Kilka miesięcy temu przeczytałam pierwszy tom sławetnej trylogii Millenium, który to wywrócił mój świat do góry nogami i był jednocześnie moim pierwszym prawdziwym przeczytanym thrillerem. Zaczytałam się wtedy tak, że prawie nie poszłam na tańce (a w zwykłych warunkach nie opuściłabym żadnej próby nawet za dopłatą!). Nie mogłam doczekać się lektury kolejnego tomu, choć nie było tak łatwo go zdobyć. W końcu w bibliotekach dzieła Larssona są jednymi z najbardziej pożądanych obiektów, czemu się oczywiście nie dziwię. Jednak warto było czekać. Recenzję pisze bezpośrednio po ukończeniu ostatniej strony, przez co może być ona odrobinę nieskładna, ale nie mam żadnego pomysłu, czym innym mogę się zająć w obecnym stanie ducha.
Minęło trochę czasu od ukończenia śledztwa w Hedestad. Mikael wraca do swoich zwykłych obowiązków, a Lisabeth odcina się od byłego kochanka opuszczając kraj, ignorując jego wiadomości i zwiedzając cały świat. Pewnego dnia do redakcji Millenium przychodzi dziennikarz piszący książkę o traffickingu. Niedługo potem policja znajduje trzy ciała, a za sprawcę bierze Salander. Blomkvist wierzy w jej niewinność i rozpoczyna prywatne śledztwo, mające wkrótce odkryć stare, starannie ukryte tajemnice.
Już pierwsze strony zwiększyły tempo bicia mojego serca i sprawiły, że pragnęłam mieć już książkę za sobą, byle tylko dowiedzieć się czegoś więcej o zdarzeniach z prologu. A warto Wam wiedzieć, że był on zaledwie wersją demo Dziewczyny. Później podobnych uczuć było już tylko więcej i więcej. Nie obyło bez nerwowego tupania nogą i mruczenia "no szybciej, szybciej!, aby w końcu tylko wytrzeszczać oczy i wydawać z siebie nieartykułowane dźwięki. Larsson spisał się na medal. Tajemnic jest tu tyle, że nie sposób zliczyć, a przy tym są tak powikłane i zazębione z sobą, że musiałam spisywać zyskiwane informacje na kartce, żeby się nie pogubić. Ale to nie jest mankament, bo świadczy tylko niesamowitej wyobraźni autora, który to wszystko wymyślił i jeszcze w zgrabny sposób opisał, dbając o zdrowie psychiczne czytelnika i karty odkrywając stopniowo. Moment, w którym wreszcie można wykrzyknąć "to ma sens!" jest bezcenny i wart całego uprzedniego drżenia z niepewności.
Tym razem książka skupia się na Lisabeth Salander i jej przeszłości. Byłam z tego niezmiernie zadowolona aż do momentu, w którym bohaterka zniknęła z akcji na jakieś 200 stron, kiedy prawie podskakiwałam z niecierpliwości. Lisabeth jest niesamowicie mroczną i intrygującą postacią z pokroju tych, o których uwielbiam czytać, i których jest zdecydowanie za mało w literaturze. Jednak choć jest ona z natury dość agresywna, to brutalności w tej książce jest o wiele mniej niż w poprzedniej części. Więcej jest za to różnych dat i prób ustalenia tożsamości kilku szemranych typów zajmujących się traffickingiem. A nie oszukujmy się, to nie do końca po to sięga się po dzieło Larssona. Jest to jednak tylko luźne przemyślenie, ponieważ śledztwo i tak obfituje w niemałą liczbę trupów, w całkiem dużą liczbę pistoletów i w oszałamiająco wielką liczbę sekretów, zagadek i niekontrolowanych emocji.
Choć grubość może odstraszać, to Dziewczynę, która igrała z ogniem pochłania się dziesięć razy szybciej niż niejedną o wiele cieńszą książkę. Otrzymałam swoją dawkę krwawej przemocy (choć mniejszą niż w pierwszym tomie), tajemnic i skrajnej nienawiści do mężczyzn nienawidzących kobiet, która musi mi starczyć aż do lektury Zamku z piasku, który runął. Jednakże nie spieszy mi się do niej jakoś specjalnie, bo wolę niepewność od Ostatecznego Końca... ale tym będę się martwić dopiero za jakiś czas.
Moja ocena: 9/10
Uwielbiam całą trylogię Millennium. Uwielbiam Lisbeth Salander. Uwielbiam Stiega Larssona. Co tu dużo mówić świetne książki, które każdemu polecam ; )
OdpowiedzUsuńCzytałam tą trylogię dosyć dawno. Pamiętam, że początkowo bardzo sie przy niej męczyła, bo według mnie pierwsza część i jej pocżatek nie nalezy do najłatwiejszych. Potem było na szczęście coraz lepiej i bardzo bym chciała już niedługo wrócić jeszcze raz do tej historii.
OdpowiedzUsuńObie części czytałam jakiś czas temu i bardzo mi się spodobały, choć drugi tom odrobinę bardziej ze względu na fakt, że w głównej mierze poświęcony był Lisbeth, którą polubiłam już od samego początku, mimo tego że jest dosyć specyficzną i ekscentryczną postacią. Teraz wreszcie muszę doczytać ostatni tom i poznać finał tej historii, ale od dłuższego czasu niestety nie mogę się do niej zabrać - jednak na takie tomisko trzeba znaleźć trochę więcej czasu ^^
OdpowiedzUsuńSłyszałam o Millenium. Jak na razie zaczytuje się w Lackerg - gorąco polecam :)
OdpowiedzUsuńWidziałam gdzieś pierwszy tom w bardzo przystępnej cenie, trzymałam w łapie... i nie kupiłam. Ecchchchchch /// :<
OdpowiedzUsuńChetnie bliżej ją poznam :-)
OdpowiedzUsuńmam za sobą całą serię i bardzo mi się podobała, na pewno jeszcze kiedyś do niej wrócę :)
OdpowiedzUsuń