Po wielkim rozczarowaniu słynnym "Miastem kości" pomyślałam, że byłoby bardzo zabawnie, gdybym rozczarowała się książką, która dosłownie nie ma negatywnych opinii. Z moich "planów" niewiele co wyszło, ale z drugiej strony nie jestem zachwycona "Gwiazd naszych wina" tak mocno jak pozostali czytelnicy. Mimo to, książka zrobiła na mnie wrażenie, ciekawe tylko czy na długo?
Hazel Grace jest szesnastolatką chorą na raka tarczycy z przerzutami do płuc. Funkcjonuje jedynie dzięki aparacie tlenowym o imieniu Philip. Jej życie zmienia się, kiedy na spotkaniu grupy wsparcia poznaje chłopaka, Augustusa, który sam kiedyś chorował. Młodzi znajdują wspólny język i wyruszają w niebezpieczną, lecz niezwykłą podróż mającą na celu znalezienie odpowiedzi na pytania o miłość, życie, śmierć.
"Czasami trafiasz na książkę, która przepełnia cię dziwną ewangeliczną gorliwością oraz niezachwianą pewnością, że roztrzaskany na kawałki świat nigdy już nie będzie stanowił całości, dopóki wszyscy żyjący ludzie jej nie przeczytają."
Green pisze szczerze. Nie mydli oczu czytelnika, nie okłamuje go wiarą w niemożliwe. Jego książka w każdej mierze jest prawdziwa. Język? Prosty, współczesny, naturalny, z nutą ponurego humoru, niestety także z małym nadmiarem kolokwializmów.
Cechy te wyglądają jak u nienagannej, ale zwyczajnej książki. Nic bardziej mylnego - "Gwiazd naszych wina" jest czymś o wiele więcej (choć i tak czegoś mi zabrakło, ale to zaraz). Świadczą o tym cudowne wzniosłe myśli i niezwykle trafne spostrzeżenia, które są idealnym prezentem dla spragnionych piękna okien duszy czytelnika.
"Czasami ludzie nie rozumieją wagi obietnic, gdy je składają".
Największą zaletą Hazel jest jej naturalność. Dziewczyna mówi swobodnie, stara się nie zwracać uwagi na swoją chorobę. Do tej ostatniej, podobnie jak do swojego dość pechowego życia, podchodzi z lekką kpiną i dystansem. Ma swoje własne światopoglądy, a także małe dziwactwa: jak czytanie w kółko tej samej książki czy maniakalne oglądanie "America's Next Top Model".
Augustus jest do nastolatki bardzo podobny, ale różni się od niej wiarą w lepszą przyszłość. Wnosi w jej życie nieznane dotąd miłość i nadzieję. Nie podobały mi się jednak dwie rzeczy. Po pierwsze: chłopak miał w sobie coś z tzw. "badboya" (fu!), a po drugie - odniosłam wrażenie, że para głównych bohaterów nie miała wad. Owszem, Augustus był próżny, ale to był zamierzony efekt uboczny stylizowania go na Patchów i Jace'ów, dla dziewczyn zakochanych w takich chłopakach z pewnością żaden mankament... Hazel czasem kłóciła się z rodzicami, ale miało to świadczyć o jej pozytywnej asertywności i własnych wyborach. A słabości nie dotyczące lęku miłości i zranienia drugiej osoby ze względu na własną niepełnosprawność? Na przykład strach przed śmiercią? Nie zauważyłam. Rozmowy o odchodzeniu rzecz jasna były, ale wyglądały bardziej jak rozmowa o pogodzie. Choć może fakt, że ktoś kto zetknął się z chorobą nie potrafi inaczej. W każdym razie przywiązujemy się do bohaterów, bo ożywają na kartkach powieści i nie wyglądają jedynie na papierowe postacie, którymi z pewnością nie są.
"Łączy, odpowiada, truje, odkrywa i maskuje. Popatrz tylko, nadchodzi i odchodzi, zabierając wszystko ze sobą. - Co to takiego? - zapytałam. - Woda - odparł Tulippan. - No i czas."
Rozczarowałam się także tym, że "Gwiazd naszych wina" słynie jako wyciskacz łez - ja natomiast nie uroniłam ani jednej łzy. Po książkę nie sięgałam bardzo długo ze względu na strach przed nadmiernym wzruszeniem, a tu co. Oczywiście, że byłam smutna - ale smutna też jestem kiedy za każdą wizytą w bibliotece odkrywam, że "Kłamczuchy" są wciąż wypożyczone, ale przecież wtedy nie płaczę. A naprawdę, ja płaczę na myśl o książce, którą czytałam pół roku temu, nie jest trudno mnie wzruszyć...
"Ale ja wierzę w prawdziwą miłość, wiesz? Nie uważam, że wszyscy muszą mieć oboje oczu, nie chorować i tak dalej, ale każdy powinien przeżyć prawdziwą miłość, a ona powinna trwać przynajmniej do końca jego życia."
Reasumując: "Gwiazd naszych wina" to książka niewątpliwie bardzo dobra, ale czegoś zabrakło mi, abym dała ocenę maksymalną. Na pewno nie nazwę ją książką ulubioną, nie powiem, iż to "nie książka, a geniusz". Mimo to, czyta się ją błyskawicznie (przeczytałabym w jedną noc, gdyby koło 2 nie skończyłby mi się tlen pod kołdrą), wciąga. Różni się od innych. I nawet jeśli nie ulubiona, to na pewno nie ostatnia z dorobku literackiego pana Greena.
Moja ocena: 9/10
Wyzwania:
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu!: 2,3
Mam ogromną ochotę na tą serię ;) Może kiedyś wpadnie mi w łapki ;)
OdpowiedzUsuńtyle, że to nie seria ;) ale to chyba nawet lepiej.
UsuńKilka dni temu zamówiłam w Matrasie tę książkę, mam nadzieję, że bardzo mi się spodoba. Nie widziałam żadnej negatywnej recenzji :)
OdpowiedzUsuńMi „Gwiazd naszych wina” o wiele bardziej się spodobała, na pewno jeszcze do niej wrócę. I przy niej naprawdę się popłakałam. Ale wiadomo, każdy ma inny gust. :)
OdpowiedzUsuńMi tak samo się podobała :) Podzielam Twoją opinię :) Jednak miło poczytać opinię innych tzn Autorki Recenzji :) Szczerze mówiąc to z tego bloga biorę spora część książek, który ostatnio czytam :) Częśto tu wpadam i nie mam zamiaru przestać. :) Pozdrawiam xx
UsuńPrzestan bo sie rumienię :P
UsuńBardzo dziekuję! ; ) x
O książce wiele słyszałam, ale jeszcze nie dane było mi jej przeczytać. Mam nadzieję iż się to wkrótce zmieni. Ja płaczę prawie nad każdą smutną książką więc raczej i przy tej bez tego się nie obejdzie :)
OdpowiedzUsuńCzytałam i spodobała mi się.
OdpowiedzUsuńGwiazd... jeszcze przede mną, więc nie za bardzo nie chcę się wczytywać w Twoją recenzję. :) A ja zapraszam do siebie, bo nominowałam Cię do Liebster Blog:
OdpowiedzUsuńhttp://dzosefinn.blogspot.com/2013/08/witajcie-kochani-jak-mijaja-wamwakacje.html
Pozdrawiam!
D. ;)
Nie rozumiem, co ty masz do tych badboyów. A od mojego Patcha proszę się odpiórkować!
OdpowiedzUsuńCo do książki: bardzo mi się podobała, styl Greena mnie zachwycił a ostatnie pięćdziesiąt stron wywołało niekontrolowany szloch i czkawkę :D
Ostatnio kupiłam tę książkę, ale czekam, aż cały szum wokół ucichnie, bo rzeczywiście jest o niej głośno. Jak na razie twoja ocena była chyba najniższa z tych, które widziałam. ;p Mam nadzieję, że zajmie mi więcej niż jeden wieczór, bo lubię czytać książki trochę dłużej, a nie "pożerać". :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Powodzenia w wyzwaniu.
Nie noo. Nie wierzę! 5 razy czytałam i nie mogłam uwierzyć. Jak to? Jak można nie płakać przy Gwiazd naszych wina ?! Ja płakałam za pierwszym razem, za drugim i za trzecim też- raz aż mam przyszła do pokoju i spytała się mnie, co się stało, że tak płaczę XD
OdpowiedzUsuńKsiążka czeka już jakiś czas na półce i czeka na swoją kolej :D Ciekawi mnie czy tak jak ty nie uronię ani jednej łzy, czy zaleje się jak bóbr :P
OdpowiedzUsuńMnie się już parę razy zdarzyło sromotnie rozczarować książką, która miała same pozytywne opinie.
OdpowiedzUsuńTa wyraźnie opowiada o czymś ważnym, ale na dzień dzisiejszy wolę się nie dołować tematem śmiertelnej choroby...
Wiedziałam że za niedługo pojawi się tutaj recenzja tej książki i byłam pewna, że będzie pozytywna. W takim sensie pozytywna że będziesz tylko wychwalała. A tu niespodzianka! :) "Gwiazd naszych wina" jest jeszcze przede mną i nie mogę się doczekać kiedy sama wystawię ocenę tej pozycji. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Może Augustus miała trochę z 'badboya', ale co z tego, uwielbiam jego ironiczne zachowanie, humor i wytrwałość. Też raczej nie powiedziałabym, ż eta książka to geniusz, ale mi ogromnie się spodobała, może wpływ miało na to to, że nie czytam ksiażek tego typu, nie ma porównania, jednak "GNW" będę pamiętać długo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
PS. Zapraszam do udziału w konkursie ;)
bardzo chętnie przeczytam. Super recenzja, jestem pod wrazeniem :)
OdpowiedzUsuńJa natomiast tę książkę ubóstwiam, wielbię, uwielbiam i co tam jeszcze. Ogólnie twórczość Greena to dla mnie mistrzostwo :)
OdpowiedzUsuńEh, książka jeszcze przede mną. Przeczytałabym ją nawet, jeśli okazałoby się, że wcale dobra nie jest. Obym ja też nie płakała - a ryczę chyba na wszystkim, więc wątpię, by moje życzenie się spełniło...
OdpowiedzUsuńSłyszałam o niej już tyle dobrego, że muszę w końcu się zabrać za czytanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ; )
Wiesz może kiedy wyjdzie 2 tom ostatniej spowiedzi?
OdpowiedzUsuńPodobno 20 sierpnia ; )
UsuńNiestety nie czytałam, ale muszę to nadrobić :) Mam nadzieję, że po przeczytaniu książek, które zaplanowałam na wakacje, znajdę czas jeszcze na tą :) Pozdrawiam, Livresland.blogspot.com :*
OdpowiedzUsuńZ pewnoscia w bliskiej przyszlosci ja przeczytam, poniewaz slyszlaam tyle pozytywow na jej temat, ze nie zrobc tego byloby grzechem :)
OdpowiedzUsuńCzytałam, płakałam i na 100% jeszcze nie raz po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest niezła, ale mi również nie spodobała się aż tak jak większości blogerów. :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to jedna z lepszych młodzieżówek jakie czytałam. Wedlug mnie ma w sobie jakąś cząstkę piękna... ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę książkę :D Wpada w pamięć i daje dużo do myślenia.
OdpowiedzUsuńNa pewno przeczytam!:)
OdpowiedzUsuńPlanuję ją przeczytać i zakupić od lutego i do tej pory mi się nie udało - zawsze gdy robię zakupy książkowe w którejś z lubianych przeze mnie internetowych księgarni jakaś inna pozycja pcha się przed powieść Johna Greena - moja lista książek "must have" nigdy się nie kończy. :) Ale kiedyś przeczytam - na pewno. Jestem ciekawa czy się wzruszę... ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam wiele pochlebnych recenzji, dotego koleżanka ciągle próbuje mnie zmusić do przeczytania tej książki. Jednak mimo to nadal nie jestem do niej w pełni przekonana.
OdpowiedzUsuń9/10 - czyli warto było zaryzykować. ;)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie,że większość ją czytała, tylko nie ja ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Ps. Zachęcam do mojego konkursu
Ostatnio dość głośno jest o tej książce, nie jestem do niej do końca przekonana, ale z drugiej strony nie mogę się doczekać, aż sama ocenię czy wszystkie te pozytywne opinie są trafne. :)
OdpowiedzUsuńPewnie nie przeczytam, bo jak zwykle zabraknie mi czasu, ale dobrze o niej wiedzieć :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)
Słyszałam i czytałam o tej książce same mega pozytywne recenzje i widzę, że ty również masz o niej bardzo dobre zdanie, dlatego w obliczu takiej pochlebnej rekomendacji i ja się skuszę na "Gwiazd naszych wina".
OdpowiedzUsuń