czwartek, 29 sierpnia 2013

Wielki Gatsby

O "Wielkim Gatsby'm" było w ostatnim czasie nader głośno. Wszystko dzięki premierze najnowszej ekranizacji z Leonardo Di Caprio. Sezonowych fanów nikt nie lubi, ale gdyby nie film, to może nigdy nie usłyszałabym o tej powieści? Na szczęście tak się nie stało. Byłam bardzo zaciekawiona "Gatsby'm" i pełna zapału zaczęłam lekturę. Teraz mogę już tylko dołączyć do grona fanów, sezonowych czy nie.


Nick Carraway przeprowadził się na Wschód, aby dzięki zbiegowi okoliczności zamieszkać w najbliższym sąsiedztwie Jaya Gatsby'ego - tajemniczego nieprzyzwoicie bogatego mężczyzny, który stale wydaje ogromne przyjęcia dla ludzi, których nawet nie zna, w celu znanym jedynie sobie. Niedługo po tym okazuje się, że mężczyzna zna kuzynkę Nicka, Daisy. Co więcej, była ona nawet jego wielką miłością...

Już na pierwszych stronach czekało mnie wielkie zaskoczenie - okazało się bowiem, że narratorem wcale nie jest tytułowy Gatsby! Perspektywa widzenia sąsiada była najlepszym, co Fitzgerald mógł wymyślić. Dzięki temu Gatsby pozostawał zawoalowany tajemnicą, zagadką. Była to naprawdę idealnie nakreślona postać. Romantyk, choć samotnik. Zdeterminowany, nie znoszący sprzeciwu. Wrażliwy. W przeciwieństwie do Carraway'a - on cechował się zamiłowaniem do zasad, moralności. Stąpania po twardo po ziemi. O wiele mniej go polubiłam. Gatsby'ego wręcz pokochałam, choć żałowałam w nim jednej jego cechy. Nie wiem, czy to zalicza się do spoileru, ale może lepiej pomińcie resztę tego akapitu, jeśli lekturę macie dopiero w planach. Chodzi mi mianowicie o to, iż Jay nie potrafił rozróżnić przeszłości od teraźniejszości. Nie wiedział, że to co przeminęło, już nie wróci. Nie zgadzam się ze słowami "Jak to nie?", kiedy Nick zauważył, iż "nie można przeżyć na nowo czasu, który już raz się przeżyło". Mimo to, Gatsby naprawdę miał w sobie to coś. 
"Tak oto dążymy naprzód, kierując łodzie pod prąd, który nieustannie znosi nas w przeszłość."
Jeśli mam trzymać się recenzenckich konwenansów, muszę powiedzieć tu o języku i w ogóle sprawach "technicznych". Okej - bardzo bogate słownictwo, subtelna nuta humoru na pograniczu z ironią/groteską. Poboczne postacie bynajmniej nie zostały pominięte. Lekturze wciąż towarzyszyło wrażenie, jakby Nick opowiadał mi tę historię przy kawie - dzięki temu czytało się ją płynnie. Styl jednak nie na tyle prosty, aby czytając móc myśleć o niebieskich migdałach. Klimat wczesnego XX wieku (kocham) został oddany rewelacyjnie, głównie dzięki niezwykle plastycznym opisom. Możemy już przejść dalej? Ja mam jeszcze tyle do powiedzenia!
"Bardzo przykro jest spojrzeć nagle cudzymi oczami na to, do czego już zdążyliśmy się przystosować."
Historia skłania do refleksji już od samego początku. Ma w sobie przesłanie, a to coś, czego gorliwie poszukuję w książkach, niestety dość często z marnym rezultatem. Ucieszyłam się zatem jak mało kiedy, gdy okazało się, że "Wielki Gatsby" to powieść o spełnianiu marzeń. O ryzyku. O miłości. O przeszłości, teraźniejszości i różnicach między nimi. Wszystkie emocje, myśli i motywy bohaterów zostały przedstawione dosłownie idealnie, a to tylko dopełniło całości. To naprawdę niezwykła książka - niestety bardzo krótka. A strony tak szybko uciekały!

"Wielki Gatsby" zaskoczył mnie. Oczywiście pozytywnie. Byłam pewna, że to dobra książka - dwie ekranizacje w końcu o czymś świadczą, ale nie spodziewałam się tego. Tak doskonałej historii. Gorąco, gorąco ją polecam. 

Moja ocena: 10/10

Wyzwania:
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu!: 0,9 cm

A teraz parę słów o ekranizacji...

Zaraz po obejrzeniu miałam wrażenie, że jest ona nawet lepsza od książki. Teraz jednak rozumiem, że tak nie jest. Jest bardzo, bardzo dobra, ale nie lepsza. Podobnie jak książka. Ona się po prostu dopełnia wraz z filmem - gdybym tylko ją przeczytała/tylko obejrzała film, nie czułabym teraz takiego kaca... Wątek miłosny był trochę bardziej rozwinięty i to przypadło mi do gustu. No i piękna, przepiękna muzyka. Słucham "Young and beautiful" oraz "Over the love" odkąd zaczęłam pisać tę recenzję. Spodobało mi się także umieszczenie rzeczywistych dialogów w scenariuszu. Całość zrobiona była z pompą i przez to czasem czuło się nadmiar wszystkiego... Mimo wszystko - to właśnie przy filmie płakałam, a nie przy książce. Polecam, polecam, polecam.  

18 komentarzy:

  1. O ksiażce usłyszałam dopiero po ekranizacji, ale nic nie straciłam, bo filmu jeszcze nie oglądałam. ;) Może kiedyś, teraz wiem, żeby zacząć od ksiażki. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie moje klimaty, ale po Twojej recenzji jestem sklonna się skusić

    OdpowiedzUsuń
  3. Eh, tak zachęciłaś, że teraz muszę i książkę, i film dopaść ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakoś nigdy nie mogłam się do tej książki przekonać, ale Twoja recenzja całkowicie zmieniła moje nastawienie! Tylko przeczytam te książki, które mam w najbliższych planach i pędem biegnę do biblioteki! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Też nie płaczę przy książkach, przy filmach się zdarza.
    Gatsby - fajna książka, ale 10/10 to imho przesada ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo chce przecyztać tę książke, ponieważ wydaje się dla mnie idealna. Potem obejrze film :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dałaś maksymalną ocenę, ale ja właśnie przez film nie mam ochoty czytać książki.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Filmu jeszcze nie oglądałam, książki jeszcze nie czytałam, ale mam w planach. Podoba mi się ta medialna nagonka, która była zrobiona wokół, więc pewnie się skuszę, ale nie chciałam iść do kina, zanim nie poznam historii zawartej w powieści.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaciekawiłaś mnie. Może kiedyś sięgnę :D
    A co do recenzji (zważywszy na to, że mam dziś dobry humor: pochwalę cię) jestem z ciebie dumna! xd Napisałaś bardzo mądrze, ciekawie i nie wiesz nawet, jak miło się to czytało :D
    Naciesz się, bo więcej pochwał nie będzie, Emcia ;p
    Pozdrowienia z Gór Skalistych!

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie pomyślałabym, że jest aż tak dobra.

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytałam i podobała mi się, ale niedosyt po przeczytaniu tej książki pozostał. Czegoś mi w niej zabrakło. Albo ja nie odkryłam "tego czegoś". Wiem, że jeszcze kiedyś przeczytam tę książkę ponownie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo chciałabym przeczytać tę książkę. Twoja recenzja jeszcze bardziej mnie do tego zachęciła. A po zapoznaniu się z lekturą chętnie obejrzę też film :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Filmu z Di Caprio nadal nie widziałam ale książka bardzo mi się podobała. Zauważyłam jednak, że nie wszystkim twórczość Fitzgeralda przypada do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Chętnie przeczytam po tak znakomitej recenzji ): Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Cóż, kolejna klasyczna lektura dołączyła na moją półkę "chcę przeczytać". A skoro jest wydanie Rebisowskie to, o ile nie wyczerpał się nakład, będę miała do niego łatwiejszy dostęp. :) Natomiast film oczywiście po zapoznaniu się z książką. Mam nadzieję, że będę równie usatysfakcjonowana jak Ty.

    OdpowiedzUsuń
  16. Rzeczywiście to bardzo dobra książka. I moim zdaniem najnowsza jej adaptacja doskonale oddaje klimat:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Niedługo będę miała okazję oglądnąć film i jeśli się uda to przeczytam także książkę - intryguje mnie straszliwie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. nie czytałam ale oglądałam, wiem że to jest lektura obowiązkowa w Stanach, i ja muszę przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń