Porozmawiajmy przez chwilę o wymaganiach odnośnie zwieńczeń różnych serii. Zazwyczaj one są tym wyższe, im bardziej podobały nam się poprzednie tomy. Jeśli cudowna saga kończy się banalnie, to traci w naszych oczach. Jeśli zaś dość słaba kończy się fantastycznie, to wszystko się mniej więcej wyrównuje. Sama zwykle nie mam problemu z nadmiernymi oczekiwaniami, gdyż preferuję jednotomówki. Tym razem jednak było inaczej. Przyszło i sięgnąć po (niestety) ostatnią część serii, której poprzednie dwa tomy wcisnęły mnie głęboko w fotel. Czy Larsson uzyskał podobny efekt i w Zamku z piasku, który runął?
Lisabeth Salander postrzelona trafia do szpitala. Dwie pary drzwi na od swojego ojca, którego próbowała zamordować siekierą. Śledztwo obraca się przeciwko niej, a Sapo chcąc zapobiec wycieku informacji robi wszystko, by zamknąć ją w klinice psychiatrycznej. Czy Mikaelowi Blomkvistowi uda się dowieść, że jest niewinna?
Zacznę od tego, że każda książka Larssona jest grubsza od poprzedniej. A to przeraża, i to nieźle. Wszyscy członkowie mojej rodziny wyrazili swoje zdumienie, gdy zobaczyli tę 800-stronicową cegłę, a moje nie było wcale mniejsze. Pocieszałam się jednak "przecież to Larsson, pochłonę ją w trzy dni". Cóż... nie do końca.
To jest właśnie wada trzeciej części Millenium. Gdyby była o połowę krótsza, byłaby idealna. A tak to - ile można czytać o tym samym? Zwłaszcza z dwutygodniową przerwą, jak ja? To się zaczyna nudzić. I męczyć, bo przez znaczną część marzyłam o końcu, jednocześnie delektując się stylem Larssona. To skomplikowane. Autor wciąż pisze przecudownie, czyta się go szybko i zaciekawieniem, nawet nie próbując domyślać się, jak to się skończy. I naprawdę żałuję, że to ostatnia książka Larssona i ostatnia część Millenium (nie zamierzam czytać żadnego tomu napisanego przez kogoś innego), ale też cieszę się, że wreszcie piszę tę recenzję. Bo prawda jest taka, że Zamek przy swoich poprzednikach wypada naprawdę słabo. Nie ma już niewyjaśnionego morderstwa, bo przecież wiemy, co się stało w Goteborgu. Nie ma zbytniej akcji, bo główna bohaterka leży w szpitalu, obserwujemy więc niemal wyłącznie śledztwo. A w związku z tym, że Lisabeth leży w szpitalu, to i nie przewija się ona przez zbyt wiele stron powieści. Jednak kiedy już się pojawiała... Jej, nie bez powodu jest ona jedną z moich ulubionych postaci fikcyjnych. Przeczytałam w życiu dobrych kilkaset książek, a jeszcze w żadnej nie spotkałam bohaterki o tak złożonej, wielowarstwowej i skomplikowanej osobowości. Nigdy nie wiadomo, jak Lisabeth postąpi. Jest szorstka, wulgarna i stale rani swoich przyjaciół. Odpycha od siebie wszystkich i wszystko, za licznymi tatuażami i kolczykami zasłaniając swoje wnętrze. A wszystko to spowodowane zostało wydarzeniami z przeszłości, które próbuje ustalić Blomkvist. Był taki moment pod koniec, kiedy ze zdziwienia nad jednym z jej zachowań dosłownie otworzyłam usta ze zdziwienia. A właśnie, wracając do tematu - zakończenie. To nie tak, że nie spełniło moich wymagań. To raczej cała ta książka. Samo zakończenie było idealne, perfekcyjnie wieńczące tę genialną serię. Lepszego Larsson nie mógł wymyślić.
Mimo wszystko będę wspominała ten tom naprawdę ciepło - podobnie zresztą jak cała serię. Jestem świadoma, że już prawdopodobnie do końca życia nie na trafię na żadną choćby w połowie dorównującą geniuszem tej. Taką historię wymyśla się raz na milion... I nawet mimo drobnych wad - Boże, jak to może być koniec?
Moja ocena: 7/10
Ja mam za sobą tom I. Już jakiś czas temu go czytałam. Niespecjalnie przepadam za tym gatunkiem, ale ta seria przypadła mi do gustu. Teraz tylko nie wiem, kiedy mnie weźmie chęć na kontynuację :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak samo jak Ty nie mogłam uwierzyć, że to już koniec Millennium. Trzy tomy tak mnie wciągnęły, że po prostu chciałam jeszcze więcej. Uwielbiam całą trylogię, autora i jego cudowny styl. Lisbeth również jest moją jedną z ulubionych bohaterek, między innymi dlatego, że (tak jak napisałaś) nigdy nie wiadomo jak postąpi. Salander kojarzy mi się z granatem, który w każdej chwili może wybuchnąć. Swoją drogą uważam, że Mikael jest również świetną postacią. Słyszałam o tym, że ktoś inny ma napisać kolejne części tej serii i szczerze mówiąc nie wiem czy się cieszyć czy nie. Z jednej strony bardzo chciałabym poznać dalsze losy bohaterów, a z drugiej boję się, że nowy autor wszystko zepsuje. Nie zdecydowałam jeszcze czy przeczytam kolejną część, ale może mimo wszystko się na nią skuszę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ; )
Całą trylogię mam już za sobą i też żałuję, że to już koniec, chociaż zakończenie mnie satysfakcjonuje i nie wydaje mi się żeby dobrym pomysłem było pisanie przez kogoś innego dalszych tomów. Lisbeth też została jedną z moich ulubionych bohaterek literackich :)
OdpowiedzUsuńCzytałam dość dawną tą całą trylogię i pamietam, ze bardzo mi sie spodobala, ale chiałabym jeszcze raz przeczytać.
OdpowiedzUsuńLisbeth jest moją absolutną mistrzynią. Nie da się chyba nie uwielbiać tej dziewczyny, poważnie. :D Co do samej serii - czytałam ją bardzo niedawno i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że zachwyciła mnie. Jedyne, co mnie drażniło, to to wdawanie się w szczegóły i czasami zbyt duża rozwlekłość, choć dało się to jakoś przeżyć. Poza tym nie mam chyba żadnym zarzutów, autor odwalił kawał dobrej roboty. :)
OdpowiedzUsuńHmmmm, z jednej strony ciekawi mnie ta seria, a z drugiej nie... Jak dobrze wiesz moja doba trwa krócej niż twoja, więc muszę spożytkować cenne jak złoto wolne minuty na dobrą książkę. Może i ta historia jest dobra. Hmm, może i przeczytam pierwszą część. Może kiedyś ujrzę ją w bibliotece i stwierdzę, że nadszedł na nią czas. Może, może, może.
OdpowiedzUsuńjestem w trakcie czytania... niech ktoś pomoże- proszę ! czy Lisbeth i Mikael - czy zostają parą na końcu ...? :-)
OdpowiedzUsuńnie powinnam tego pisać, ktoś mógłby zobaczyć nie chcąc tego i końcówka cała zepsuta. czytaj, czytaj :)
Usuń