czwartek, 21 sierpnia 2014

Pierwsza próba z Munro

Niecały rok temu, w związku z przyznaniem Literackiej Nagrody Nobla, wybuchła fala na czytanie książek nagrodzonej Alice Munro. W moich oczach nie była jednak czymś złym, bo w widoczny sposób różniła się od mody na na przykład Igrzyska śmierci. Munro nie czytano, aby się tym pochwalić (chyba, że powiedzmy ktoś ma wyjątkowo snobistycznych znajomych, ale pomijając), a po to, żeby ją znać. Bo w końcu musi być warta poznania, skoro została laureatką tak ważnej nagrody. Osobiście chciałam sięgnąć po coś z jej twórczości jeszcze w dniu, w którym poznałam jej nazwisko. A wyszło, jak wyszło. Okazja nadarzyła się dopiero teraz. Jak przedstawiają się moje wrażenia?

Widok z Castle Rock zaczyna się od czterech wysnutych na podstawie kilku zdobytych listów opowiadań z przodkami Munro w roli głównej. Brzmi ciekawie, ale czy jest w praktyce - nie powiedziałabym. Prawdę mówiąc strasznie wynudziłam się czytając te cztery opowiadania. Wyczekiwałam wtedy końca książki i nawet rozważałam jej porzucenie, czego zwykle nie robię. Bo nawet jeśli miejscami udało mi się wciągnąć, to jednak w głównej mierze akcja stała w miejscu i ponadto dało się dostrzec wyraźny przerost formy nad treścią. Bo styl Munro jest rzeczywiście rewelacyjny i niebanalny. Ale co z tego, skoro na początku opisywała praktycznie wielkie nic?

Przejdźmy jednak do dalszych opowiadań. Bo tu już sprawa się poprawiła. Autorka porzuciła swoich niezbyt ciekawych przodków i zaczęła pisać o sobie. Nie zawsze, jak wspomniała w przedmowie, trzymając się faktów - ale za to naprawdę ciekawie. Mówiła o rzeczach ważnych - swoim dzieciństwie, potem młodości, domu rodzinnym, rodzeństwie, pierwszej miłości czy przygotowaniach do ślubu, ale generalnie poświęciła uwagę małym, nieistotnym sytuacjom, na które ktoś postronny nie zwróciłby uwagi, ale za to właściciel wspomnień myśli o nich do końca życia.Wyróżnić muszę tu Leżąc pod jabłonią, bo podczas lektury zapomniałam o całym bożym świecie! Wiele razy się uśmiechałam i tyleż razy marszczyłam brwi, ale podobne reakcje miałam w sumie także przy pozostałych tekstach. Po ukończeniu ostatniego spojrzałam na zdjęcie pani Alice i pomyślałam, że teraz nie jest już dla mnie fotografią kogoś zupełnie obcego. Ale co było tu prawdą, a co nieprawdą? - tego trzeba się już domyślić. 

Doszłam także do wniosku, że główną wadą Widoku z Castle Rock (i pewnie również pozostałych książek autorki) jest to, że są one zbiorami opowiadań. A z nimi niekoniecznie jestem za pan brat. Ile razy zdołałam się mocno wciągnąć, tyle razy opowiadanie się kończyło, a ja musiałam poznawać nowych bohaterów, nowe sytuacje. Moim zdaniem Munro najlepiej wyszłaby, gdyby napisała pełnometrażową powieść. W ten sposób zdobyłaby serce i duszę nie tylko fanów opowiadań. 

Nie jest łatwo zdefiniować moje uczucia względem tej książki. Na początku były naprawdę chłodne, w którymś miejscu nawet gorące, ale koniec końców zatrzymało się na po prostu ciepłych. Przede wszystkim cieszę się, że wreszcie przeczytałam coś spod pióra Alice Munro, no i oczywiście że nie porzuciłam tego czegoś po czterdziestu stronach. Mam nadzieję, że inne zbiory autorki są lepsze od tego - bo nie zamierzam skończyć na tym jednym.

Moja ocena: 6/10

9 komentarzy:

  1. No niby autorkę warto znać, ale skoro to tylko opowiadania, to chyba podziękuję, bo moim zdaniem są zdecydowanie za krótkie i nie lubię ich czytać, bo tak jak stwierdziłaś jak się człowiek wciągnie to się opowiadanie kończy. ;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jak ty, ja również byłam ciekawa tej autorki odkąd o niej usłyszałam. Ale nie jestem nadal pewna jej twórczości. Tak czy owak, przeczytam, żeby znać przynajmniej jedną książkę Alice Munro :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czuję w Twojej recenzji przekonania, dlatego nie będę szukać tej pozycji. Podobnie jak Ty spróbuję z inną książką autorki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam takie same zdanie na temat opowiadań autorki. Raz przeczytałam książkę i również kiedy się wkręciłam w opowiadanie, za chwilę ono się kończyło. Nie było to zbyt przyjemne.

    OdpowiedzUsuń
  5. No właśnie mnie też te opowiadania nie przekonują - za krótkie. Poza tym mało w nich emocji. Ale pióro babka ma dobre, przyznać trzeba.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hindi ako pagpunta sa basahin ito :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja również nie potrafię się wciągnąć w opowiadania, bo gdy to robię się kończą, a że pani otrzymała Oskara dowiedziałam sie dzieki blogsferze, tak bym się nawet nie zaintersowała. Pewnie jako naprawdę dorosła osoba sięgnę, by się przekonać, co do dzieła noblistki, ale teraz nawet nie próbuję.

    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. czytałam dwie książki Munro i obie były na bardzo wysokim poziomie - więc polecam te, które wydało wydawnictwo Literackie :3

    OdpowiedzUsuń