 2014! Gorąco polecam wszystkim fanom mocnych thrillerów i nie tylko!

3 komentarze:

  1. Mam w planach, a z racji że ostatnio więcej oglądam niż czytam rozejrzę się za filmem :) Kate Winslet też uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Obił mi się już kiedyś gdzieś o uszy ten tytuł, a Twoja recenzja zacheciła mnie do obejrzenia go. Myślę, ze mi sie spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię Kate, ale filmu nie polubię xd

    OdpowiedzUsuń