Czytałam już niejedną książkę poświęconą reinkarnacji. Nie, żebym jakoś specjalnie w nią wierzyła - o wiele bardziej przekonuje mnie Niebo. Chociaż muszę przyznać, że teoria powracania na ziemię raz za razem też ma ma w sobie pewien urok. W związku z tym książki, w których można natknąć się na ten temat (m.in. Nigdy i na zawsze) mają na celu dać czytelnikowi nadzieję na wieczną miłość bądź przyjaźń, która będzie odnajdywała się za każdym razem. Natomiast pomijane jest to, iż nie odradzają się wyłącznie zakochani; że zło także jest wieczne... Podjął się tego dopiero Sebastian Fitzek. Jak mu wyszło?
Robert Stern od dziesięciu lat nie potrafi dojść do siebie po śmierci nowo narodzonego syna i rozstaniu z żoną. Pewnego dnia mężczyzna poznaje chorego na raka mózgu dziesięcioletniego chłopca, który twierdzi, że w poprzednim życiu był seryjnym mordercą i na dowód tego wskazuje adwokatowi miejsce ukrycia ciała. Sprawę dodatkowo komplikuje tajemnicze DVD, które sugeruje, że synek mężczyzny wcale nie zmarł. Tajemniczy Głos każe Robertowi ustalić tożsamość mordercy ofiar z przeszłości.
Opis zdecydowanie nie trąci banałem, musicie to przyznać. Fabuła rzeczywiście była stworzona z potencjałem, ale niestety - nie do końca wykorzystanym. Zaczynało się obiecująco, jednak z czasem akcja wkraczała na coraz bardziej przewidywalne tory. Stopniowo coraz mniej dotyczyła ona tych niezwykłych tematów (czyt. reinkarnacji, która notabene została przedstawiona bardzo trafnie, a jej teoria została poparta wieloma cytatami z Biblii i innych książek), traciła swoją dynamikę. Nie mówię, że domyśliłam się zakończenia - wręcz przeciwnie! Ale podświadomie oczekiwałam zupełnie innego, bardziej wstrząsającego, wbijającego w fotel. Bardziej wytrawny czytelnik thrillerów prawdopodobnie byłby w stanie rozwikłać zagadkę. Natomiast ja uważam finał po prostu za... zwykły. Nie spełnił moich oczekiwań. Podobnie zresztą jak cała Śmierć ma 143 cm wzrostu.
Podobnie rzecz ma się z bohaterami. Roberta bardziej lubi się niż nie lubi, ale też nie darzy się go specjalną sympatią. Jest, bo jest. Bo musi być. Tak samo jest z resztą postaci. Najjaśniejszym promykiem jest tu Simon - ów dziesięciolatek, który przed piętnastoma laty dokonał morderstwa. Chłopiec jest bardzo wrażliwy i mimo swojej choroby zawsze uśmiechnięty, potrafi cieszyć się małymi rzeczami. Jest dokładnym przeciwieństwem głównego bohatera, uwięzionego w pułapce wspomnień sprzed dziesięciu lat. Rozdziały z jego udziałem są o wiele pozytywniejsze niż pozostałe i rozjaśniają mrok panujący w tym krwawym bądź co bądź thrillerze.
Śmierć ma 143 cm wzrostu odrobinę mnie rozczarowała, ale nie chcę też żebyście zrozumieli mnie źle. Na pewno nie była to najlepsza książka w moim życiu, ale zdecydowanie nie była też najgorsza. Ogólnie rzecz biorąc całkiem przyjemnie się ją czytało i myślę, że kiedyś przeczytam też inne dzieła autora. A jeśli tak samo jak Śmierć nie będą tak dobre, jak się wydawały - trudno, jakoś to przeżyję. W najgorszym wypadku w przyszłych życiach będę się trzymała od Fitzeka z dala...
Moja ocena: 6/10
Skoro nic specjalnego, to raczej podziękuję. Tym bardziej, że nie czuję, że mogłaby mi się spodobać.
OdpowiedzUsuńFaktycznie fajny temat, bardzo intrygujący tytuł i okładka. Ale wnioskując z Twojej recenzji, to nie jest nic dla mnie:/
OdpowiedzUsuńŚmierć ma 143cm wzrostu to książka, której zabrakło fitzkowatości, tej iskierki, która była obecna w serii o oczach (Kolekcjoner oczu, Pasjonat oczu), a przede wszystkim w Klinice. Po prostu, jak każdy autor, zaliczył spadek formy, ale jestem pewna, że jeszcze polubisz Fitzka.:)
OdpowiedzUsuńTytuł intrygujący, ale sama książka raczej nie wydaje się rewelacyjny, a kolejka książek do przeczytania i tak jest już baaardzo długa. Dlatego na razie spasuję. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy tytuł, a i historia mogłaby mi przypaść do gustu, ale chyba nieco odrzuca mnie przeciętność tej książki. :)
OdpowiedzUsuńJa w przyszłym życiu będę się trzymała z dala od ciebie B| a w tym z daleka od tej książki xdd
OdpowiedzUsuńTemat mnie zaciekawił, nie mogę się nie zgodzić, że nie zapowiada intrygującej opowieści. Thrilerów nie czytałam do tej pory wiele, więc pewnie znalezienie rozwiązania przyspożyłoby mi sporego kłopotu. Zastanawiam się, czy i mnie ta pozycja mogłaby rozczarować. Nie wiem, postaram sie kiedyś przeczytać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Tytuł jest bardzo ciekawy, szkoda, że się rozczarowałaś.
OdpowiedzUsuńSzczeze? Spodziewałam sie nie wiadomo czego po tej książce, a czytajac Twoją recenzje stwierdziłam, ze się zawiode i to bardzo.
OdpowiedzUsuńSpasuję...
OdpowiedzUsuń