Zacznę jak wszyscy: jak dobrze wiecie, ostatnio
rynkiem wydawniczym zawładnął kradnący serca nastolatek nowy gatunek - New
Adult.
A teraz już
coś nowego: o dziwo nie przeczytałam ani jednej książki reprezentującej ten
gatunek. Mało tego, nie przeczytałam nawet ani jednej pozycjii z prekursora NA
– Young Adult. W każdym razie na pewno nie w
formie, w której zostałaby tak nazwana. You know. Ale przecież to nie
było tak, że nie miałam zielonego pojęcia, co zastanę którejś z tych książek.
Były ich opisy, były recenzje. Miałam - i dlatego trzymałam się od nich z
daleka… aż do zeszłej środy. Jak wrażenia?
Nastya jest zupełnie inna niż jej
rówieśnicy. Nie myśli o chłopakach i ciuchach - myśli o tym, że gdzieś kryje
się jej morderca. Że powinna już nie żyć. Ubiera się i maluje na czarno; jest
tak aspołeczna, jak tylko się da. No i nie mówi. Nie wypowiedziała ani słowa od
Tamtego Zdarzenia. Kiedy poznaje Josha, który wydaje się ją akceptować i nie
zadawać żadnych pytań – a przy okazji być równie tajemniczy jak ona - nie
zamierza dopuścić go do siebie zbyt blisko. Coś jednak nie idzie zgodnie z
planem… Czy parze uda się ocalić siebie nawzajem? I czy odnajdzie swoje Morze
spokoju?
Moje czytanie Morza Spokoju przypominało nawet nie
jedną wielką huśtawkę nastrojów, tylko największy okręt świata na najbardziej
rozszalałym morzu. Zdecydowanie nie Spokoju.
Zaczęło się
źle. Wszystko mnie w tej książce denerwowało. Każdy mały szczególik.
Zachowywanie się Nastyi, jakby była najbardziej pokrzywdzoną osobą na świecie
(co do tego, to nie zmieniam zdania, niezależnie od wszystkiego. To nie jej
historia, choć niewątpliwie okropna, ruszyła mnie w tej książce… ale po kolei).
Niedopracowane detale – na przykład, kiedy bohaterka powiedziała że jeśli
chodzi o wygląd, są z matką identyczne… a kilkanaście stron później
stwierdziła, że chciałaby być do niej podobna (nie mam pytań). Wciąż uważałam,
że autorka nieudolnie próbuje się wczuć w skórę nastolatki, co przecież jest
niemożliwe. I jednocześnie Nastya troszeczkę przypominała mi mnie samą, a
jakiekolwiek podobieństwo książkowego bohatera do mnie jest w moich oczach
najgorszą możliwą zbrodnią do popełnienia. Warto wspomnieć, że przy tym
wszystkim miałam fatalny humor – a kiedy mam zły dzień, wady w czytanych
książkach wydają mi się jeszcze większe.
A potem, sama nie wiem kiedy, to
się zmieniło o 180 stopni. W którymś momencie po prostu stwierdziłam, że śmieję
się w głos z żartów najbardziej bezpruderyjnego człowieka w książkowym świecie
w postaci najlepszego przyjaciela Josha, oraz że z całego serca kibicuję temu
ostatniemu i Nastyi. Że nie mogę przestać myśleć o tej historii i oderwać się
od niej, i że niemal podskakuję ze zniecierpliwienia, kiedy wreszcie poznam
tajemnicę dziewczyny. Zaczęłam rozumieć, co urzekło tak wszystkich w Morzu – to
powolne poznawanie się pary; nabieranie do siebie zaufania bez wypowiadania
słów; romantyczne, choć niby zwykłe sceny, które strasznie chciałoby się
przeżyć samemu. Ukazanie, że każdy może znaleźć jasny promień w tym szarym
świecie.
A potem nastąpił kolejny zwrot.
Morze spokoju już dawno przestało mnie irytować, ale na powrót zaczęło mnie
nudzić. Przestało być tak niesamowicie niepowtarzalne i wyjątkowe. Znowu
pojawiło się coś okropnie schematycznego, bez czego najwidoczniej żadna książka
dla młodzieży nie może powstać. Na początku, kiedy byłam tak źle nastrojona do
Morzu spokoju, spodziewałam się, że tak będzie, i mój zmysł czytelniczy najwidoczniej
mnie nie zawiódł. W tym momencie zaczęłam być obojętna na dalsze losy Josha i
Nastyi…
… aby na sam koniec drżeć i
płakać ze wzruszenia. Tak, i mnie to nie ominęło.
Prawda jest taka, że pewnie przed
długi czas, może i już nigdy, nie sięgnę po żadną NA. Ale ta konkretna mnie
zaczarowała – i dlatego musicie ją przeczytać. To zdecydowanie nie jest geniusz
ani najlepsza książka na świecie i nigdy tego ode mnie nie usłyszycie. Ale
usłyszycie coś, czego na pierwszych stronach z pewnością nie spodziewałam się
wymówić – że strasznie chciałabym znaleźć swoje Morze Spokoju. I wy też
zechcecie. Musicie tylko wybrać się do księgarni po książkę Katji Millay.
Przeżyjecie masę poplątanych emocji, zwątpień w świat tęsknych marzeń,
wzruszeń, irytacji i chorobliwego zaciekawienia. Ale przyrzekam, nie
pożałujecie.
Moja ocena: 8/10
PS. Dwusetny post ♥
PS. Dwusetny post ♥
Świetna książka - czytałam i byłam zachwycona :) Choć tak jak ty - na początku jakoś nie mogłam polubić książki xD
OdpowiedzUsuńYHM, YHM (cytując Umbridge, bo właśnie jestem na 622 stronie Zakonu), jesteś absolutnie pewna, że nic YA nie czytałaś? Hm? Bo gdzieś na jakimś blogu czytałam, że z której strony by nie patrzeć GNW należy do tego gatunku...
OdpowiedzUsuńMorze spokoju przeczytam za jakieś 3 tygodnie, czyli jak zareklamuję swój czytnik (cholerstwo, które okazało się popsute, ale to cholernie skomplikowane i wciąż jestem cholernie... zdenerwowana ). Mam nadzieję, że spodoba mi się tak jak Tobie. :>
Czytałam - naprawdę niesamowita historia!
OdpowiedzUsuńAle u mnie najbardziej przeważyło ostatnie słowo :)
Jestem bardzo ciekawa tej książki, więc kiedyś po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńLUDZIE, jeśli ONA poleca TAKI gatunek książki, to musi być, cholera, zajebista! (przepraszam za wulgaryzm) ^^
OdpowiedzUsuńZbieram właśnie kasę i nie mogę się doczekać! :)
OdpowiedzUsuńA jak ktoś jest duch niespokojny i szlag go trafi zanim dotrze do tejj fajnej części? :O
OdpowiedzUsuńPisanie książek takie trudne, cholera.
Dostałam tę książkę od taty za wygranie jakiegoś konkursu, muszę wreszcie ją przeczytać :D
OdpowiedzUsuńKsiążka jest naprawdę dobra :D
OdpowiedzUsuńBardzo miło wspominam!
Niestety książki NA jakoś nie bardzo mnie przekonują. Jestem na to za stara.
OdpowiedzUsuńChętnie kiedyś się nad nią zastanowię :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Natalia :)
No jak to już nie sięgniesz po NA? Czytaj Hopeless i nie marudź!
OdpowiedzUsuńPrzechodziłam obok niej niezliczoną ilość razy, ale nigdy nawet nie przeczytałam o czym jest. Brzmi obłędnie! :)
OdpowiedzUsuńCzytałam i w gruncie rzeczy mi się podobało, choć nie płakałam ani też nie drżałam ze wzruszenia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Koniecznie muszę przeczytać ; )
OdpowiedzUsuńKuzynka już mi obiecała, że ją pożyczy w niedługim czasie, więc po Twojej recenzji tym bardziej nie mogę się doczekać emocji, o których wszyscy mówią, recenzując tę pozycję :)
OdpowiedzUsuń