niedziela, 12 maja 2013

O ulubionej książce, czyli dlaczego kocham "Przeminęło z wiatrem"

Post bierze udział w konkursie organizowanym przez CupoNation oraz kreatywa.net.

Ulubiona książka to taka, której nie wymienisz (a tym bardziej nie sprzedasz!) nigdy, chcesz ją mieć zawsze przy sobie, i wracasz do niej duuużo razy... Bardzo często jest to ta, która zmieniła Twoje życie w taki czy inny sposób. Mole książkowe często twierdzą, iż wskazanie swojego ulubieńca jest niemożliwe, porównują to do wybrania najukochańszego dziecka matki. Ja jednak nie mam z tym problemu i bez wahania mogę oznajmić wszem wobec: moim ulubionym utworem jest "Przeminęło z wiatrem" pióra Margaret Mitchell. 

Z pozycją tą zapoznałam się stosunkowo niedawno, bo zaledwie trzy miesiące temu. Sięgnięcie po nią było właściwie przypadkiem: pragnęłam nadrobić swoje braki w klasyce literatury, a z książek pasujących do tej kategorii posiadałam tylko tę. Pierwsze 200 stron było dla mnie wręcz męczarnią, ale mogę pochwalić się książkową determinacją - zawsze kończę rozpoczęte dzieła. Co więc zastałam na pozostałych 1000 stronach, że "Przeminęło z wiatrem" zyskało ten zaszczytny tytuł i takież miejsce w mojej biblioteczce?

"Scarlett O'Hara nie była piękna, ale mężczyźni, zadurzeni w niej tak jak dwaj młodzi Tarletonowie, rzadko zdawali sobie z tego sprawę."

Fabuły chyba nikomu nie trzeba streszczać; śmiem twierdzić, iż zna ją każdy. Te kilka zdań napiszę wyłącznie w celu przypomnienia: Scarlett O'Hara to rozpieszczona, pewna swoich wdzięków młoda kobieta, mieszkanka Południa, zakochana po uszy w Ashley'u Wilkes'ie. Odrzucona przezeń, w złości wychodzi za Karola Hamiltona, notabene szwagra Ashley'a. Wtem nad Stanami zawisa mroczne widmo wojny secesyjnej. Piękne i niepowtarzalne Południe przemija z wiatrem... 

Opis nie każdego może zachęcić, fakt. "Nie przepadam za powieściami historycznymi", powiecie. A ja na to odpowiem: ja też nie przepadałam. Co więcej, nie znałam ich nawet! Historia mnie odrzucała! Wyobraźcie sobie więc, co ta książka musiała ze mną zrobić, że niemal codziennie czytam coś o wojnie secesyjnej, z pamięci mogę wymienić ważne daty bitew i śmierci generałów (tylko Konfederatów!), a z własnym stryjem historykiem pokłóciłam się na ten temat tak, że mało brakowało do rzucania krzesłami...

Co zatem tak kocham w tej książce, poza faktami historycznymi (bo przecież ta miłość do nich przyszła z czasem)? Kocham, ni mniej ni więcej, Scarlett. Całym sercem. Ta postać jest moim ideałem człowieka. Odważna, pewna siebie, z ciętym językiem i charakterkiem. Wiedząca do czego dąży i potrafiąca osiągnąć każdy swój cel. Kobieta, której nie złamie nic. Mająca wady i wiele irytujących cech, ale... niepowtarzalna. Jedyna. 
Muszę przestać, bo mogę mówić o niej przez całą noc i jeszcze dłużej. Kiedy podejmuję temat, moja mama wygania mnie z pokoju; twierdzi, że ma Scarlett "potąd". 
Jej zaklęcie "Pomyślę o tym jutro, kiedy lepiej to zniosę" weszło do mojego codziennego słownika, stało się moją mantrą... właściwie to jedynym sposobem przetrwania. 
"Pomyślę o tym wszystkim jutro, w Tarze. Zniosę to wtedy lepiej. Jutro pomyślę, jak go odzyskać. Mimo wszystko, życie się dzisiaj nie skończy."

Ja w najpiękniejszej koszulce świata! <3
Jakość jest jaka jest... zdjęcie robione kamerką. 
Rett Butler to pierwowzór tak zwanych "badboyów", chociaż nazwanie tak akurat  jego zakrawa o pomstę do nieba. Jego też lubiłam, choć nie tak mocno jak główną bohaterkę. Po prostu on był od początku taki sam, a kształtowanie się charakteru Scarlett mogłam obserwować. 

Ci, którzy czytali tę książkę, zrozumieją co mam na myśli mówiąc, że "Przeminęło z wiatrem" nauczyło mnie mnóstwa rzeczy. Asertywności, konsekwentności, skutków swoich działań, rozglądania się wokół (tego ostatniego już z pewnością nie zrozumieją ci, którzy pozycję mają dopiero w planach). 

Powiem po raz kolejny: mogę tak przez całą noc. Mogę mówić o tym, jak bardzo kocham Scarlett, wojnę secesyjną (nie dosłownie oczywiście, bo jak można kochać wojnę), autorkę, Południe. Tak, jednym z moich największych marzeń stało się odwiedzenie Georgii, domu Margaret Mitchell.. zdarza mi się oglądać go przez Google Street View i myśleć "jeszcze przejdę się tą ulicą". Moim celem jest oczywiście bycie jak Scarlett O'Hara. 
" - Co się ze mną stanie, jeśli odejdziesz? - Kochanie, nic mnie to nie obchodzi "

Kocham tę książkę tak mocno, jak można kochać papierową historię, choć dla mnie nigdy taką nie była... Nie ujmę tego w słowach, co czuję przeglądając po raz enty stronice dzieła. Ponowną lekturę planuję bowiem dopiero za kilka lat...

Przeczytajcie "Przeminęło z wiatrem". Przeczytajcie, jeśli chcecie, aby Wasze życie się zmieniło, jeśli marzycie o staniu się nową osobą. Tak, to właśnie ta książka sprawiła, że jestem tym, kim jestem - jakkolwiek dziecinnie by to nie brzmiało. Przeczytajcie. Obiecuję, nie pożałujecie. 

28 komentarzy:

  1. Ja Cię! Masz na sobie Retta! Skąd go wrziełaś? Od wielu lat jestem zakochana w
    "Przeminęło z wiatrem", dlatego doskonale Cię rozumiem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za info i mam nadzieję, że się nie pogniewasz, jeśli również spróbuję sobie taką upolować:) Są wspaniałe!

      Usuń
  2. Kurcze, a ja jeszcze tego nie znam ;(
    Musze się w końcu zabrać za tą klasykę, jednak cały czas siedzę w fantastyce :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że koniecznie muszę się zapoznać z tą książką :) Bardzo ciekawy post!
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. I po takim poście weź człowieku przejdź obojętnie obok tej książki! Postanowione: przy następnej wizycie w bibliotece, sięgam po "Przeminęło z wiatrem" :)

    OdpowiedzUsuń
  5. I ja też:) Teraz czuję się jak najbardziej zachęcona do sięgnięcia po nią:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajna koszulka, a książka jeszcze przede mną :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zamierzam przeczytać "Przeminęło z wiatrem" w wakacje - na tak obszerną książkę potrzeba czasu, a póki trwa szkoła go nie znajdę. Ale sięgnę na pewno - od dawna mam tę klasykę w planach. :)
    P.S. Koszulka - świetna. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ależ trafnie opisałaś! Dla mnie, jako osoby, która nie czytała takiego klasyku, Twoja opinia jest... więcej niż zachęcająca! Scarlett to ideał głównej bohaterki, tutaj się zgadzam, tylko takie z charakterkiem, cóż, ciekawią.
    Pozdrawiam, a przy najbliższej wizycie w bibliotece postaram się tę oto książkę znaleźć.
    Poza tym, świetna koszulka tak jak i Twoje nieziemskie włosy! Kiedyś też miałam takie długie, ale miałam powoli dość ich pielęgnacji...
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojej, no bardzo dziękuję! i wszystkim co pochwalili koszulkę również ;))

      Usuń
  9. Nie miałam okazji, chociaż nie - miałam, ale nie miałam siły jej przeczytać. Boję się tego co mogę zastać w środku. :p

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam przeogromną ochotę na poznanie tej powieści, która jest już klasykiem. Z niecierpliwością czekam na wakacje, aby móc poświęcić odpowiednią ilość czasu na "Przeminęło z wiatrem".

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie no... Po tym poście to już na pewno przy najbliższej wyprawie do biblioteki, nie przejdę obok tego tytułu obojętnie. Coś najwyraźniej musi w nim być. Chcę się o tym przekonać i poczuć to na własnej skórze :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ojej, ja chyba jestem inna - po książkę co prawda nie sięgnęłam, ale film mnie zniesmaczył i całkowicie nie rozumiałam zachwytów mojej mamy nad tą historią. Naprawdę jestem jakaś inna :P

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie czytałam ani nie oglądała, ale po takich zachwytach to koniecznie muszę zmienić:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Podziwiam Cię, że to właśnie ta książka jest Twoją ulubioną. Ja wprawdzie nawet nie czytałam Przeminęło z wiatrem, ale oglądałam ekranizację i... jakoś ta historia mnie nie urzekła. Niemniej może kiedyś się przekonam i sięgnę po książkę. Jedno jest pewne- fajnie jest mieć taką rzecz, na której punkcie tak bardzo się szaleje. Niezależnie czy to książka, czy to postać, czy zespół muzyczny :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. To jest rewelacyjna książka. Czytałam ją w wakacje i też całkowicie przypadkiem: znalazłam na strychu u znajomych :D Nie mogłam się od tej książki oderwać, ostatnie 50 stron ryczałam i uważam, że to absolutne arcydzieło. Scarlett jest nieprzewidywalna, popełnia tyle błędów, ale jednocześnie rzeczywiście to bardzo silna kobieta. Opisy trochę za długie, ale pomimo nich dzieje się naprawdę dużo :D

    OdpowiedzUsuń
  16. http://bi.gazeta.pl/im/62/d6/be/z12506722Q,Reporter-slynie-ze-swietnych-kolekcji-z-motywami-filmowymi-.jpg Ja mam tą drugą :D
    Co do książki mam ją w swojej biblioteczce po mamie, która szczerze mi ją poleca. Mam teraz 4 miesięczne wakacje więc na pewno ją przeczytam !:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no, zazdroszczę! (koszulki, ale wakacji też ^^) ja najchętniej byłabym posiadaczką wszystkich pięciu.. :D

      Usuń
  17. Przeminęło z Wiatrem tylko oglądałam, ale mam zamiar nadrobić ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. To co niektórych intryguje innych nudzi. Czytałem i oglądałem niestety nie dla mnie nuda i nuda. Raczej kolejna książeczka dla kobiet, gdyby nie wątki o wojnie to bym nie przebrną do końca. Pamiętajcie jednak, że to tylko moja skromna opinia.

    Ps. Co wy dziewczyny widzicie w tym kolesiu? :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Fajnie, że "Przeminęło z wiatrem" cieszy się niesłabnącą popularnością. :) Sama bardzo miło wspominam lekturę tej powieści. Scarlett i Melania to moje ulubione bohaterki, za Rhettem natomiast nie przepadałam.

    OdpowiedzUsuń
  20. Czytałabym.Dobra,przeczytam,brzmi zachęcająco ;d

    OdpowiedzUsuń
  21. Czytałam ją na Kindlu. Dopiero Ty mi uświadomiłeś że powieść ma 1000 stron, a ja po przeczytaniu czuję, że mi ciągle mało!
    Niedługo obejrzę film (jedynie to mi teraz zostało :(
    Podzielam zdanie w 100%.
    Uwielbiam Scarlett. Myślę, że mamy wiele wspólnego, ale wiele rzeczy chciałabym się jeszcze od niej nauczyć...

    OdpowiedzUsuń
  22. Świetny post, trafiłam na niego przez Google szukając czegoś o książce. Też kocham Przeminęło z Wiatrem!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  23. Przypadek spowodował,że wpisując hasło w Google na dole wyświetliło mi się Gone with the wind-stąd mój wpis.
    Książkę czytałam jako 13 latka wiele lat temu i nadal mi towarzyszy ,przeczytałam w oryginale ,byłam w Atlancie ,w muzeum Margaret Mitchell zatrzymałam się w pięknej Sugar Magnolia w Atlancie i stwierdziłam ,ze w takim domu mogła mieszkac ciotka Pittypat ,podróżowałam i byłam w miejscach walk podczas wojny secesyjnej ,przeczytałam wiele książek o generałach z czasów wojny i wciąż potykam się w księgarniach o tę tematykę.Poszerzyłam wiedzę na temat niewolnictwa w obu Amerykach -jeden bóg,jeden naród a różne marzenia w tym mieści się dramat tworzenia się narodu amerykańskiego .Smieję się,że jestem specjalistką od wojny secesyjnej.Fascynujący okres , a Margaret Mitchel l wychowała się wśród wujków i ciotek,którzy snuli opowieści o wojnie secesyjnej i długo była przekonana,że to konfederaci zwyciężyli.
    I przez lata skompletowała się z tych zainteresowań cała biblioteczka ,bo c.d. Scarlett Alexandry Ripley,,losy Retta Butlera ,trylogia o wojnie secesyjnej-Jeffa i Michaela Shaara, historia powstania książki ,jak powstawał film.
    Miło,że są ludzie ,których również oczarowała ta powieść.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  24. Przyznaję Ci w 100% rację - GWTW to jedna z moich najukochańszych powieści, a film wprost ubóstwiam - Clark i Vivien (jak i cała reszta obsady) wręcz narodzili się dla tych ról! Mogłabym zachwycać się godzinami i jeszcze byłoby to za mało! Uważam, że GWTW to świetne stadium psychologiczne Scarlett - pomaga nam zrozumieć same siebie (a facetom kobiecy tok myślenia). Osobiście jestem mieszanką charakteru Scarlett i Melanii ;) A Rhett... moje serce zawsze bije szybciej na samą myśl o nim, przed oczami widzę Clarka w scenie oświadczyn - jedynej w swoim rodzaju - i... jestem w siódmym niebie! Miałam sobie kupić taką koszulkę, jak Ty, ale jednak cena mnie trochę powstrzymała. Teraz żałuję ;)
    Pozdrawiam!
    Jeanne
    www.kaiserin-sissi.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń